Wybiła godzina 20 i wyszłam z pracy. Na parkingu z tyłu budynku stoi auto Tommo. Wsiadłam i od razu pocałowaliśmy się w usta.
-Cześć kochanie- powiedział i zaraz odpalił auto.
-Cześć.
-Jak w pracy?
-Wyobraź sobie, że wszyscy wiedzą już o tym, że nasz związek się rozpada. A na dodatek będziemy mieli nowego szefa od nowego roku-westchnęła.
-A Nicole?
-Nie wiem. Nawet się z nią dziś nie widziałam.
-Facet?
-Co facet? - nie zrozumiałam pytania.
-No szef? To będzie facet?
-Tak.
-Mam się czuć zazdrosny? - spojrzał na mnie z brwiami podniesionym do góry.
-Nie- złapałam jego dłoń, którą trzymał na biegach. - Choćby był Bogiem, ja na niego nigdy nie spojrzę tak ja na ciebie.
-Oh kochanie, jakie to romantyczne- udał, że ściera łzę.
-Louis- trzepnęłam go w ramię.
Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam i otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i buty i weszliśmy do kuchni.
-Co zjesz? - zapytałam i zajrzałam do lodówki.
-Ciebie- podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
-A tak na serio?
-Cokolwiek.
Zrobiłam najzwyklejsze kanapki. Zjedliśmy je.
-No to co? Idę się pakować westchnęła i wstałam z jego kolan. Zatrzymał mnie swoją ręką.
-Ale że teraz? - zapytał tak smutno, że mnie samej zrobiło się jeszcze bardziej smutno.
-Wyprowadzam się dzisiaj, zapomniałeś?
-Nie.
-Ja też.
Puściłam jego dłoń i udałam się na górę za sobą słyszałam jak Louis idzie za mną. Weszłam do jeszcze naszego pokoju. Wyciągnęłam walizki i zaczęłam się pakować. Louis tylko na to patrzył.
Westchnął i usiadł na łóżku.
-Wiesz jak się teraz czuję?
-Jak? - odpowiedziałam.
-Jakbyś się wyprowadziła po rozwodzie- prychnął.
-A ja mam mieszane uczucia. To wszystko jest jakieś pokręcone...
-Tak. Zdecydowanie. Ty masz jeszcze w miarę spokojnie pracę. A ja? Sam za sobą czasem nie mogę nadążyć.
Zaśmiał się. Ja tylko się uśmiechnęłam.
-Coś mi się przypomniało.
-Co takiego? - zasnęłam jedną walizkę i ustawiłem ją do pionu.
-Na tym żałosnym spotkaniu, dowiedziałem się, kim będzie moja nowa 'partnerka' - zrobił cudzysłów. Szczerze? Przeraziłam się.
-Kim?
-Diana T.a sekretarka ze studia.
Aż sobie usiadłam.
Ta cycata blondynka?! Bez jaj.
-Zartujesz sobie teraz ze mnie?- usiadłam obok niego i spojrzałam musi twarz.
-Nie- podniósł się do pionu.
-Boże - załamałam się.
-Będzie dobrze- przytulił mnie do siebie. Westchnęłam.
-Mam nadzieję...
-Zobaczysz, poradzimy sobie.
Louis zniósł moje walizki na korytarz i zamówił taksówkę, którą zamówił jakiś czas temu a ja s ie temu przyglądam. Zakazał mi po prostu cokolwiek robić.
-Taksówka będzie za 10 minut- podszedł, mówiąc to do mnie. Objął mnie, jak to miał w zwyczaju, w talii.
-Dobrze.
-Jutro do ciebie wpadnę. I będę całą noc- wyszeptał mi na ucho. Jak zwykle się zarumieniłam.
-Dobrze, będę na ciebie czekać.
-Będziesz?
-Uhm.
Na dworze zatrąbił kierowca czekający na mnie.
-Musze juz iść...
-Wiem.
-Ale żeby Iść, musisz mnie puścić - zaśmiałam się z nim.
-Okej, idź- powiedział i doprowadził mnie do drzwi. Nacisnęłam klamkę a Louis w tym samym momencie wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek tak, jakby to był nasz ostatni pocałunek w życiu.
-Jeszcze raz- zażądałam, gdy się ode mnie oderwał. Spełnił prośbę.
-I jeszcze raz na jutro- powiedział po czym cmoknął mnie jeszcze raz.
-Jeszcze raz-uśmiechnął mi się w usta.
-Wedle życzenia.
Po czym zabrałam torebkę i wyszłam z jego domu. Jeśli zostałabym tam jeszcze dłużej to pewnie bym już nie wyszła...
Podałam kierowcy adres i wsiadłam do taksówki.
****************
Rozdział kolejny mam dla was.
Co sądzicie?
Jakiś kiepski, nijaki.
Piszcie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
-Cześć.
-Jak w pracy?
-Wyobraź sobie, że wszyscy wiedzą już o tym, że nasz związek się rozpada. A na dodatek będziemy mieli nowego szefa od nowego roku-westchnęła.
-A Nicole?
-Nie wiem. Nawet się z nią dziś nie widziałam.
-Facet?
-Co facet? - nie zrozumiałam pytania.
-No szef? To będzie facet?
-Tak.
-Mam się czuć zazdrosny? - spojrzał na mnie z brwiami podniesionym do góry.
-Nie- złapałam jego dłoń, którą trzymał na biegach. - Choćby był Bogiem, ja na niego nigdy nie spojrzę tak ja na ciebie.
