Ważna notka pod rozdziałem!
*** Następnego dnia ***
Obudziły mnie promienie słoneczne, mocno przebijające się przez zasłony w pokoju, w którym przespaliśmy ostatnie kilka godzin. Znaczy, ja poległam koło pierwszej w nocy, a Louis nie wiem, kiedy znalazł się obok mnie. Otworzyłam oczy i przerwałam wspominanie ostatniego wieczoru. Westchnęłam, przekręcając się na bok. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę dwunastą w południe. No nieźle. Podniosłam się do siadu i wstałam. Jak zwykle zakręciło mi się w głowie, ale po chwili przeszło, więc wraz z szarymi spodniami od dresu przydużej szarej koszulce w dłoni, znalezionymi w szafie ( Niall kazał nam się czuć jak u siebie ), weszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic.
Całkiem ogarnięta i przytomna, weszłam spowrotem do pokoju. Louis spał rozwalony na całą długość łóżka na brzuchu, cicho pochrapując. Nie obudzi się dopiero, jak za godzinę. Zabrałam telefon z brązowej szafeczki z dwiema półkami, stojącej po mojej stronie łóżka i wyszłam z pokoju.
Przez cały korytarz ciągnęły się różne rodzaje śmieci, zaczynając od pustych butelek po alkoholach i kończąc na drobnych papierkach. Na schodach, w kuchni, salonie to samo. Mijałam wszystko starannie, by w nic nie wejść. W kuchni napiłam się trochę wody i zjadłam kanapkę, po czym weszłam do salonu. Harry, Liam, Diana i Marlena spali powyginani na jednej kanapie. A Zayn? Gdzie on jest?
Przyjrzałam się dokładnie zwłokom na kanapie i w dostrzegłam czarną czuprynę. Spał z opartą głową na ramieniu Diany, z dłonią na jej brzuchu. Niewiele myśląc, zrobiłam im zdjęcie aparatem w telefonie, będzie na później. Nie mogłam zlokalizować Nialla, ale i to w krótce mi się udało. Leżał rozwalony za kanapą, przytulony do małej czarnej poduszki.
- Niall, wstawaj - powiedziałam cicho, by nie pobudzić reszty. Oczywiście na marne. - Nialler!
- Co? Dajcie mi spokój. Chcę spać... - wyjąkał przez sen i przewrócił się na drugi bok, tyłem do mnie.
- Niall, wstawaj, w tej chwili!
- Po co mnie budzisz, zła kobieto? Nie masz co robić? - usłyszałam w odpowiedzi. Czyli wygrałam.
- No właśnie nie i dlatego budzę ciebie. Wstawaj!
- No ale...
- Niall, ten burdel trzeba ogarnąć.
- Ewa, mam od tego sprzątaczki. Wstanę, to po nie zadzwonię i przyjdą, a teraz daj mi spać - wydukał te słowa, nadal mając zamknięte oczy i leżąc na podłodze.
- Dobra.
Zostawiłam go, dając mu nadzieję, że dałam spokój. Poszłam do kuchni po butelkę zimnej wody i trochę w szklance i jakieś proszki przeciwbólowe.
- Wstaniesz? - zapytałam jeszcze raz, stając przed Niallem jeszcze raz.
- Nie - mruknął tylko. Więc nie miałam wyboru i wylałam na jego twarz zawartość szklanki. Chłopak wrzasnął, szybko podnosząc się do siadu, wycierając twarz z nadmiaru cieczy. - Oszalałaś?!
- A skąd! Po prostu chcę cię obudzić.
- A daj spokój - chłopak w końcu wstał, usiadł na szarym fotelu ze skóry i wziął ode mnie butelkę wody i jedną tabletkę, po czym popił ją wodą.
- Wow.
- Co? - zapytałam, nie rozumiejąc, czym jest ona spowodowana.
- Wiedziałem, że Zayn ma się ku Dianie, ale, że nie aż tak! - powiedział uśmiechnięty, patrząc na nich.
- A ja wiedziałam - stwierdziłam dumna.
- Ty to wszystko wiesz.
- No ba - uśmiech nie schodził mi z ust.
- Nie budźmy ich. Wyglądają razem tak słodko, że zaraz się chyba zerzygam - powiedział Niall wstając.
- Nie jesteś ani trochę romantyczny. Idę do mojego pijaka - zaśmiałam się i ruszyłam spowrotem schodami na górę. Bylam na trzecim stopniu, gdy zakręciło mi się w głowie i ciemność całkiem przesłoniła mi widzenie. Nogi nagle stały się miękkie i same się pode mną ugięły. Poczułam, jak moje ręce zsuwają się z barierki. Nie dane było poczuć mi zderzenia z twardą powierzchnią, bo poczułam, jak ktoś chwyta mnie w talii i podnosi do pionu.
- Ewa, co jest? - zmartwiony głos Nialla dotarł do moich uszu. Spojrzałam na niego, uraczając go delikatnym uśmiechem.
- Już wszystko dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Jestem w ciąży.
- Oh... Okej. Na pewno wszystko w porządku?
- Tak.
- Dobra. Odprowadzę cię do waszego pokoju - powiedział z miną " odprowadzę cię i nawet nie myśl, że zmienię zdanie ".
- Niech ci będzie.
Weszliśmy po schodach na górę. Niall cały czaa trzymał mnie asekurująco za ramiona, prowadząc pod same drzwi. Otworzył je, naciskając klamkę. Weszliśmy środka. Louis siedział na łóżku i przecierał oczy, gdy nas zobaczył, zerwał się ze swojego siedzenia i dopadł do mnie.
- Co się stało? Czemu ty ją prowadzisz?
- Nic, zrobiło mi się trochę słabo - chciałam, żeby to zabrzmiało pewnie, ale mój głos nie wykonał swojego zadania.
- Jasne. Prawie mi na schodach zemdlała - wtrącił swoje trzy grosze Niall. Dzięki.
- Co?
- Loui, daj spokój.
- To... Ja was zostawiam - blondyn wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał jeszcze raz, upewniając się.
- Tak.
- Siadaj - zaprowadził mnie do łóżka i kazał usiąść. - Nie zrobisz sobie krzywdy, jak cię tu na chwilę zostawię i pójdę wziąć prysznic? - kucnął przede mną.
- Nie? Louis, nie jestem jakąś pokraką, która nie umie chodzić! - podniosłam się z siedzenia i spojrzałam na niego z góry.
- Przepraszam, że to tak zabrzmiało. Nie to miałem na myśli. Miało być coś w stylu, czy ci się już w głowie nie kręci, albo co - odpowiedział, tłumacząc się.
- Nie, wszystko dobrze.
- Dobra, zaraz wracam - dał mi jeszcze buziaka, wziął z szafy spodnie dresowe i zniknął w łazience.
Gdy wyszedł z łazienki, ja leżałam na łóżku plackiem na plecach i za nic nie chciało mi się z niego ruszać.
- Wstawaj kocie. Będziemy zaraz wracać - powiedział, gdy położył się obok mnie, odgarniając z twarzy moje włosy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Okej, możemy wracać - odrzekłam i wstałam z łóżka.
Zeszliśmy na dół, a tam zastaliśmy trzy dziewczyny, które widziałam pierwszy raz na oczy. Wszystkie trzy miały na sobie granatowe sukienki z białymi kołnierzykami na krótkim rękawku, do tego białe fartuszki przepasane w pasie i czarne lakierki na obcasie. Włosy spięte w schludnego koka. Panie od sprzątania. Aktualnie zbierały śmieci z korytarza.
- Dzień dobry - powiedziały równo na nasz widok.
- Dzień dobry - odpowiedziałam im, lekko się uśmiechając do nich.
- Cześć dziewczyny - odpowiedział im.
- Louis! - fuknęłam lekko zła i zazdrosna, gdy zauważyłam w końcu, że on im się aż za bardzo przygląda.
- Przepraszam. Zastanawiam się, czy by tobie nie sprawiać takiego seksownego fartuszka - uśmiechnął się jednoznacznie, a ja od razu nie załapałam o co mu chodzi.
- Do czego mi... Lou! - dotarło do mnie, co wypowiedziane zdanie miało w sobie ukryte. Moje policzki zostały okryte kolorem dojrzałej czerśni.
- Znasz je? - zapytałam, by szybko zmienić temat, bo poprzedni mógłby ciągnąć w nieskończoność.
- Tak. Zawsze tu sprzątają po balangach Nialla.
- Oh... Okej - przyjęłam to do wiadomości. Weszliśmy oboje do salonu. Wszyscy już siedzieli, jak się zorientowałam, bez Harry'ego, na kanapie. Wspomniany lokowaty brunet leżał na dębowych panelach na plecach, z oczami zamkniętymi i rękoma skrzyżowanymi na piersi.
- Co ty Styles? Umierasz? - zapytał Louis, podchodząc do niego i dając mu w twarz. Nie mam pojęcia, czy lekko.
- Ała kurwa! Pojebało cię?! To boli - uderzony chłopak podniósł się do siadu i potarł bolący policzek. Wszyscy się zaśmiali, a Marlena kucnęła przy swoim chłopaku i pogładziła jego policzek, po czym dała mu całusa.
- Lepiej?
- Tak - odparł i przeniósł swój wzrok na Lou, który, niewiadomo kiedy siedział już na kanapie, obok Zayna i śmiał się z powstałej sceny. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- Masz szczęście, że masz Ewę na kolanach, bo bym ci oddał - powiedział żartobliwie. - Mocniej.
- No cóż...
- Ale i tak ci kiedyś oddam - pogroził mu palcem wskazującym.
- Okej.
- Żyjecie jakoś? - zapytałam i popatrzyłam po ich twarzach.
- Ja się czuję świetnie! -odpowiedziała pierwsza Diana, a Marlena dołączyła się do jej odpowiedzi.
- Mogło być gorzej - powiedział Liam, przecierając oczy.
- No dokładnie - dodał Niall. - Milagos!
- Tak, panie Horan? - do salonu weszła jedna z tych dziewczyn od sprzątania i wygładziła swój strój. Była śliczną, niską dziewczyną o platynowych włosach.
- Zrób nam to, co zawsze - powiedział jej tylko, a ona skinęła głową na znak zgody i zniknęła w kuchni.
- O co chodzi? - zapytałam swojego narzeczonego.
- Zaraz zobaczysz.
I faktycznie. Po kilkunastu minutach rozmowy, wróciła Mialagros z wielkim talerzem, na którym leżało kilkanaście tostów posmarowanych masłem, a na to jakieś różne dodatki.
- Czy coś jeszcze, panie Horan? - zapytała, stając przy nim i czekając co jej powie.
- Zrób nam jeszcze herbaty, skarbie - odpowiedział.
- Oczywiście.
- Niall, przecież ty masz dziewczynę! - odezwała się Marlena.
- Wiem o tym. I nie romansuję na boku z Mili, jeśli to chcesz mi zaraz zarzucić. Jestem po prostu dla niej miły. Jest tu dopiero drugi raz, chcę żeby miło mnie wspominała -wypowiedział się. Marlenę na moment zatkało i nie wiedziała, co odpowiedzieć, aż w końcu rzekła :
- Aha.
- Diana, wybrałaś już imię, dla dziecka? - zapytał dziewczynę po śniadaniu Liam.
- Tak -odpowiedziała i spojrzała po nas. - Mój maluszek będzie miał na imię Nathan - uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam go.
- Ślicznie - wszyscy wyrazili swoją radość przytulając ją i gratulując wyboru imienia.
Za to Zayn powiedział tylko :
- Piękne imię - gdy to mówił, patrzył na nią, cały czas się uśmiechając.
- Dzięki - odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- A co z Dianą? - zapytałam, stając przed samochodem. Przed chwilą wyszliśmy z domu Horana.
- Zayn napewno ją odwiezie - powiedział pewny siebie, po czym uśmiechnął się do mnie promiennie i otworzył drzwi od strony pasażera do swojego mercedesa.
- Okej - uśmiechnęłam się lekko pod nosem, usiadłam na swoim miejscu.
**** Miesiąc później ****
Kilka dni temu byliśmy u ginekologa na badaniu USG i porozmawialiśmy z panią doktor o podstawowych rzeczach. Loui oczywiście nie omieszkał zapytać o współżycie seksualne, jak on to powiedział. Ivette, bo tak kazała do siebie mówić, odpowiedziała, że nie ma żadnych przeciwwskazań.
- Zobacz - skończyłam wspominanie i wstałam z krzesełka w kuchni, by po chwili znaleźć się w salonie.
- Co tam masz? - odłożył dwie kartki A4 zapisane jego pismem i przeniósł całą uwagę na mnie. Usiadłam obok niego na białej skórzanej kanapie i podałam mu najnowszy egzemplarz gazety ' The Sun ' Oparłam głowę o dłoń. - Co oni tam znowu napisali?
- Sam zobacz - pokazałam mu na artykuł. Zaczął go czytać na głos:
- " Jak dowiedzieliśmy się całkiem niedawno z naszego zaufanego źródła, Louis Tomlinson, oświadczył się swojej dziewczynie. " Heh, dopiero teraz domyślili się, że ci się oświadczyłem - zaśmiał się z tego, co przeczytał przed chwilą. Zaraz potem zaczął czytać dalej -" Kilka dni temu, widzieliśmy ich, jak oboje weszli do szpitala. Z wywiadu środowiskowego wiemy, że oboje byli u ginekologa. Czyżby Ewa była w ciąży? Może dlatego Tomlinson kupił ogromny dom w Los Angeles? A może już niedługo szykuje się bajeczny ślub tej pary? O czym jeszcze nie wiemy? "
Skończył czytać i spojrzał na mnie.
- Co oni jeszcze wymyślą? - westchnęłam tylko.
- No, ale zobacz, jak ładnie wyszliśmy na zdjęciu - pokazał na fotografię pod tekstem, na którym oboje wchodzimy do szpitala trzymając się za dłonie.
- Rzeczywiście... - prychnęłam tylko i zabrałam mu tą gazetę, odkładając na średniej wielkości stolik z szklanym blatem i hebanowymi nogami.
- Pięknie! - szybkim ruchem wciągnął mnie na swoje kolana, tym samym nie pozwalając dokończyć zdania.
- Tak? To ciekawe co powiesz, jak napiszą, że jestem w ciąży i cię zdradzam z niewiadomo kim! - Powiedziałam to, co ciążyło, mi na sercu. I tak wiem, że to prędzej czy później napiszą, no ale... Chciałam wiedzieć, co on o tym myśli.
- Przecież wiesz, że to co piszą w tych gazetach jest dalekie od prawdy. Więc ja nie mam podstaw wierzyć jakiejś tam gazetce - odpowiedział spokojnie, patrząc mi w oczy. Pogłaskał mnie delikatnie po policzku, zahaczając o ucho i włosy.
- Nie przeszkadzam ci? - zapytałam, przerywając ciszę między nami.
- Nie. W sumie dobrze, że mi przerwałaś, bo mam dość tych tekstów - odetchnął i zmierzwił swoje i tak już sterczące na wszystkie strony włosy.
- Zjemy coś, okej?
- Dobrze, ale potem idziemy na spacer - powiedział chłopak, patrząc na moją reakcję.
- Dobrze - zgodziłam się i poszłam do kuchni przygotować coś do zjedzenia.
*** Oczami Louisa ***
Chodzimy sobie właśnie z moim skarbem po parku. Wszechogarniająca zieleń dookoła uspokaja mnie całego i uwalnia od nerwów.
Niczego teraz bardziej nie potrzebuję.
- Halo! Louis, mówię do ciebie! - dotarł do mnie uniesiony głos Ewy. Patrzy na mnie uważnie. Jej delikatna zmarszczka, która pokazuje się między jej brwiami, gdy nad czymś się zastanawia, jest bardzo pociągająca.
- Tak? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się, co do mnie mówiła.
- Mówię do ciebie od kilku minut, a ty jesteś tak zamyślony, że mnie nie słyszysz nawet - powiedziała z lekką pretensją w głosie.
- Przepraszam, ale myślałem o tobie.
- Wybaczam w takim razie. Ale mam nadzieję, że same dobre rzeczy o mnie myślisz?
- Uwierz mi, że same brudne myśli mam o tobie - zaśmiałem się, łącząc nasze dłonie i stając na środku alei, wyłożonej szarą, kwadratową kostką.
- Louis! - dostałem za to od niej lekko w ramię, słysząc jej pogodny śmiech.
- No już... Co tam chciałaś mi powiedzieć? - zapytałem i przyciągnąłem dziewczynę bliżej siebie.
- To, że byłoby fajnie, zrobić wesele na powietrzu - rozejrzała się po parku.
- Wesele na powietrzu, mówisz? - zapytałem, upewniając się.
- Tak. Kilka dużych, białych pawilonów na sporym kawałku ziemi.
- Nie głupie to. Na pewno o tym pomyślimy - ten pomysł na prawdę mi się podoba. - A myślałaś już nad datą tego pięknego dnia? - zadałem pytanie, siadając na najbliższej, brązowej zwykłej ławce. Ewa zrobiła to samo.
- Tak dokładnie to nie, ale na pewno jakoś po porodzie. Nie chcę się teraz tym wszystkim przejmować. Później przyjedzie na to lepszy czas.
- Masz rację - zgodziłem się. - Nie chciałbym, żeby coś wam się stało.
- Ja też nie - brunetka oparła głowę o mój bark, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie.
- O mój Boże! To on! - usłyszałem za sobą krzyk. Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem pięć dziewczyn, które szybko do nas szły. Można nawet powiedzieć, że biegły.
- Możemy zrobić sobie z wami zdjęcie? - zapytała jedna, podchodząc bliżej, ale nie na tyle, by łamać naszą przestrzeń osobistą. Stała jakieś pół metra od nas.
- Co ty na to kochana? - zapytałem, spoglądając na zdezorientowaną dziewczynę.
- Ze mną też chcecie? - zapytała niepewna, poprawiając bladoniebieski sweterek, który miała na sobie. - Dobrze.
- Madison, patryknij nam focie - rzekła wyglądem najstarsza. Brunetka, niewiele starsza od Ewy, ubrana w niebieską sukienkę z czarnym paskiem na talii i tak ssamo czarnej marynarce. Dziewczyna,która poprosiła nas o zdjęcia, odeszła do nas i stanęła między nami, ustawiając się do zdjęcia. Uśmiechnąłem się lekko i po kilku minutach zdjęcia, z każdą z dziewczyn były zrobione. - Dzięki.
- Hej, Ewa, naprawdę jesteś w ciąży? - zapytała Madison, chwając swój aparat, do średniej wielkości drogiej z wyglądu torebki.
- Yyy... - Ewa zrobiła niepewną minę i spojrzała na mnie. Dyskretnie zaprzeczyłem ruchem głowy. - Nie. To był fałszywy alarm.
- Aha... Szkoda... Bo my - tu pokazała na dziewczyny obok niej. - Liczyłyśmy na to, że będziecie mieli dzidziusia.
To co powiedziała, to było miłe. Rzadko kiedy słyszałem jakieś dobre rzeczy o Eleanor, tym bardziej o Ewie. - Cieszę się, że akceptujecie osobę, którą kocham nad życie - pokazałem na Ewę, a ona uraczyła mnie swoim uśmiechem i zarumieniła się, gdy cała uwaga została skupiona na jej osobie.
- My tak, ale jest wiele fanek, które za wami nie przepadają - wyszeptała jedna z dziewczyn, której imienia nie znałem. Miała lekko kręcone włosy związane w schludny koński ogon na czubku głowy. Ubrana była w czarne spodnie dresowe i szarą bluzę z napisem " Blame ".
- Wiem to i doceniam, ale nie zmuszę nikogo, by polubił kogoś, kogo nie zna i nic o niej nie wie.
- Racja.
Dziewczyny nie były natrętne ani zaborcze, przez co udało nam się w spokoju i już bez żadnych niespodzianek wrócić do domu.
- Nie wiem czemu, nie pozwoliłeś mi, powiedzieć prawdy - powiedziała do mnie Ewa, od razu po przekroczeniu progu jej domu. Zdjąłem buty i od razu przeszedłem do salonu.
- Po prostu tak było najlepiej - powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie chciałem, by teraz ktoś się dowiedział o dziecku. To jeszcze za wcześnie.
- Najlepiej? A co to za różnica czy rozpowie to fanka, której mało kto uwierzy, bo przecież może zmyślać, czy jakaś gazeta, która wymyśla wszystko co popadnie, żeby tylko jakoś się kupy trzymało?! - pod koniec już krzyczała i mocno gestykulowała rękoma. Była wściekła.
- Nie denerwuj się misiaczku - próbowałem ją jakoś uspokoić, łapiąc za ramiona. - Po prostu nie chciałem im tego teraz mówić. Zrozum. To jeszcze za wcześnie. Nie chcę cię narażać na stresy bardziej niż to konieczne.
- Ciekawe, jak to będzie za miesiąc albo dwa, kiedy brzuch będzie widoczny. Zaczną wymyślać...
- Ewa! Uspokój się! - powiedziałem, podnosząc wyżej ton głosu. - Nie pozwolę was skrzywdzić. Masz do dyspozycji ochronę, masz mnie. Jeśli będzie taka potrzeba, to nabiorę cię ze sobą w trasę.
- Louis... - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale po prostu nie dokończyła zdania. Przytuliła się za to do mnie mocno, oplatając rękami moje plecy.
- Cii - szepnąłem cicho i pocałowałem ją krótko w szyję, w miejscu pod lewym uchem, gdzie najbardziej lubi.
- Tak bardzo się boję, że to mnie przerośnie - wyznała drżącym głosem w moją koszulkę.
- Damy radę. Jesteśmy w tym razem. Poradzimy sobie - powiedziałem zgodnie z prawdą. Byłem tego pewny. - Nie przejmuj się tym, co piszą w tych gazetach, okej? Bo inaczej będę musiał kazać komuś z ochrony, by wyrzucali je, zanim je zobaczysz - uśmiechnąłem się, widząc, jak na jej twarz wracają kolory.
- Dobra, dobra. Nie musisz być taki stanowczy. To do ciebie nie pasuje - złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku, w którym nasze języki walczyły o dominację.
- Wiem - powiedziałem w przerwie na oddech.
W chwili, gdy Ewa chciała coś powiedzieć, rozległ się dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Liama, zrobione na ostatniej gali. Nie wiem, jak ono znalazło się w moim iphonie, ale może zostać. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo?
- Cześć Tommo - usłyszałem po drugiej stronie poważny ton Liama.
- No cześć, co tam?
- Możemy do was wpaść z chłopakami? Jest sprawa do obgadania - powiedział w skrócie, a ja zacząłem się zastanawiać o co może chodzić.
- Dobra czekamy - zgodziłem się.
- Będziemy za pół godziny - Liam rozłączył się zaraz po tych słowach.
O jaką sprawę chodzi? Paul? Piosenka z jakimiś niedociągnięciami?
