niedziela, 2 sierpnia 2015

Zayn zamówienie

Jednak napisałam z twojej perspektywy:)




Dla Olci<3






- Ostatni raz tak zrobiłaś! - usłyszałam jeszcze za sobą krzyk matki, zanim zatrzasnęłam drzwi wyjściowe przed jej nosem.
- No i dobrze - burknęłam do siebie i usiadłam na swoim motorze. Oh, kocham to cacko. Nowiuśki. No... Nie aż tak, ale jeszcze pachnie nowością.





Jestem Ola. Ja do siebie tak mówię. Niestety matka przemawia do mnie "Aleksandro". Ugh, nie lubię tego. To mnie przyprawia o mdłości i dostateczne wkurwienie. Ale dość o mojej sztywnej mamuśce i jej despotycznym zachowaniu, niczym faraon. Odpaliłam moje cudeńko, uprzednio zakładając kask i ruszyłam szeroką ulicą do mojego ulubionego miejsca w Bradford. Tor wyścigowy.
Po drodze nie obyło się bez wścibskich oczu sąsiadów i przechodni, ale jak zwykle mam to głęboko w dupie. Niech se gadają. Chociaż życie towarzyskie sobie urozmaicą.
Dotarłam na docelowe miejsce w kilka minut, nie zapominając o przestrzeganiu ruchu drogowego.
- Cześć Mark - zaprowadziłam motor do swojego' boksu' i przywitałam się z moim kumplem a zarazem mechanikiem. Czasem pozwalam mu ulepszyć mój skarb.
- Cześć Alevanger - nie wiem czemu, ale upodobał sobie ten zwrot do mnie. Nie wiem, gdzie i jak go wysłyszał, ale zaczął tak na mnie mówić tu, na torze. A mi to jakoś nie za specjalnie przeszkadza.
- Co tam Markusiu?
- Wiesz, że jutro jest wyścig? - zapytał, patrząc na mnie całkiem skupiony.
- Wiem - parsknęłam. - Przecież biorę w nim udział idioto!
- Jest ktoś nowy. Piekielnie dobry - powiedział niepewnie.
- Piekielnie dobry? Kto może być lepszy ode mnie? - zapytałam, będąc pewna, że blondyn odpowie, wskazując na mnie, jak za każdym razem, ale teraz patrzył tylko gdzieś ponad mnie i nie odezwał się słowem.
- Ja - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka w kombinezonie, który ściągnął właśnie kask. Pierwsze co zobaczyłam, to jego czarne, jak smoła, krótko obcięte włosy i brązowe przenikające na wskroś oczy.
- A kim ty jesteś, żeby tak twierdzić? - zapytałam śmiało. Oni wszyscy są tacy pewni siebie, ale jak przychodzi co do czego i przegrywają ze mną, to ich pewność siebie spieprza szybciej niż oni na tych motorkach.
- Zayn. Zayn Malik ślicznotko - powiedział, po czym uśmiechnął się łobuzersko.
- Ślicznotka? Żałosny jesteś. Tak to sobie możesz mówić do tych lasek, co tam stoją prawie nago, a nie do mnie - pokazałam mu na grupkę plastików stojących nieopodal, które na jego widok zaczęły piszczeć, jakby conajmniej zobaczyły Boga seksu...
- Cięty języczek, widzę mamy - odłożył kask, mówiąc to i spojrzał na mnie z góry z tym samym uśmieszkiem. No cóż, jestem od niego troche niższa. Okej, o głowę niższa. - Skoro jesteś taka pewna siebie, to chodź, przejdźmy się - pokazał na tor, przygotowywany na jutrzejszy pokaz.
- Jesteś tego pewny?
- Jak najbardziej.
- Markuś - chłopak podalmi kask bez słowa. - No to dawaj, panie Malik.
Wsiadłam na swój motor i ruszyłam na tor. Mało ważne, że nic nie jest gotowe. Skoro tak bardzo chce przegrać, to co?
Zaraz obok mnie pojawił się chłopak na swoim rumaku. No, muszę przyznać, że jego motor jest całkiem okej, ale ma zbyt jasne kolory. Ja wolę stonowane.










- Markuś!
Podniosłam rękę do chłopaka, a on, zaczął odliczanie. Silniki zawyły, a gdy opuścił małą czerwoną chorągiewkę, oboje ruszyliśmy.