-Oh kochanie, jakie to romantyczne- udał, że ściera łzę.
-Louis- trzepnęłam go w ramię.
Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam i otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy kurtki i buty i weszliśmy do kuchni.
-Co zjesz? - zapytałam i zajrzałam do lodówki.
-Ciebie- podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
-A tak na serio?
-Cokolwiek.
Zrobiłam najzwyklejsze kanapki. Zjedliśmy je.
-No to co? Idę się pakować westchnęła i wstałam z jego kolan. Zatrzymał mnie swoją ręką.
-Ale że teraz? - zapytał tak smutno, że mnie samej zrobiło się jeszcze bardziej smutno.
-Wyprowadzam się dzisiaj, zapomniałeś?
-Nie.
-Ja też.
Puściłam jego dłoń i udałam się na górę za sobą słyszałam jak Louis idzie za mną. Weszłam do jeszcze naszego pokoju. Wyciągnęłam walizki i zaczęłam się pakować. Louis tylko na to patrzył.
Westchnął i usiadł na łóżku.
-Wiesz jak się teraz czuję?
-Jak? - odpowiedziałam.
-Jakbyś się wyprowadziła po rozwodzie- prychnął.
-A ja mam mieszane uczucia. To wszystko jest jakieś pokręcone...
-Tak. Zdecydowanie. Ty masz jeszcze w miarę spokojnie pracę. A ja? Sam za sobą czasem nie mogę nadążyć.
Zaśmiał się. Ja tylko się uśmiechnęłam.
-Coś mi się przypomniało.
-Co takiego? - zasnęłam jedną walizkę i ustawiłem ją do pionu.
-Na tym żałosnym spotkaniu, dowiedziałem się, kim będzie moja nowa 'partnerka' - zrobił cudzysłów. Szczerze? Przeraziłam się.
-Kim?
-Diana T.a sekretarka ze studia.
Aż sobie usiadłam.
Ta cycata blondynka?! Bez jaj.
-Zartujesz sobie teraz ze mnie?- usiadłam obok niego i spojrzałam musi twarz.
-Nie- podniósł się do pionu.
-Boże - załamałam się.
-Będzie dobrze- przytulił mnie do siebie. Westchnęłam.
-Mam nadzieję...
-Zobaczysz, poradzimy sobie.
Louis zniósł moje walizki na korytarz i zamówił taksówkę, którą zamówił jakiś czas temu a ja s ie temu przyglądam. Zakazał mi po prostu cokolwiek robić.
-Taksówka będzie za 10 minut- podszedł, mówiąc to do mnie. Objął mnie, jak to miał w zwyczaju, w talii.
-Dobrze.
-Jutro do ciebie wpadnę. I będę całą noc- wyszeptał mi na ucho. Jak zwykle się zarumieniłam.
-Dobrze, będę na ciebie czekać.
-Będziesz?
-Uhm.
Na dworze zatrąbił kierowca czekający na mnie.
-Musze juz iść...
-Wiem.
-Ale żeby Iść, musisz mnie puścić - zaśmiałam się z nim.
-Okej, idź- powiedział i doprowadził mnie do drzwi. Nacisnęłam klamkę a Louis w tym samym momencie wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek tak, jakby to był nasz ostatni pocałunek w życiu.
-Jeszcze raz- zażądałam, gdy się ode mnie oderwał. Spełnił prośbę.
-I jeszcze raz na jutro- powiedział po czym cmoknął mnie jeszcze raz.
-Jeszcze raz-uśmiechnął mi się w usta.
-Wedle życzenia.
Po czym zabrałam torebkę i wyszłam z jego domu. Jeśli zostałabym tam jeszcze dłużej to pewnie bym już nie wyszła...
Podałam kierowcy adres i wsiadłam do taksówki.
****************
Rozdział kolejny mam dla was.
Co sądzicie?
Jakiś kiepski, nijaki.
Piszcie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
O, no w końcu :*
OdpowiedzUsuńoni są taką słodką parą, że nie mogę po prostu ;))
No mam nadzieję, że Lou przyjdzie do niej na noc ^^
super rozdział
czekam na next <3
No w końcu w końcu! <3
UsuńNast.juz niedługo <33
Super :D ciekawe co ztego wyjdzie xD
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i weny życzę :*
Dzięki!
UsuńZobaczymy!
<3
Jest zajebisty! Jak na normalność pożegnań, zrobiło mi się ich szkoda... Weny życzę i czekam nn♥
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńTobie też dużo weny życzę!!
<3
Piękności ^^
OdpowiedzUsuńCudeńko, lubię takie spokojne :3
Mam nadzieję, że ktoś W KOŃCU spieprzy Paul'owi face'a i ten NARESZCIE pozwoli tej IDEALNEJ parze być razem <<3
Trzymam kciuki :)
Weny życzę :**
Całuski <<3
Powiem tak:
UsuńKiedyś to nastąpi. Ale w jakich okolicznościach!
Też nie lubię Paula, no ale cóż...
Taka ja wredna...
<3
Rozdział jest cudny, nie pisz głupot. Mnie również Paul nie miłosiernie wkurza! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńhttp://secret-harrystyles.blogspot.com/
Dziękuję za opinię i witam!
UsuńJuż niedługo!!
<3
Boski rozdział
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kiedy będą mogli być razem
Genialny :D
Czekam na kolejny
Dużo weny
Buziaki
Mela:**
Dzięki
Usuń:)
świetny ;)
OdpowiedzUsuń