- Co chciał? - Ewa spojrzała na mnie wzrokiem pełnym ciekawości.
- Chłopaki coś obgadać, będą za pół godzinki.
Tak, jak zapowiedział brunet, o umówionym czasie, do drzwi zadzwonił dzwonek. Ewa poszła otworzyć, a ja czekałem na nich w salonie. Z korytarza dało się słyszeć odgłosy powitania i pytań jak dziewczyna się czuje. W sumie tak na dobrą sprawę, nie widzieliśmy się z chłopakami ze trzy tygodnie!
- Cześć chłopaki - przywitaliśmy się tradycyjnie, klepiąc po plecach. - A więc, co to za sprawa?
- Paul - rzucił hasłem Niall. Nasi goście rozsiedli się na sporej kanapie, umiejscowionej naprzeciw tej, na której aktualnie siedzę.
- No dawaj - byłem gotowy na wszystko. - Mamy coś na kształt planu - odezwał się pierwszy Zayn.
- A więc słuchamy - Ewa usiadła przy mnie na kanapie, uprzednio stawiając na stoliku srebrną tacę z czterema kubkami kawy i cukrem.
- Nie wiemy, czy to wypali i jakie będą tego efekty, ale zawsze warto spróbować. Chodzi o to, żebyśmy na własną rękę, po cichu, szukali menagera.
- I co dalej? - zapytałem. Sam pomysł nie był głupi, ale ryzykowny. Nie chcemy przecież, żeby ktoś się o tym dowiedział. A szczególnie Paul.
- Trzeba jak najdłużej trzymać w tajemnicy o kogo chodzi - dodał Liam. - Co myślicie? - spojrzał po naszych twarzach.
- W sumie... Jeśli nie ma innego... Od czegoś najpierw trzeba zacząć. Jeśli ten nie wypali, zastanowimy się nad innym, ale nie wiem, jak długo uda nam się zostać anonimowi - powiedziałem zgodnie z tym, co uważałem.
-Ja jestem za. Im prędzej zaczniemy w końcu działać, tym szybciej się go pozbędziemy i będziemy mogli w miarę normalnie, jak na nas, prowadzić swoje życie - wypowiedział się Harry, pierwszy raz od momentu przekroczenia progu domu. Spojrzałem na niego z podziwem. Jestem dumny z tego, co właśnie przed chwilą powiedział.
Co do tego, jesteśmy jednomyślni.
**** Kilka dni późnej ****
- Ewa, masz chwilę? - do mojego pokoju weszła niepewnie Diana.
- Jasne - mówiąc to, odłożyłam książkę, którą przed chwilą czytałam i skupiłam całą uwagę na blondynce. Ostrożnie usiadła obok mnie.
- Nie wiem od czego zacząć... - zaczęła niepewnie, nie wiedząc gdzie podziać wzrok.
- Najlepiej od początku - zachęciłam ją, łapiąc za dłonie.
- No bo... Chyba się pogubiłam we własnych uczuciach.
- To znaczy?
- Chodzi o Zayna.
Dziewczyna westchnęła i zaczęła bawić się sznureczkiem od swojej białej sukienki, w wyraziste kwiaty, koloru ecru. Spojrzała na mnie spowrotem po chwili ciszy i powiedziała:
- Ja chyba coś do niego czuję.
- Co dokładnie? - starałam się brzmieć w miarę normalnie, ale słowa przez nią wypowiedziane, po prostu mnie z radości rozpierały.
- Na pewno czuję się przy nim bezpieczna. Gdy się spotykamy, zawsze we wszystkim mi pomaga... Wstać, usiąść coś zrobić, gdy sobie nie radzę. Potrafi rozweselać mnie do tego stopnia, że zapominam o Bożym świecie! Wtedy jesteśmy tylko my. Godzinami siedzimy w jego domu i gadamy o głupotach, a on dalej nie ma mnie dosyć. Kiedyś... Mały dawał rundę swoich popisów i kopał. W końcu tak bardzo zabolało, że nie wiedziałam co się dzieje. Wtedy Zayn przyłożył prawą dłoń w to miejsce, delikatnie pogłaskał i zapytał, czy mniej boli. Poczułam dziwny uścisk i radość w sercu. Chyba dlatego, że nie uważa mnie za dziwkę... Ta radość. Po prostu cieszę się, że zmienił o mnie zdanie - w jej oczach zamajaczyły łzy. Otarła słone krople i kontynuowała: - Ja nie wiem, jak on to wszystko widzi, ale ja właśnie w ten sposób.
- Tak bardzo się cieszę! Myślę, że mogłoby wam się udać...
- Daj spokój. Co ty za pierdoły mi tu pociskasz.
- Nie wierzysz mi? Okej, to sama zobacz - sięgnęłam po telefon z małej, białej, drewnianej szafeczki nocnej i wyszukałam w galerii zdjęcie, które mnie aktualnie interesowało. Impreza u Nialla. Pokazałam go jej.
- Skąd masz to zdjęcie? - zapytała, wpatrując się w nie z uwagą i analizując każdy szczegół, powiększając je w wybranych przez siebie miejscach.
- Zrobiłam je, kiedy sobie oboje spaliście. Prawda, że słodko na nim wyszliście?
- Ale... Ja nie wiedziałam...
- Diana... On coś do ciebie czuje, coś więcej niż chęć pomocy czy przyjaźń.
- Ale...
- To zdjęcie, to, jak się tobą opiekuje, jak na ciebie patrzy... Mam wymieniać dalej?
Zawstydzona przez moje słowa, opuściła głowę, patrząc na swój brzuch, lekko się uśmiechając.