      Nie do wiary! Wygrał! Ten nadęty, przystojny idiota ze mną wygrał!
Jak?!
      Odprowadziłam spokojnie swój motor do Marka, nie dając po sobie znać tego, że moja duma właśnie została nadszarpnięrta przez jakiegoś hultaja!
- Olcia...
- Nie! Nic nie mów! - oparłam się głową o ścianę, by ochłonąć.
- A nie mówiłem, śliczna? - usłyszałam ten jego cynicznie irytujący głos i spojrzałam na niego zdenerwowana.
- Jeszcze raz powiedz do mnie " śliczna", a będziesz zbierał te wyglancowane ząbki z trawy.
- I do tego ostra. Lubię takie - ewidentnie chce mnie wkurwić, co mu się do cholery, udaje.
- Zayn... - Mark chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo ten drugi zarobił z liścia.
- Nigdy. Więcej. Tak. Do. Mnie. Nie. Mów. - Wycedziłam pojedynczo słowa, patrząc jak brunet pociera lekko swój polik. Założyłam spowrotem kask i wsiadłam na motor, szybko odjeżdżając.

      W domu byłam jakoś po północy. Matka zapewne albo śpi, albo poszła gdzieś, lepiej nie zastanawiać się gdzie i z kim.
      Wziąłam szybki prysznic i rzuciłam się na łóżko, wspominając dzisiejszy dzień.
      Pojechałam tam, buy ochłonąć. Jak zawsze po kłótni z matką. Mark dobrze to wiedział, a jednak powiexialmi o tym kretnie.
Zayn Malik.
      Jest przystojny. Bardzo przystojny. Gdyby nie to, że jestem taka wredna, byłabym jak te dziwki piszczące dzisiaj na jego widok na torze żużlowym. Ale nie. Nie pokażę mu, że mi się podoba.
Wygram z nim.

" Następnego dnia "

Wszyscy byli ustawieni na starcie. Czekaliśmy tylko na sygnał, że możemy ruszać. Z Malikiem nie widziałam się dzisiejszego dnia, ale widziałam gdzieś jego motor. Jest tak jaskrawy, że nie da się go przeoczyć.
      Nagle padł strzał i wszyscy ruszyliśmy.
Przez piewsze okrążenie byłam pierwsza. Na kolejnych dwóch zostałam wyprzedzona przez jakichś dwóch typów, którym zaraz Malik skopał dupy, bo jechał razem ze mną, gdy udało mi się jechać pierwsza. W tym momencie zapragnęłam wygrać. Wygrać, by pokazać mu, że kobieta też potrafi.
Zostało jedno okrążenie, kiedy stało się najgorsze. Jeden z uczestników wybił się z rytmu i razem z motorem zatrzymali się na barierce, chroniącej widzów od toru. Nie widziałam kto to, więc odwróciłam się na moment, by zobaczyć kątem oka.
Pomarańczowy ścigacz! To Zayna!
Nie wiem czemu zawracałam. Szybko znalazłam się przy Marku, który go reanimował. Stałam tam i patrzyłam na to, nie mogąc tego pojąć. W końcu dotarło do mnie, to co się dzieje, ale wtedy właśnie pakowali go do karetki.
- Mark, zawieź mnie do niego! - złapałam go za skórzaną kurtkę.
- Co? Przecież ty go go nie trawisz - powiedział, patrząc na mnie, jak na debila.
- Mark, zawieź mnie do szpitala! - wrzasnęłam stanowczo.
- Dobra, chodź - powiedział tylko i po kilku minutach siedziałam w jego bmw.
Po dwudziestu minutach byłam na miejscu i jak szalona wapadłam do recepcji, by się zapytać o Zayna. Nie wiem, skąd we mnie tyle takich emocji.
- Jest pani kimś z rodziny? Nie jestem upoważniona do...
- Nie obchodzi mnie do czego jesteś i nie jesteś upoważniona! Masz mi w tej chwili powiedzieć, gdzie leży Zayn Malik! - wrzasnęłam do niej, a ona patrzyła na mnie, szukając czegoś w moich oczach. Chyba znalazła tylko desperację, bo w końcu odezwała się cicho:
- Pan Malik leży właśnie w sali 167.
Już nic nie mówiąc, ruszyłam spokojnym krokiem, szukając tej sali.
Gdy w końcu stanęłam przed właściwymi drzwiami, byłam już spokojna i w sumie nie wiedziałam, po co tu przyszłam.
Przy tej recepcjonistce musiałam wyglądać, jak napalona fanka, albo niemogąca poradzić sobie z odejściem ukochanego, była.
Czasem jestem zbyt ostra.
Westchnęłam i cicho nacisnęłam klamkę, wchodząc do sali.
Sala wyglądała, jak każda szpitalna sala chorych. Białe ściany i sufit. Z sufitu zwisał żyrandol. Zaraz dostrzegłam chłopaka, leżącego nieprzytomnie na łóżku, podłączony do kilku rurek i kabli, które pomagały mu przy utrzymywaniu życia.
Usiadłam na krześle,  stojącym przy łóżku i dalej na niego patrzyłam.
Zayn jest naprawdę bardzo przystojny, mimo zamkniętych oczu. Jego zarost dodawał mu drapieżności. Nie wiem czemu, dotknęłam lekkp jego dłoni, ale szybko ją zabrałam, bojąc, że go obudzę czy coś.
Czemu on jest taki irytujący? Gdyby nie to, mogłabym go nawet polubić.
Postanowiłam wstać i wrócić do domu, i zająć się czymś, ale powstrzymała mnie ręka trzymająca moją w nadgarstku.
-Zostań - powiedział cicho, a ja zaskoczona usiadłam spowrotem na krześle.
- Jak... Jak się czujesz? - zapytałam w końcu, bo nikt nic mi nie powiedział.
- Obchodzi cię to?
- Tak - odpowiedziałam od razu.
- Kiepsko.
-Oh, dużo się dowiedziałam - powiedziałam sarkastycznie, ale się ogarnęłam. - Coś cię boli?
- Nie, pewnie mam tony leków przeciwbólowych w sobie, więc nie wiem.
- Aha, okej.
- Wygrałaś? - zapytał po chwili ciszy.
- Nie... Nie dojechałam do mety.
- Szkoda. Chciałem dać ci wygrać - zaśmiał się lekko.
- Czym? Tym wypadkiem? Jaja se robisz?!
- Nie no... Okej. To nie było celowe.
- Jedno mogę ci obiecać - powiedziam po chwili.
- Co takiego?
- Że jeszcze będę walczyć z tobą o metę. - No ja myślę!
Pogadaliśmy jeszcze jakiś czas, o dziwo w przyjemnej atmosferze, ale niestety musiałam iść do domu.
- Poczekaj - powiedział, gdy się podnosiłam ze swojego miejsca.
- Tak?
- Nadal nie wiem jak ci na imię?
Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam:
- Aleksandra - wyciągając do niego dłoń, przedstawiłam się.
- Zayn.
 Zaśmialiśmy się, a on nie puścił nadal mojej dłoni. Jego ręka jest ciepła i delikatnie trzyma moją. Miło.
- Masz piękne imię Olu.
- Nie lubię go za bardzo, więc mów do mnie Ola, bo inaczej będę zła - uśmiechnęłam się do niego.
- Czemu tam na torze byłaś taka wyrachowana?
- Jestem taka. Cóż, trzeba odkryć moją prawdziwą naturę. Niewielu się to udało.
- Pozwolisz, że ja będę chciał odkryć prawdziwą ciebie?
Zamarłam na moment, ale potem odpowiedziałam niepewnie:
- Skoro chcesz...


