Po śniadaniu spędziliśmy jakiś czas z dziewczynami, oczywiście bez Lottie, w salonie. Jakiś czas? Prawie cały dzień! Na zegarze jest już 15! Małe dzieci mnie pochłaniają...
-To co, może zrobienia do jedzenia? - zapytała Joannah i popatrzyła po nas.
-Nas nie będzie. Zaraz wychodzimy - powiedział Louis i spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.
-Aha, no dobrze, że powiedziałeś.
Chłopak pociągnął mnie za dłoń na korytarz.
-Ubieraj się.
-Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy byłam już ubrana.
-Zobaczysz.
Wyciągnął mnie z domu. Po jakimś czasie zapytałam:
-Powiedz mi gdzie idziemy - poprosiłam, gdy minemęliśmy budynki i powitała nas pusta przestrzeń. Powoli to zamierzchało.
-Nie. Jesteśmy już niedaleko - ściągnął moją dłoń i przesunął bliżej siebie.
Przeszliśmy jeszcze chwilę i zatrzymaliśmy się takiej jakby bramy ze zarośniętych ze sobą drzew. Gałęzie piłę się wysoko i mimo ciemności, które nas ogarniały, widziałam je bardzo dokładnie.
-To jeszcze nie tu- weszliśmy głębiej, 'przez bramę' i znaleźliśmy się w... Cudnym miejscu.
Była to, oświetlona przez dwie lampy duża polana z łaską i strumykiem. A wokół niezliczoną ilość drzew, większych i mniejszych, co za pewne daje cudowny obraz w lato.
Louis zaprowadził mnie do ławki. Nic nie mówiłam. Jestem zbyt oczarowana tym miejscem, by cokolwiek powiedzieć.
-Ślicznie tu, - przerwałam tą niezmąconą ciszę, przerywaną tylko szumem wody.
-Wiem. To taka moja odskocznią od wszystkiego. Zawsze tu przechodziłem przemyśleć coś.
-Czemu tu przyszliśmy? - zapytałam i wtuliłam się w niego.
-Chciałem Ci pokazać to miejsce. Jesteśmy tu tylko my, żadnych paparazzi, ciekawskich oczu ani mojej mamy- przy ostatnich słowach zaśmiał się i potarł moje plecy.
-Tak, to prawda. Założę się, że w lato jest tu zajebiście.
-A żebyś wiedziała. Wszystko jest takie zielone i pełne życia... Przyjedziemy tu we wakacje, sama się przekonasz- cmoknął mnie w czoło. Uśmiechnełam się na te słowa. Oparłam głowę o jego bark i westchnęłam. Mogłabym tak zostać do końca świata. Niczego więcej nie potrzebuję.
-Wracamy- zarządził, gdy spędziliśmy tu jakiś czas śmiejąc się i rozmawiając na przeróżne tematy.
-Okej.
-Ale najpierw zajrzymy w jeszcze jedno miejsce.
Czasem za nim nie nadążam.
-W jakie miejsce?
-Zobaczysz. Teraz, nie będzie za dużo widać, ale chcę, żebyś ze mną tam poszła. Okej?
-Z tobą wszędzie- powiedziałam. Przytulił mnie do siebie i szliśmy tą drogą którą szliśmy na polanę.
Przy drodze która prowadziła do domu Lou, chłopak skręcił w lewo, jak się po chwili okazało znajdowaliśmy się w parku. Sporo ławek, drzew wokoło...
Nie wiedziałam, gdzie idziemy, ale ufam Lou.
-Loui, daleko jeszcze?
-Nie, już niedaleko - powiedział radośnie. - Zamknij oczy, proszę - poprosił a ja z rosnącą ciekawością zamknęłam oczy. Co on znowu planuje?! - A teraz idziemy, cały czas prosto.
Po kilkunastu krokach kazał się zatrzymać.
-Dobrze, teraz możesz powoli otworzyć oczy- polecił.
