sobota, 31 stycznia 2015

Louis zamówienie



Little Dark Angel



-Nie rozumiem dlaczego tak bardzo chcesz to zrobić?!  Możesz mi to wyjaśnić?? - zapytałem moją dziewczynę kolejny raz.
-Co tu wyjaśniać Louis? Nie chcę tego i nie przekonasz mnie.
-Ale Ness, czemu?  Przecież damy sobie jakoś radę -  powiedziałem do niej z desperacją w głosie.
-My?! Louis, czy ty siebie słyszysz?! Jak?! Jesteś w domu pięć razy  roku u to tyle. A ja? Jak ja sama sobie poradzę z dzieckiem?! Pomyślałeś?
-Jest moja mama, twoja  mama...
-Nie Louis.  Nie naciskaj na mnie, bo nic tym nie ugrasz.
-Przemyśl to jeszcze Ness.  Nie rób twgo- wyszedłem z jej domu po tych słowach.  Z westchnienie wracałem do domu.
Jak tylko dowiedziałem s się, że będę tatą, byłem najszczęśliwszym faceta na ziemi. Oczywiście do czasu, gdy Ness, moja dziewczyna, powiedziała mi, że nie chce tego dziecka. Od tego czasu próbuję przekonać ją, by tego  nie robiła.
Byłem wykończony dzisiejszym dniem. Mam go dość.  Bardzo serdecznie.
W domu trochę się ogarnąłem u poszedłem spać.
Rano obudził mnie telefon.  Odebrałem.
-Halo?-zapytałem zaspany.
-Louis, ja już podjęłam decyzję. Wybacz mi. Ja nie jestem w stanie....
Ness szybko się rozłączyła po tych słowach. Ja leżałem oniemiały na łóżku.
Ona serio chce to zrobić!
Zerwałem się szybko z łóżka i równir szybko się ogarnąłem. Wsiadłem w samoód u pojechałem do jedynego szpitala niedaleko Doncaster,gdzir wykonuje się takie zabiegi.
Wpadłem do szpitala i po dowiedzeniu się, gdzie leży Ness, szybko się tam udałem.
Zapukałem i wszedłem do środka. Ness leżała na łóżku. Bałem się, że mnie odrzuci, ale musiałem spróbować.
-Ness...
-Louis, po co tu przyszedłeś?
-Jak to po co? Jesteś moją dziewczyną i nosisz moje dziecko.
-Juz niedługo nie będzie żadnego dziecka.
-Ness, błagam Cię. Przecież sobie poradzimy...
-Nie. Zostaje sama na cały rok w domu.  Ty jeździsz w trasy. Jak ty to sobie wyobrażasz?!
-Nie możesz mu tego zrobić. Ja już kocham to dziecko i nie pozwolę, byś he zabiła a z tego co wiem jeśli ojciec się nie zgodzi, to nie będzie żadnej aborcji.
-Ale Louis... Czy ty nie rozumiesz?! Jak mam ci to wytłumaczyć tak,  żebyś zrozumiał?
-A co tu rozumieć? Razem je wychowamy. A poza tym, mamy rok przerwy u będziemy mniej koncertować, wiesz przecież, że chłopaki też mają swoje rodziny.
-Naprawdę? - zobaczyłem, jak kamień spada jej z serca. Serio.
-Tak.  Nie masz się czego bać, bo ja będę zawsze przy tobie by Ci pomóc - podszedłem do jej łóżka i przyklęknąłem przy jej łóżku. - Ness, wyjdziesz za mnie? - Otworzyłem orzyłem czerwone pudełeczko w którym był śliczny pierścionek.
-Louis co ty...?
-Miałem to  zrobić później.
-Louis...
-Wyjdziesz za mnie?
Patrzyłem na nią. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Jej twarz złagodniała.
-Kocham Cię Louis, bardzo Cię kocham, ale czy ty chcesz mnie tym przekupić? -  uśmiechnęła się lekko.
-Tak-odpowiedziałem z uśmiechem.  - I liczę na to, że się zgodzisz.
-Dobrze. Zgadzam się.
-A więc? Wyjdziesz za mnie?
-Tak... - zobaczyłem łzy w jej oczach,które wpłynęły zaraz po policzkach. Założyłem jej pierścionek na jej palec. Podniosła się i wtuliła się we mnie. - Ale nie myśl sobie, że na to  czekałam.
-Ależ skąd kotku.
Pocałował ją w usta.
-Nie zrobisz tego?
-A poradzimy sobie?
-Tak. Razem damy radę.





********
Nie wiem czy wyszedł smutny ale starałam się.
A teraz lecę bo mnie  siostra  zamorduje!!!

2 komentarze: