***Następnego dnia po południu -przed galą***
-O której w ogóle jest ta gala?- zapytała. Louisa, leniwie bawiąc się jego włosami, siedząc na kanapie z pilotem w ręce.
-O 20 musimy tam być.
-Aha- spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 14:07. Mam jeszcze czas. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. Odebrał i powiedział:
-No tak... Tak czasem. Uhm. O której? Dobra, no na razie.
-Kto to?- zapytałam, gdy odłożył telefon obok siebie na kanapę.
-Paul- automatycznie na dźwięk tego imienia przewróciłam oczami.
-Co chciał?
-O 19 mamy oboje być na gali. Będziemy z nim gadać.
-Czemu?
-Sam nie wiem co on kombinuje. Nic nie powiedział, kazał przyjechać przed chłopakami.
-Aha jak tak, to niech tak będzie.
***Trzy godziny później***
Jest już koło siedemnastej, więc postanowiłam się powoli szykować.
Weszłam do łazienki. Napuściłam sporo wody do wanny i wlałam aromatu waniliowego. Ciuchy znalazły się w pralce a ja w wannie pełnej wody. Postanowiłam się trochę odprężyć. Ale nie zdążyłam dobrze o tym pomyśleć, bo przerwało mi ciche pukanie do drzwi.
-Tak?
-Ewa, gdzie ja podziałem ten mój bajerancki garnitur? Ten wiesz który- usłyszałam zza drzwi głos Louisa.
-A który dokładnie?
-Ten czarny z idealnie na mnie leżący.
No tak. Ma tylko jeden taki, zdążyłam już to zauważyć. Każdy inny w którymś miejscu nie przylegał, a ten jeden jedyny był w sam raz.
-Powinien być w szafie na końcu po prawen stronie.
-Aha. Dzięki skarbie!
Poszedł a ja chwilę się odprężyłam leżąc w wannie jeszcze kilka minut. W samym ręczniku na ciele wyszłam tak sobie do pokoju, z nadzieją, że Louisa tam nie będzie. Jak żem się pomyliła!
-Proszę bardzo, jakie mam widoki!
Jak zwykle rumieńce mnie niw odstępowały. Podeszłam do szuflady z bielizną i wyciągnęłam z niej czerwony zestaw. No cóż, w sam raz do sukienki...
-Możesz sobie popatrzeć- powiedziałam, gdy sięgałam po pudełko z sukienką.
-I tak właśnie zrobię- podszedł do mnie i objął, stając za mną. To takie przyjemne, czuć jego ręce na swoich. Położył głowę na moim ramieniu i cmoknął w szyję pod uchem. Przszedł mnie dreszcz.
-Louis, muszę się ubrać.
-Dla mnie możesz zostać nawet tak.
-A weź.
Odwróciłam się do niego przodem i przewiesiłam swoje ręce przez jego szyję. On od razu pocałował mnie w usta. Oddałam pocałunek, ale szybkp oderwałam się od niego i ze śmiechem zabrałam rzeczy i weszłam do łazienki.
-To nie było śmieszne!- usłyszałam jak woła, śmiejąć się przy tym.
-Dobra, dobra.
***Półtorej godziny później***
Założylam sukienkę i poprawilam ostatnie szczegóły. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że jest dobrze. Włosy zostawiłam rozpuszczone. No i delikatny makijaż też się pojawił. Czewone szpilki miałam już na nogach. Zabrałam jeszcze torebkę leżącą na łóżku i zeszłam do Louisa, który czekał na mnie już chwilę. Nie wiem jak długą...
Zeszłam powoli ze schodów. Lou czekał na ostatnim schodku.
-Pięknie wyglądasz- powiedział, gdy ujął moją dłoń.
-Dziękuję.
-Idziemy?
-Tak.
Przyjrzałam się mojemu chłopakowi.
Chwyciłam go pod ramię o wyszliśmy z domu. Przy limuzynie ( podstawiona secjalnie na dziś ) otworzył mi drzwi, bym wsiadła pierwsza.
-Dzieć dobry panie Tomlinson, witam- kierowca przywiał nas i ruszył z podjazdu. Gdy wyjeżdżaliśmy z bramy, ucieszyłam się, że szyby są mocno przyciemniane, bo zapewne byłabym już ślepa od fleszy.
-Denerwujesz się?- zapytał moje kochanie i złapał moją dłoń.
-Nie, jeszcze nie, a ty?
-No może trochę.
-To ja powinnam się denerwować- posłałam mu uśmiech.
-Ja zawsze się denerwuję.
-Czemu?
-Nie wiem. To takie uczucie, że coś zrobię źle...