Tak też zrobiłam i przez moment oślepił mnie jasny blask. Gdy po chwili oczy przyzwyczaily się do jasności, ujrzałam coś co chwyciło mnie za serduszko.
Piękne.
Takie słowo pojawiło się w mojej głowie.
-Louis... - zaparło mi dech.
-To dla ciebie- objął mnie w talii i oparł twarz o mój bark. I jestem pewna, że się uśmiecha.
-To jest śliczne! - odwróciłam się tak że byliśmy twarzą w twarz. - Dziękuję - wtulilam się w niego.
-Podoba Ci się?
-Cudowne- podniosłam wzrok na niego i uśmiechnęłam się.
-Cieszę się.
Przybliżył się do mnie troszkę i złączył nasze usta w lekkim pocałunku.
-A teraz jeszcze jeden punkt dzisiejszego wieczoru- oznajmił i poprowadził mnie wokół dzieła, za którym zobaczyłam koc a na nim kosz piknikowy.
-Zapraszam.
I tak oto spędziłam najcudowniejszy wieczór z najcudowniejszym chłopakiem chodzącym po tej ziemi.
-Jak Ci się podobał dzisiejszy wieczór? - zapytał, gdy wracaliśmy do domu.
-Najlepszy wieczór w moim życiu - powiedziałam z uśmiechem przytulona do niego.
-Cieszę się. Mógłbym tak codziennie.
-Ja też.
Po kilku minutach dotarliśmy do domu. Światła pogaszone, cisza w domu. Już tak późno?!
-Louis, która godzina?
-Poczekaj... - zajrzał do kuchni i po zapaleniu światła, powiedział :- 1.42.
-Co? - zaśmiałam się zdziwiona. No nie wierzę. Tak, długo tam byliśmy?!
-Najwyraźniej.
-Ale było warto.
-Tak.
Szybko, ale i cicho, weszliśmy na piętro.Ni dobra, nie zbyt cicho, bo z Louisem to nie taka łatwa sprawa wejść cicho do pokoju.
Gdy już już mieliśmy wchodzić do pokoju, gdy nagle usłyszeliśmy głos.
-Louis... Chciałabym z wami porozmawiać - Lottie zapaliła światło przy drzwiach do pokoju Lou.
*******
No, proszę. W tym tygodniu, wyrobiłam się wcześniej z rozdziałem!
I jestem z tego powodu dumna!
Jej, to już 40 rozdział!
Wyszło romantycznie jak na moje oko :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!
(a przy okazji dajesz mi wielkiego kopa do pisania)
Genialne
OdpowiedzUsuńCiekawe o czym bd rozmawiac
Boskie :*!
Bardzo romantycznie :*
OdpowiedzUsuńboski rozdział jak zawsze ;))
Ciekawe o czym Lottie chce porozmawiać. ..
juz się boję xD
nieładnie tak przerywać w TAKIM momencie
<3
Do następnego i dużo weny życzę (mam nadzieje ze dałam kopa :3)
Świetny :) czekam na nn i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńkarmelkowe-blogowanie.blogspot.no
( przepraszam za spam :/)
Słodziaśny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem o co chodzi Lottie...Hmm...Pewnie chce przeprosić Ewę i ogółem się wytłumaczyć, a może i nie, zaskocz mnie ;)
Piękny rozdziałek, świetnie piszesz <3
Pozdrawiam i dużo weny życzę <3
mega się cieszę, że się "pospieszyłaś" ;DD
KC <3
Genialny rozdział nie mogę się doczekać następnego zycze weny kocham ten blog
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? :) Informuj nas o nowym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńRozdział piękny i słodki :) Życzę weny i zapraszam do nas
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
SPAM
OdpowiedzUsuńWH, nie ma jakiegoś większego opisu. Może uda mi się zachęcić Cię cytatem. "Statystycznie prawdopodobieństwo miłości od pierwszego wejrzenia"
Jednak możesz być całkowicie pewna, że nie jest to historia skupiająca się tylko i wyłącznie właśnie na tym - miłości od pierwszego wejrzenia. Bo choć Me i Harry'ego ciągnie do siebie, to nic nie jest takie proste jak z początku się wydaje.