- Okej, może masz rację, ale... Ja nie będę w stanie spełnić jego oczekiwań jako kobieta. Jego, czy jakiegokolwiek innego faceta! Ugh! Nie ma nawet mowy o tym, by zobaczył mnie w bieliźnie, czy jakiejkolwiek intymne zbliżenie... Kiedyś... Kiedyś przyszedł kilka minut wcześniej, a ja brałam wtedy prysznic. Nie wpuściłam go tu, bo byłam w samym reczniku. Miałam takie dziwne przeświadczenie... Bałam się, że może coś mi zrobić, że skrzywdzi moje maleństwo - zaśmiała się przez łzy w oczach. - Musiał czekać piętnaście minut przed twoim domem, zanim ponownie otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka. Liczyłam na to, że będzie zły, że wykrzyczy mi w twarz to, że zmarnował tylko czas i ma dość mnie i moich humorków. A on nie miał żadnych pretensji. Jeszcze przeprosił, że przyszedł za wsześnie - skończyła swój monolog, płacząc głośniej.
Diana bardzo to przeżywa. Ja nie byłam w takiej sytuacji, jak ona. Owszem, miałam jakiegoś chłopaka po tym wszystkim, ale za bardzo na mnie naciskał na seks. Ale gdy mu w końcu powiedziałam o całej sytuacji i o tym, że nie jestem gotowa, następnego dnia zerwał kontakt i tyle go widziałam. Nie było, między nami "tego czegoś", bo nie rozpaczałam po nim. Było mi tylko źle, że potraktował mnie w taki sposób. Bez słowa wyjaśnienia dlaczego.
- Musisz mu powiedzieć co czujesz. Zaryzykować. Nie ma sensu, byś to przed nim ukrywała.
- Może masz rację. Ale boję się, że wyjdę na rozemocjonowaną idiotkę i mnie wyśmieje...
- Nie. Zayn nic takiego nie zrobi, możesz być pewna. Porozmawiajcie oboje na spokojnie. Dowiesz się, na czym stoisz.
- Dziękuję. Jesteś moim aniołem - dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością i lekko przytuliła do mojego boku.
- Nie ma za co. Zawsze ci pomogę - pogłaskałam ją po ramieniu.
- Wiesz co? Dziś to zrobię. Cokolwiek z tego wyjdzie, nie zarzucę sobie, że stchórzyłam.
- Bardzo dobrze.
- Wiesz, kiedy wracają z tego spotkania? - zmieniła temat, spowrotem siadając prosto na łóżku.
- Louis nie powiedział, dokładnie kiedy. Sam nie wie. Ta ich konspiracja skłania ich do tego, że wracają późno. Ostatnio wrócili gdzieś koło pierwszej w nocy, bo musieli zgubić reporterów i całe spotkanie się przedłużyło.
- O rany. A jak ty się czujesz?
- Dobrze. Całkiem dobrze. Na razie nic nie jest za bardzo uciążliwe - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Poczekaj, aż przyjdą zmiany nastroju. Będziesz nie do wytrzymania. Sama widziałaś, że przed chwilą jeszcze, siedziałam tu i rozklejona, jak kartka papieru, a teraz śmieję się, jak głupia - uśmiechnęła się lekko.
- No to Lou ze mną nie wytrzyma - zaśmiałam się ze swoich słów.
- E tam, da radę. Nie jest z tych, co to w najgorszej chwili pójdzie na piwo z kumplami, a biedną kobietę zostawi samą sobie.
- Wiem. Louis to taki mój jeden na milion - westchnęłam. Naprawdę tak uważam.
- O tak.
- Wiesz co? Mam ochotę na lody waniliowe i jakieś ciacho z toffi i herbatnikami. Co ty na to? Powinnam mieć wszystkie składniki - zaproponowałam z uśmiechem.
- Jestem jak najbardziej za!
Zeszłyśmy na dół do kuchni i zaczęłyśmy przygotowywać składniki na ciasto biszkoptowe. Miałam wizję na to, jak zrobię to ciasto. Diana wybiła jajka do miski i wsypała cukier, powiedziałam jej, żeby cały czas ubijała masę mikserem, aż nie powiększy swojej objętości conajmniej dwa razy. Gdy ten warunek został spełniony, wymieszałam delikatnie z mąką i wstawiłam do piecyka na pół godziny. W tym czasie Diana znalazła sporą paczkę herbatników, sprytnie schowaną przed Niallem. O dziwo w lodówce znalazłam śmietankę idealną do ciast i masę kajmakową.
- No co? Lubię słodkie rzeczy - powiedziała niewinnie Diana, gdy zapytałam, skąd to wzięło się w mojej lodówce.
- A więc to dziś wykorzystamy.
Ciasto się pięknie upiekło. Było równe z foremką. Zostawiłam je do wystygnięcia i miałyśmy chwilę czasu dla siebie, bo biszkopt musi być zimny, by go przekroić na pół i zacząć działać dalej. Nie chciało mi się robić do niego ponczu, bo też musiałby być zimny, inaczej wszystko by popłynęło zwarzone.
Ciasto gotowe, więc zrobiłam jeszcze budyń, taki najzwyklejszy.
- Dobra, możesz powoli ubijać tą śmietankę, bo zaraz nałożymy herbatniki i masę kajmakową - poinstruowałam dziewczynę, która zachwycona patrzyła, jak spokojnie kroję biszkopt wzdłuż. Nałożyłam budyń, porcję herbatników, masę kajmakową, znowu herbatniki i na to cieńszą warstwę biszkoptu, który mi został, a nie zrobiłam z niego posypki.
- Okej.
Diana wyłożyła mi trochę ubitej śmietanki na wierzch ciasta. Rozprowadziłam ją również po bokach i po kilku minutach mojego wzdychania na złe układanie się śmietany i śmiechu Diany, ciasto było gotowe. Dziewczyna posypała jeszcze wierzch pozostałością biszkoptu, który specjalnie zostawiłam na ten moment.
- Wyszło idealne! Jak z moich snów - pisnęła radośnie, biorąc nóż ze stołu krojąc sobie kawałek. - Chcesz?
- Nie, nie.