-Zawsze cokolwiek, robisz, robisz dobrze, pamiętaj- dotknęłam jego policzka.
-Dziękuję.
-Już jesteśmy szefie- poinformował nas kierowca.
-Wysiądź dopiero jak otworzę ci drzwi, ok?- nakazał a sam wyszedł pierwszy. Nie no ok, jak sobie chce...
Drzwi się otworzyły. Czekał przede mną Louis a po bokach masa reporterów. Okej, tylko się nie denerwuj! Przełknęłam głośno ślinę, ale w tym chałasie, nawet ja za głośne tego nie odebrałam. Przełożylam nogi na ziemię, jak to robią te wszystkie damy we filmach, i chwyciłam rękę Lou. Zaraz we dwoje dumnie szliśmy przez czerwony dywan. Czułam się niesamowicie. W wielkim cudownym holu było móstwo ludzi. Ja ich nie znałam, nie wiem jak Louis. W oddali zobaczyłam czarny kapelusz z piórkiem i byłam pewna, że to Hazza. Posłałam Louisowi jednoznaczne spojrzenie a on tylko przytaknął. Podeszliśmy do Harryego i Marleny. Dziewczyna wyglądała olśnewająco.
A Pan Styles? On prezentował się równie znakomicie.
Para idealna.
-Proszę o uwagę- usłyszeliśmy głos dochodzący z jakiegoś podwyższenia. Jakiś facet w garniturze stojącym na podium rozwinął myśl. -Witam sedecznie wszystkich przybyłych gości na corocznym festiwalu muzyki pop. A teraz zapraszamy państwa do sali obok.
Pokierował zszedł ze sceny. Razem z Louisem i resztą chłopaków z dziewczynami, którzy za cholerę nie wiem kiedy przyszli, weszliśmy na salę. Była ona ogromna! Choć to za małe słowo. Panowala tutaj czerwień i biel. Kilkadziesiąt okrągłuch stołów mogących zmieścić po 10 osób, byly poustawiane na większej części sali.
-Nasz jest tutaj- Louis pociągnął nas z resztą prawie przed scenę w ciemniejszym miejscu, co tylko nadawało temu miejscu uroku.
-Ślicznie tu- powiedziała zachwycona Marlena.
-Tak.
-Witam ponownie- spojrzałam na scenę i zobaczyłam tego samego faceta co wcześniej. -Nazywam się Gregorio i poprowadzę dzisiejszą galę.
***Pół godziny później***
Siedzimy przy stoliku, popijając jakiś tani alkohol.
-Kicia, chodź zatańczymy- stwierdziłam, że mogę iść. To jedyna rozrywka, jeśli nie licząc śpiewających gwiazd.
-Okej-przystałam na propozycję Louisa i wstaliśmy oboje od stołu. Został tylko biedny Zayn, który był sam, bo Perrie nie mogła urawać się z trasy. Louis objął mnie lekko w talii i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki.
Piosenka się skończyła i wróciliśmy do stolika.
-A teraz zapraszam na scenę zespół, któey osiągnął międzynarodową sławę qlw ciągu czterech lat! Jedyny i niepowtarzalPrzez państwem One Direction!
Obejrzałam się na boki i stwierdziłam, że jestem sama przy stole z Marleną, Shopią i Mad- nową dziewczyną Nialla, lub jak to on sam ujął- towarzyszką na dzisiejszy wieczór, ale zarówno ja jak i reszta paczki twierdzimy, że jest inaczej.
Na scenie pogasły światła ale ja doskonale z miejsca gdzie siedzę, widziałam pięć sylwetek moich aniołów. Zaczęła grać muzyka do Steal My Girl. Zayn zaczął swoją wzrotkę a ja zamknęłam oczy by poczuć tą piosenkę. Nawet nie wiem kiedy piosenka się skończyła, ale Soph wróciła mnie do żywych.
-Jak ci się podobało kotku?- zapytał mnie Louis który, nie wiem skąd pojawił się za mną, by potem usiąść na swoim miejscu obok mnie.
-Cudownie. Świetnie śpewacie- powiedziałam do reszty.
-Ah, zarumieniłem się- powiedział Niall i dotknął swoich policzków. Zaśmialiśmy się.
-Nie bądź już taki skromny Nialler- powiedział Liam i przytulił Soph. Coś zakuło mnie w sercu. Zazdrość? Możliwe. Oni są razem, nikt nie każe im zrywać. A ja z Lou? Jeszcze pięć dni, chyba zacznę się jutro pakować.
-Co ci jest słońce?- zapytał Louis, gdy zobaczyl moją smutną minę.
-Nie nic, zamyśliłam się- przytuliłam się do niego, by nie widział mojego wyrazu twarzy.