>> http://wildheart-ff.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie! :)
Wstawki typu "ubrałam się w to" i obrazek mnie poraziły na tyle, że miałem ochotę trzasnąć z baranka w monitor. Ja nie wiem kto taką modę zapoczątkował, ale... za mądrym to ten ktoś nie był. Opowiadanie ma opowiadać, czyli opisywać, a nie pokazywać obrazki. Gdybym chciał oglądać obrazki to bym na film poszedł, albo slajdy sobie włączył.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że jak na razie to opowiadanie jest o niczym. Dwie gówniary jadą do Londynu, kasę mają od bogatej matki jednej z nich, tam zbiegiem okoliczności spotykają ukochanych gwiazdorów, zostają ich dziewczynami, ale menager każe się im rozstać, a te cipy (ci gwiazdorzy) muszą robić tak jak menager chce. - Co to w ogóle za fabuła? Ona zajęła aż czterdzieści rozdziałów? Jakim cudem? A no tak, bo tu jest problem z rozumieniem słowa "rozdział". Słyszałaś kiedyś powiedzenie "zacząć nowy rozdział swojego życia"? To samo daje do myślenia, że każdy rozdział powinien być o czymś, każdy posuwać fabułę do przodu, a nie ciągnąć w kółko to samo, tak jak ciągną się mordoklejki.
Kolejna sprawa, to "rzygam tęczą". W opowiadaniu na zmianę się całują, wyznają sobie miłość i... i nic więcej. Niby wplotłaś tam jakiś wątek zlecenia pobicia, ale potraktowałaś go po macoszemu i szybki porzuciłaś na rzecz patrzenia sobie w oczy i wyznawania miłości, co się już pomału nudne robi.
Ja wiem, że opowiadanie stworzyłaś dla fanek i każda z nich wie jak Lu i reszta wygląda, ale ja nie wiem i nie będę oglądał obrazków. Powinnaś mi to opisać tak bym mógł sobie bohaterów wyobrazić, jak i bym mógł na własne oczy w wyobraźni zobaczyć sytuacje, które opisujesz. Nie będzie to możliwe, gdy skupisz się tylko i wyłącznie na dialogach, a to robisz. Właściwie te 40 rozdziałów to kilka wstawek miedzy dialogowych i dialogi.
Lu ma siostry, ale nie wiem jakie? Jak wyglądają, ile mają lat, jaki charakter ani jak się noszą.
Chwilami odnoszę wrażenie jakby to pisała młoda dziewczyna, niemal dziewczynka, która nie ma żadnych doświadczeń życiowych, bo nawet ludzi przedstawia nam idealnych - bez wad i w sumie bez zalet, bo na tle innych bohaterów są dokładnie tacy sami jak oni.
Wybrałaś pisanie z kilku perspektyw, a to niezwykle trudne, gdyż każdy bohater powinien mieć swój styl i mówić "własnym językiem", tak by nawet bez patrzenia na informacje czyja to perspektywa dało się to wywnioskować z samej treści. U ciebie wszyscy mówią tak samo, mają identyczne zdanie i zazwyczaj wysuwają podobne wnioski. Odnoszę wrażenie jakby pisała ciągle ta sama osoba i ciągle o tej samej osobie, tylko imiona się zmieniały. Jaki z tego wniosek? BOHATEROWIE MUSZĄ BYĆ WYRAZIŚCI, a nie mdli, zamgleni, podobni do siebie.
Liczebniki w opowiadaniach piszemy słownie!
W sumie to ciężko mi znaleźć pozytyw w tym opowiadaniu - nie wiem o czym jest, ani do czego zmierza. To 40 rozdział, a ja nie wiem zupełnie nic, oprócz tego, że się kochają, chcą z sobą być, ale nie mogą. Miłość też przedstawiona w sposób dziecinny - bez wad, idealna i utopijna.
Pozdrawiam:
dariusz-tychon.blogspot.com