- Jakie to pyszne! - powiedziała z uśmiechem, zajadając się słodkością.
- Dzięki.
- Czemu nie pracujesz w jakieś piekarni albo cukierni? Za takie ciacho przyjmą cię od razu!
- Wiesz, moja historia z tym związana, jest dosyć dziwna.
- Ja mam czas - zachęciła mnie.
- Okej. No więc, jak jeszcze mieszkałam w Polsce, to pracowałam w jednej takiej piekarni - cukierni - zaczęłam opowieść.
- I co dalej?
- Tak... Znaczy, uczyłam się przez trzy lata. W pierwszym roku, zastanawiałam się, co ja tam robię. Byłam pewna, że zaczną mnie czegoś uczyć, a niestety było odwrotnie. Potem przyszła druga klasa, w końcu zaczęło się coś dziać. Mimo, że sporadycznie, byłam zadowolona, że nie robię tylko jednej rzeczy. A w trzecim roku... Czułam się tam jak pracownik. Z prawdziwego zdarzenia. Robiłam tam wszystko, stopniowo oczywiście. I dopiero wtedy wiedziałam, że to właśnie jest to, co chcę robić.
- Wow - powiedziała. - Więc czemu nie pracujesz w tej branży?
- Tam nie chciałam, a tutaj, chciałam zacząć od czegoś... Mniej stresowego.
- Aha, rozumiem.
- Smakuje? - zapytałam, patrząc, jak pochłania kolejny kawałek ciasta.
- Jest mega słodkie, ale takie pyszne, że chyba sama to zjem - powiedziała, wkładając do ust kawałeczek ciasta.
- Nie szalej, bo cię tylko jeszcze zemdli - uśmiechnęłam się i wzięłam ciasto, chowając je do lodówki.
- Ale... - patrzyła na moje poczynania z otwartymi ustami. - Ale...
- Potem sobie zjesz. I zostawimy coś chłopakom - powiedziałam.
- Dobra - powiedziała zrezygnowana. - Pyszne.
- Dzięki.
Usłyszałam zgrzyt otwieranego zamka w drzwiach i po chwili trzask zamykanych drzwi.
- Cześć - w progu kuchni stanął Louis a za nim Zayn. Cali mokrzy.
- Co wam się stało? - zapytała Diana, wstając z krzesełka.
- Ulewa nas dogoniła - poinformował nas Zayn. - Idziemy się ogarnąć.
Oboje, już nic nie mówiąc, poszli schodami do góry i usłyszałam jeszcze trzask drzwi od pokoi.
- Chyba nie lubą deszczu - stwierdziła Diana, wkładając brudny talerzyk do zmywarki.
***************
Okej.
Witajcie kochani, po tak długiej przerwie!
Ale rozdział wyszedł długaśny! Mam nadzieję, że nie zasnęliście w połowie, lub na początku...
Okej, teraz sprawy organizacyjne!
Otóż, niedługo wrzesień i te sprawy. Planuję kolejny rozdział na 6 września, ale to jeszcze nie jest nic pewnego.
Dalej, tak jak rozdziały pojawiały się przez cały poprzedni rok co tydzień, tak teraz na pewno nie będą. Będę chciała poświęcić rozdziałom więcej czasu, by były lepsze, to raz. Dwa to to, że skończyłam szkołę, zaraz egzamin i praca, więc sami rozumiecie = mniej czasu.
Będę was informować pod rozdziałami o dalszych rozdziałach.
No, to chyba tyle, co chciałam powiedzieć. Jak macie jakieś pytania, to śmiało!
A! No i najważniejsze!
Chciałabym was wszystkich prosić o szczerą opinię o tym blogu. Nie bójcie mnie skrytykować, jeśli tak będziecie uważać.
To dla mnie naprawdę bardzo, bardzo ważne.
<3
Nie zasnęłam xD wytrzymałam cały rozdział
OdpowiedzUsuńLubie kiedy twoje rozdziały są takie długie i ciesze się, że masz zamiar takie pisać :))
Aww Diana i Zayn <3
Niech już się pozbędą tego Paula, mam tylko nadzieje, ze nie wymyśli czegoś nowego i bez problemu znajdą nowego menagera
Okej to ja powiem szczerze, od tego czasu co ja czytam twojego bloga widzę, że robisz się coraz lepsza, wtedy też dobrze układałas zdania i w ogóle, ale teraz widać, że wkroczyłaś juz na wyższy poziom
Jestem z ciebie dumna bo widać, że ciągle uczysz się bycia lepszą <3 i życzę Ci, żeby Ci się udało
Rozdział świetny, pozdrawiam i czekam na kolejny :*
Ja nigdy na twoich rozdziałach nie zasypiam xxd . Uwielbiam jak rozdziały są długi a szczególnie u cb <3 Rozdział jest super . Zayn i Diana takie ogromniaste love i awwww <3
OdpowiedzUsuńJezusie niech ten Paul idzie do diabła i niech nie wraca chłopcy dadzą mu kopa w tyłek i dziękuje do widzenia.
Jeśli mam być szczera ( a zawsze jestem) . Dla mnie jesteś bardzo dobra pisarką lubię jak piszesz . Jesteś z dnia na dzień coraz bardziej lepsza . A ja coraz bardziej zakochuje się w twoim opowiadaniu<3 Muszę powiedzieć ci w sekrecie , że to moje ulubione. ale ciii nikt nie może się dowiedzieć tylko ty i ja xd haha.
Widać , że starasz być się coraz bardziej lepsza i życzę ci z całego serca , abyś pisała jeszcze lepiej ( nwm czy się da no ale..cii xd )
Jeszcze raz mówię rozdział jest super nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i życzę dużo weny.