-Środa nadal aktualna?- zapytała mnie Marlena, gdy wysiadaliśmy z Lou pod domem.
-Tak! Może być 14?
-Okej. To pa.
-Pa pa- zatrzasnęłam drzwi. Limuzyna odjechała a my znależliśmy się na posesji.
-Jak bawiła się moja księżniczka?- zapytał mnie Louis, gdy ściągaliśmy płaszcze w korytarzu domu.
-Całkiem dobrze. Ale nie lubię siedzieć w jednym miejscu.
-Tak, ja też. Dlatego nie lubię takich przyjęć.
-Ale... Zaraz...
-Tak?
-Przecież mieliśmy gadać z Paulem. Co chciał od nas, nie?
-No faktycznie. Nie wiem o co chodzi. Czekaj, zadzwonię do niego.
Weszliśmy do naszej sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać włosy. Louis poszedł na balkon.
**Oczami Louisa**
-Halo?- odebrał.
-Słuchaj. Po jaki huj,dzwonisz do mnie i mówisz, że mamy o 19 być na tej jebanej gali, godzinę przed wszystkimi a ciebie nie ma?
-Louis, spokojnie.
-Co spokojnie?! Masz sprawę to przyjdź i powiedz a nie wymyślasz jakieś pierdoły! Po co ci to było.
-Musiałam was zobaczyć.
-No i co? Popatrzyłeś sobie?
-Tak.
-Tylko tyle mi powiesz?!
-Tak, tylko tyle. A! Jeszcze coś. W czwartek widzę waszą czwórę u mnie w domu o 17.
I rozłączył się. Tak po prostu. Westchnąłem z bezsilności, to mnie kiedyś wykończy. Wszedłem spowrotem do pokoju i zamknąłem drzwi balkonowe.
-I co?- Ewa podeszła do mnie i objęła mnie za szyję po czym spojrzała w oczy.
-Nie powiedział nic konkretnego. Nie wytłumaczył się. Powiedział tylko, że w czwartek mamy do niego w czwórkę przyjść.
-Dlaczego w czwórkę?
-Bo Marleny i Hazzy też to dotyczy
-Aha- nie wnika dalej. Przytuliła się do mnie. Objąłem ją mocniej tak, że czułem ją całą na każdym odcinku mojego ciała.
-Wiesz, że jeżeli on nam w piątek powie, że to koniec, to to będzie naprawdę koniec?- zapytała po chwili ciszy nadal we mnie wtulona.
-Wiem, niestety wiem. Chcę jakoś temu zapobiec, ale nie wiem jak.
-Wiem o tym. Louis?
-Hm?
-Powiesz mi coś?- zapytała.
-Tak.
-Co z naszą sprawą mają wspólnego Harry i Marlena?
Ups.
-A skąd podejrzenia, że mają?
-Bo muszą być u Paula tak jak my?- zapytała ironicznie.
-Okej- westchnąłem ciężko.- Usiądź, powiem ci wszystko.
**********
Jej! W końcu go dodaję!
Miałam go dodać w Nowy Rok, wczoraj no ale...
Wybaczcie, że tyle czekaliście!
Nowy rozdział?
Wytrzymacie do soboty lub niedzieli?
W tym tygodniu muszę ogarnąć jedną część swojego życia!
A!
Izuniu moja, odpowiedź na twoje pytanie jest w poprzednim poście, w komentarzu.
<3
Obejrzałam się na boki i stwierdziłam, że jestem sama przy stole z Marleną, Shopią i Mad- nową dziewczyną Nialla, lub jak to on sam ujął- towarzyszką na dzisiejszy wieczór, ale zarówno ja jak i reszta paczki twierdzimy, że jest inaczej.
Na scenie pogasły światła ale ja doskonale z miejsca gdzie siedzę, widziałam pięć sylwetek moich aniołów. Zaczęła grać muzyka do Steal My Girl. Zayn zaczął swoją wzrotkę a ja zamknęłam oczy by poczuć tą piosenkę. Nawet nie wiem kiedy piosenka się skończyła, ale Soph wróciła mnie do żywych.
-Jak ci się podobało kotku?- zapytał mnie Louis który, nie wiem skąd pojawił się za mną, by potem usiąść na swoim miejscu obok mnie.
-Cudownie. Świetnie śpewacie- powiedziałam do reszty.
-Ah, zarumieniłem się- powiedział Niall i dotknął swoich policzków. Zaśmialiśmy się.
-Nie bądź już taki skromny Nialler- powiedział Liam i przytulił Soph. Coś zakuło mnie w sercu. Zazdrość? Możliwe. Oni są razem, nikt nie każe im zrywać. A ja z Lou? Jeszcze pięć dni, chyba zacznę się jutro pakować.