To dziwne, ale od tamtego momentu dogadujemy się całkiem dobrze. Z dnia na dzień coraz lepiej. Stał się dla mnie kimś ważnym, nawet bardzo. Przymykam oko, jak powie do mnie " śliczna ", bo w jego ustach świetnie to brzmi. No i odkrył prawdziwą mnie, przez co jest na mnie skazany. Gdy mu to powiedziałam, zaśmiał się, potem mnie przytulił i powiedział:
- Cieszę się, że to powiedziałaś, bo i tak nie mam zamiaru od ciebie odchodzić. Chcę być przy tobie.


******
No więc, nie wiem czy to jest to co chciałaś, ale ja to tak widziałam. :)

11 komentarzy:

  1. to jest cudowne
    Zayn jest taki kochany i irytujący haha
    Zakochałam się w tym imaginie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co powiedzieć...
    To jest po prostu niesamowite!!!
    Zupełnie mnie zaskoczyłaś tym wszystkim.
    Ale właśnie o coś takiego mi chodziło <3
    Jesteś wielka haha
    Wiesz, jeszcze się nie otrząsnęłam z podziwu.
    Serio - wow *.*
    Kocham ten imagin i oczywiście Ciebie <3 <3
    Dziękuję xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajsjajkakajjakskakkaajajsjsj
    tak
    przy tym imaginie nie da się nie cieszyć do samej siebie
    co prawda to nie dla mnie ale i tak się głupi cieszę xd
    kurcze jednak coraz bardziej doskwiera mi brak chłopaka przy moim boku :P
    imaginie jest C.U.D.O.W.N.Y
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Skarbiee, chciałam cię zaprosić na epilog. Dłuugo mnie mnie było na bloggerze, więc informuję cię tutaj <3
    I cudnie piszesz! Napiszesz kiedys dla mnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ten imagin ^^ Ola to takie uosobienie mojej przyjaciółki. Normalnie jakbym ją widziała oczami wyobraźni :D Szkoda, że urwałaś w takim momencie, bo z chęcią czytałabym dalej. :-* Ale ten pomysł, żeby dać komuś wygrać, przypłacając własnym życiem za mądry to nie był. :-\ Weny i może kiedyś napiszesz kontynuację tego imaginu... ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. jeeejciu *.* taki kochany Zayn <3333 cudowne jak zawsze :*******

    OdpowiedzUsuń