PS: Ale się rozpisałam xd
PS2: Zapraszam do siebie na nowy blog kochana .
http://ashton-michael-blog.blogspot.com/2015/08/rozdzia-1_14.html
Genialny <3
OdpowiedzUsuńEwcia moje biedna zasłabła
Niall bohater aww <3
Cudowne i pozostało mi tylko czekać na następny <3
zapraszam do siebie
http://secret-fanfiction-ff.blogspot.com/ dzisiaj pojawi się rozdział po krótkiej przerwie
pozdrawiam xoxo
Twój blog strasznie, ale to strasznie...
OdpowiedzUsuńMi się podoba!
Mam nadzieje, że z Ewą bd okey :*
Czekam na nn :)
U mnie w Nanny już rozdział, zapraszam <3.
Nie zasnęłam :) super rozdział :)
OdpowiedzUsuńBlog bardzo mi się podoba :)
PS. Czekam na kolejny rozdziały i imaginy z twojej strony <3
UsuńPS2. U mnie nowy post :) Zapraszam <3
http://karmelkowe-blogowanie.blogspot.no/2015/08/ogoem-cytaty-zyciem-2.html
"wziął ode mnie butelkę wody i jedną tabletkę, po czym popił ją wodą" - takich kwiatków (w sensie powtórzeń) jest nagminnie dużo.
OdpowiedzUsuńJa nadal doszukuje się w tym fabuły, bo to już 61 rozdział, a fabuły nadal brak. Tak naprawdę szukam sensu pisania i widzę go w pisaniu o czymś, a u ciebie się nic nie dzieje - opisujesz czasami nudne dni, typowe, choć chwilami wymuszone dialogi. Mam wrażenie,że piszesz gdy wpadnie ci do głowy jakiś pomysł, na żywioł, a nie pod plan wydarzeń, czyli, że nie masz obmyślanej fabuły. Wybacz mi szczerość, ja tylko piszę jakie odniosłem wrażenie. Trochę takie jakby to był blog o modzie - bo prócz opisów ubrań i fryzur, to niczego tu nie ma!
Masz plan wydarzeń? Pomysł na zakończenie? Po drodze są wątki, które fascynują, są ciekawe, może w jakimś stopniu tajemnicze?
Opowiadanie nie musi być dobre, ale musi wzbudzać emocje, to samo bohaterowie, muszą wzbudzać jakieś uczucia. Twoi we mnie nie wzbudzają nic - są bo są. Jedynie ten Paul, pomimo, że skurwiel, to jest inny od pozostałych, a co za tym idzie też wyrazisty i... lubię go, jako jedynego, bo on jako jedyny we mnie wzbudza jakieś emocje, a nie tak jak reszta - postacie z tektury.
Mam wrażenie, że bohaterowie mówią dla samego mówienia, bo z ich dialogów zupełnie nic nie wynika. Te dialogi w większości nużą, do niczego nie prowadzą, nie rozwijają akcji, nie są fascynujące, ani emocjonalne. Mnie chyba brak w tym jakieś kontrowersji, czegoś co by mnie zszokowało.
Jak dla mnie jest nudno, bo oni tylko rozmawiają, robią zdjęcia, całują się i balują (gdzie tu fabuła?). Ja nie fascynuje się tym zespołem i nie zajaram się samymi imionami gwiazdeczek, ja szukam fabuły, czegoś co będzie ciekawe, co sprawi, że twoje opowiadanie będzie o czymś i jednocześnie będzie inne od opowiadań innych, bo na tym polega autorstwo, by wymyślić coś oryginalnego i przekazać to tak by zaciekawiło innych.
"nabiorę cię ze sobą w trasę" - zabiorę (literówek też jest sporawo).
Przepraszam, że nie dałam wcześniej koma, ale nie było mnie w tym czasie w Polsce ;)
OdpowiedzUsuńNo to tak; przy twoich rozdziałach jakakolwiek drzemka nie wyjdzie, choćby się chciało z całych sił. Wszystko jest tak emocjonujące i podnoszące poziom adrenaliny, że naprawdę jest genialnie. Wątki są tak super dalej ciągnięte, że wiesz mi lub nie, zaczęłabym czytać kolejny rozdział, bo znów zaczyna się robić ciekawie :D Szkoda tylko, że rozdziały będą rzadziej, no ale to jest zrozumiałe. Raz, że chcesz je dopracować, a dwa, jak sama wspomniałaś, praca. Rozdział bardzo mi się spodobał i z niecierpliwością czekam na kolejny <3
Wow! Hej, długo mnie nie było O.o Przepraszam, Ah to wakacje XD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ; 3 wgl dzięki za przepis na ciacho heh :3 :D
Nie mogę się doczekać momentu kiedy Diana wyzna love Zayn'owi ♥
Świetnie ci idzie pisanie ;^ zazdroszczę ze masz czas w wakacje ;p
Ja to mam wieczny kocioł ;o chociaż może to i dobrze ;)
No nic :)
Powodzenia w dalszym i dużo weny ♡
Całuski xx
Hej!!!<3
UsuńJak miło mi cię tu widzieć i czytać!
Rany, myślałam, że zginęłaś na tych wakacjach:)
A proszę bardzo, smacznego!
Miejmy nadzieję, że niedługo*
Czas jako taki mam, troszku mało, ale ile jest to jest.
Mam nadzieję, że niedługo i u ciebie będziemy się czytać! <<<333
Mam nadzieję, ale w końcu nie wiem, bo wyszło tak że jak mnie nie było moja kuzynka zepsuła mi laptop :/ Ale już tworzę jakiś plan, więc jest nadzieja :)
UsuńCałuski :*
Ufffff
UsuńLiczę na twoją mądrą główkę i ten plan! <<<3
Heh :3 Mądra główka już ma kompa, właściwie to notebook'a, ale co tam ;D Komp jest komp :3
UsuńU mnie 2 nowe posty! <3 Wracam do żywych! :D
Buźka! :* xx
Rozdział jest ciekawy, i szczegółowy. Na pewno będę wpadać kiedy tylko znajdę czas.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i pozdrawiam xx