-Co ci jest słońce?- zapytał Louis, gdy zobaczyl moją smutną minę.
-Nie nic, zamyśliłam się- przytuliłam się do niego, by nie widział mojego wyrazu twarzy.
-Środa nadal aktualna?- zapytała mnie Marlena, gdy wysiadaliśmy z Lou pod domem.
-Tak! Może być 14?
-Okej. To pa.
-Pa pa- zatrzasnęłam drzwi. Limuzyna odjechała a my znależliśmy się na posesji.
-Jak bawiła się moja księżniczka?- zapytał mnie Louis, gdy ściągaliśmy płaszcze w korytarzu domu.
-Całkiem dobrze. Ale nie lubię siedzieć w jednym miejscu.
-Tak, ja też. Dlatego nie lubię takich przyjęć.
-Ale... Zaraz...
-Tak?
-Przecież mieliśmy gadać z Paulem. Co chciał od nas, nie?
-No faktycznie. Nie wiem o co chodzi. Czekaj, zadzwonię do niego.
Weszliśmy do naszej sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać włosy. Louis poszedł na balkon.
**Oczami Louisa**
-Halo?- odebrał.
-Słuchaj. Po jaki huj,dzwonisz do mnie i mówisz, że mamy o 19 być na tej jebanej gali, godzinę przed wszystkimi a ciebie nie ma?
-Louis, spokojnie.
-Co spokojnie?! Masz sprawę to przyjdź i powiedz a nie wymyślasz jakieś pierdoły! Po co ci to było.
-Musiałam was zobaczyć.
-No i co? Popatrzyłeś sobie?
-Tak.
-Tylko tyle mi powiesz?!
-Tak, tylko tyle. A! Jeszcze coś. W czwartek widzę waszą czwórę u mnie w domu o 17.
I rozłączył się. Tak po prostu. Westchnąłem z bezsilności, to mnie kiedyś wykończy. Wszedłem spowrotem do pokoju i zamknąłem drzwi balkonowe.
-I co?- Ewa podeszła do mnie i objęła mnie za szyję po czym spojrzała w oczy.
-Nie powiedział nic konkretnego. Nie wytłumaczył się. Powiedział tylko, że w czwartek mamy do niego w czwórkę przyjść.
-Dlaczego w czwórkę?
-Bo Marleny i Hazzy też to dotyczy
-Aha- nie wnika dalej. Przytuliła się do mnie. Objąłem ją mocniej tak, że czułem ją całą na każdym odcinku mojego ciała.
-Wiesz, że jeżeli on nam w piątek powie, że to koniec, to to będzie naprawdę koniec?- zapytała po chwili ciszy nadal we mnie wtulona.
-Wiem, niestety wiem. Chcę jakoś temu zapobiec, ale nie wiem jak.
-Wiem o tym. Louis?
-Hm?
-Powiesz mi coś?- zapytała.
-Tak.
-Co z naszą sprawą mają wspólnego Harry i Marlena?
Ups.
-A skąd podejrzenia, że mają?
-Bo muszą być u Paula tak jak my?- zapytała ironicznie.
-Okej- westchnąłem ciężko.- Usiądź, powiem ci wszystko.
**********
Jej! W końcu go dodaję!
Miałam go dodać w Nowy Rok, wczoraj no ale...
Wybaczcie, że tyle czekaliście!
Nowy rozdział?
Wytrzymacie do soboty lub niedzieli?
W tym tygodniu muszę ogarnąć jedną część swojego życia!
A!
Izuniu moja, odpowiedź na twoje pytanie jest w poprzednim poście, w komentarzu.
<3
Boskie <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wytrzymam ale muszę dać radę
Życzę weny <3
Genialny rozdzial ciezko bedzie wytrzymac ale da rade :)
OdpowiedzUsuńZajebiste! Czekam nn z niecierpliwością!♥
OdpowiedzUsuńBOSKIE! KOCHAM!! <3
OdpowiedzUsuńNie skomentowałam wczoraj rrr
OdpowiedzUsuńNie dobra ja
Rozdział,jest boski
Jestem ciekawa czy jednak zostaną razem
Buziaki
Powodzenia w pisaniu
Ściskam Mela:*
No nie tyle czekać ;-; Prosze nie. Jeszcze w takim momecie. No foch. Oni muszą być razem. I żaden Paul mnie nie obchodzi. Niech wyp*erdala. Boziu przepraszam, ale sie wkurzyłam. :/ szkoda mi ich bo oni są tacy słodcy.
OdpowiedzUsuńCudeńko <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego :)
Czekam :D
Pozdróweczka :***