poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 33

NIEWIELU Z WAS PRZEJĘŁO SIĘ MOJĄ MAŁA, DROBNĄ PROŹBĄ O KOMENTARZ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM... OKEJ
DZIĘKI TYM KTÓRZY JEDNAK SKOMENTOWALI!!




*** Oczami Ewy ***

Ubraliśmy kurtki i buty i wyszliśmy na powietrze. Cały czas miałam w głowie słowa Louisa. I nie chodzi mi tu o spacer, bo wiem, że to nie jest zwykły spacer.
Ale wracając do moich myśli.
Ja miałabym mieszkać z jakąś siksą pod jednym dachem i patrzeć jeszcze na to, jak się na moich oczach do niego klei?! Nie doczekanie!
-Wiesz, co zaraz zrobimy?- przerwał moje przemyślania, uściskiem ręki.
-Wiem Loui.
Chłopak dyskretnie rozejrzał się za reporterami, ale nie musiał się zbytnio wysilać, bo prawie deptali nam po piętach.
-O czym myślisz?
-O twojej świetnej propozycji.
-I co?
-Uważam, że świetna to ona nie jest.
-Czyli nie?
Pokiwalam przecząco głową.
-Ale dlaczego?!- wrzasnął i odsunął się ode mnie.
-Już o tym rozmawialiśmy! Jak ty to sobie wyobrażasz?!- stanęłam w miejscu. On też. -Że we tróję będziemy sobie szczęsliwie mieszkać?! Niedoczekanie!
-Ale Ewa...
I teraz wpadłam na pomysł. Moze go zbije z tropu, ale można trochę ubarwić, nie?
-Nie Louis! Ty już lepiej nic nie mów! A może ty chcesz, żeby z nami zamieszkała, bo ją przeleciałeś i jest w ciąży, co?!
I faktycznie. Chłopak patrzył na mnie oniemiały, jakbym to ja była w ciąży w wieku 16 lat i dopiero teraz mu o tym powiedziała.
-Co? Jak mogłaś tak pomyśleć?- do mnie i spróbował objąć. Wymsknęłam mu się a przy okazji odrzuciłam jego dłonie.
-No kto normalny stawia takie warukni swojej dziewczynie?! Wiesz co Louis, chyba dobrze będzie jeśli na razie damy sobie spokój ze sobą.
Odeszłam szybko. Za mną był mój cień. Tak jasno było od fleszy. Masakra. Sama siebie się boję. Postanowiłam szybko wrócić do domu.
Oparłam się o drzwi i westchnęłam. Jej, nie wierzę, że to zrobiliśmy. To było bardziej nieprawdopodobne niż to, że poszłabym z Lou teraz do łóżka. No właśnie, niech on już wraca!
Zdjęłam kurtkę i buty i w skarpertkach poleciałam na górę do sypialni.
Nie zdążyłam dobrze wejść do łazienki, kiedy na dole usłyszałam otwieranie drzwi i rzut kluczy na szafkę. Oho, Louis. Muszę mu powiedzieć, że to co u tam wykrzyczałam na dworze to prawda.
-Louis?!- zawołałam i wróciłam do sypialni.
-Nie krzycz, jestem przecież- objął mnie w talii.
-Louis... Bo musimy pogadać...
-No słucham ciebie- usiedliśmy na łóżku.
-Bo... Teraz na dworze, cokolwiek to było...
-To było świetne!
-Nie przerywaj mi!
-Dobrze już- złapał mnie za ręce.
-Boo... Ja naprawdę tak sądzę- popatrzyłam na niego. Nie pewnie przygryzłam wargę.
-Z tym mieszkaniem?
-Dokładnie. 
-Ale dlaczego nie chcesz?
-Louis no. A jak ty to sobie wyobrażasz?
-Normalnie. Ona będzie tylko na doczepkę.
-Boże Louis!- westchnęłam zirytowana. -Chcesz żebyśmy się pozabijały?!  Jak ja mam ci wytlumaczyć, że to będzie jedna wielka porażka? Że wszyscy na tym ucierpimy?
-Ewa ja... Tak bardzo chcę mieć cię przy sobie... - złapal się za głowę i potargał włosy. -Dobrze. Jeśli nie ma innej opcji wyprowadzisz się tak jak chce ten pucołowaty kretyn.
-Ja tez chcę, żebyś był przy mnie... Ale co na to możemy poradzić?? Tyle razy się nad tym zastanawialiśmy i jakoś do rozwrozwiązania nie doszliśmy.
Chłopak nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił do siebie. Staliśmy tak jakiś czas w ciszy w swoich ramionach i było tak błogo...
Aż ten nasz błogi stan przerwał dźwięk telefonu.
-Halo?- odebrał. -Tak, super... Uhm... No. Kiedy?! Do reszty cię pojebało?! Mało ci jeszcze?! 
Louis rozłączł się i rzucił telefonem o panele tak, że wyleciała obudowa wraz z baterią i znalazła się obok drzwi do łazienki. Patrzyłam na to spkojnie, pozwalając mu się opanować.
-Czego chciał? To Paul, prawda?- zapytałam gdy się uspokoił.
-Pogratulował nam świetnej scenki. I powiedział jeszcze, że...
-Że?- kucnęłam przed nim obok łóżka.
-Że jutro się wyprowadzasz- spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
-Ale...
Chłopak pociągnął mnie do siebie i mocno przytulił, trzymając mnie za pośladki oczywiście.
-Louis spokojnie- pogłaskałam go po głowie. Siedzałam przodem ns jego kolanach.
-Nie mogę. Bez ciebie to nie będzie to samo życie. Nie widzę go. Nic juź teraz nie widzę.
-Nie mów tak. Uda nam się jskos spotkać, wiesz?
-Tak. Zawsze coś wymyślę- zaśmiał się lekko.
-No widzisz? I ten twój świetny plan o wpadaniu do mnie w nocy, pamiętasz?- próbowałsm znaleść jakies dobre strony tego, ale prawda była taka, że wraz z oznajmieniem przez Lou, że mam się wyprowadzić, pękło mi serce. Na takie drobniutenkie kawełeczki, jakby ktos je posiekał. Tasakiem i dadatkowo wrzucil w blender. Nic z niego nie zostało.
-Ewa?- zapytał po dlugiej ciszy.
-Tak?
-Chodźmy spać. Jestem wykończony.
-Okej, ja też padam.
Chłopak wstał i razem ze mną wszedł do łazienki.



*****
Proszę, oto rozdział.
Nie fajnie wyszło, co?
No cóź, taka tu kolej rzeczy!

Do następnego!!
<3

6 komentarzy:

  1. JAJBWHSUJWHSHZJSHGSG
    Boski ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie, nie, nie
    mogę zabić Paula?
    Genialny rozdział <3
    Czekam na następny ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdzial czekam na nastepny zycze duzo weny .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chyba padnę :D Jakie cudne :))
    Już nie mogę doczekać się kolejnego :**
    Całuski <<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny, lecę czytać następny!♥

    OdpowiedzUsuń