Dla Zuzi <3
-Widzimy się w domu? - zapytała przez telefon Pie.
-Tak, będę jak zawsze.
-Przygotuje twoja ulubiona kolacje.
-Dobrze, to do zobaczenia miśku- rozłączyłem się i wróciłem do pracy.
Dwa stosy dluzniczych papierów później, mogłem w końcu wyjść z biura.
Po pół godzinie dojeżdżam do domu. Auto zostawiam na podjeździe w wchodzę do domu. To co zastaję od progu dezorientuje mnie i lekko przeraża.
Otóż wszędzie walają się różne rzeczy. Ubrania,szuflady, ozdoby,obrazki. Wszystko. Wszystko porozrzucane po całym domu. Wszedłem do kuchni. To samo. Cały parter mojego domu wygląda jak po przejściu tornado, ale gdzie jest Pie?!
Odpowiedź dostałem zaraz po pomyśleniu tego pytania. Na stole w kuchni leżała kartka. Ktoś napisał:
Zapewne zastanawiasz się gdzie twoja ukochana?
Otóż powiem ci. Jest ze mną. Na raziw cała w jednym kawałku. Ale to może szybko ulec zmianie.
50 000 000 zl i laska jest spowrotem twoja. Jeśli do jutra do 22 w parku nie zobaczę ciebie z pieniędzmi, dziewczyna skończy żywot.
Kurwa, tylko nie moja mała Pie! Wszyscy, tylko nie ona!
Usiadłem przy stole, by pomyśleć. Na pewno nie dam mu tych pieniędzy. Ale kto śmiał porwać moją małą kruszynkę?!
Złapałem za włosy i postanowiłem najpierw zadzwonić do Zayna, mojego ochroniarza.
-Co tam szefie?
-Mamy problem.
-O ci chodzi?
-Ktoś porwał Pie- powiedzialem zrozpaczony.
-To pewnie jakiś dłużnik, którego Norris z Liamem nie zdążyli załatwić. Zaraz namierzymy gdzie jest po sygnale z telefonu Pie.
-Dobra, czekam na wiadomości - rozłączyłem się.
Siedziałem tak jeszcze jakiś czas. N ie wiem. Godzinę, może mniej. Rozbrzmiała śmieszna melodyjne dzwonka telefonu który ustawiła Pie.
-Halo? - odebrałem zdenerwowany.
-no panie szefie, znaleźliśmy twoją zgubę. Jest w starych pustostanach zazmiastem. To największa Malina dilerów itp w Londynie.
-Kurwa. Dobra jadę tam. Ty Malik weź jeszcze kogoś i przyjeżdżajcie.
Zerwałem się z krzesełka, tym samym kończąc połączenie.
Z piskiem opon ruszyłem do mojego celu.
Jak znajdę tego chuja to mu łeb urwę przy samej dupie i mu się odechce porywania bezbronnych dziewczyn. Do tego mojej dziewczyny. Facet nie wie z kim właśnie zadarł. Jestem Harry Styles. Oficjalnie sumienny pracownik Skarbówki a nie oficjalnie, szef gangu ściągające tych, którzy migają się od płacenia składek.
W kilka minut dotarłem na miejsce. Niedaleko mnie stał samochód Malina a w nim on i zapewne Niall. Wsiadłem z samochodu i dotarłem do kumpli.
-Co mamy? - zapytałem na wejściu, bo nie interesowało mnie nic innego jak to, żeby zajebać tego dziada i zabrać od niego Pie.
-Pie jest w środku.
-I tyle? - zapytałem na skraju.
-Tak. Nie mogę przecież do niej od tak zadzwonić.
-Dobra. Nie ważne. Ja wchodzę od tyłu, ty Malik od frontu. Zabij każdego kto stanie Ci na drodze. A ty Horan, pilnuj na czatach.
-Tak jest szefie! - ostatni zasalutował. Wyszliśmy z Zaynem z auta i udaliśmy się w swoje strony.
Przeszedłem kilka metrów i znalazłem się w środku. Z jakieś nie określonej mi oddali, dochodziły jakieś krzyki u wrzaski, ale nie byłem w stanie ich rozpoznać. Albo jacyś naćpani idioci robią sobie siestę albo po prostu się piepszą.
Szedłem dalej, aż nagle zatrzymał mnie jeden pojedyńczy kobiecy wrzask, roznoszący się trwogą po korytarzach. Serce zabiło mi mocniej. Z przeczucie pobiegłem tam, skąd dochodził wrzask.
Im bliżej byłem, tym głosy były wyraźniejsze.
-No to jak, chcesz jeszcze? - zapytał męski głos. Wychyliłem się zza ściany. Miałem bardzo dobre miejsce na cel u na to co się tam dzieje. Ale to co tam zobaczyłem, przeraziło mnie.
Moja mała Pie leżała na ziemi, naga, zakrwawiona na całym ciele, pobita i przywiązana do kaloryfera. To jeszcze nic. Jakiś gruby góry stał nad nią i batem, czy co to tam było. Stał tyłem do mnie. Bardzo łatwy cel.
-Nie błagam... Przestań...
Na odległość widziałem przerażenie i ból w jej ślicznych niebieskich oczach.
-Nie przestanę, dopóki ten twój bandzior nie przyniesie mi kasy! Ty jesteś przynętą. Za ciebie zrobi wszystko- zaśmiał się rubasznie i usunął przed nią, łapiąc mocno za poliki.
-Puść mnie... Proszę...
Ten nic nie powiedział, tylko zamachnął się i z całej siły uderzył ją z otwartej reki w twarz.
Nie wytrzymałem. Tego było już zdecydowanie za dużo.
Wyciągnąłem pistolet zza paska i nie cackajac się z nikim i z niczym, wytrzymałem każdego, kto był w tym pomieszczeniu. Na sam koniec zostawiłem tą parszywą gnidę.
-O proszę proszę, pan Styles!
-Ty złamany kutasie! - wywrzeszczałem na niego.
-Co się rzucasz? Nie rzucaj się. Po co? Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym rozmawiać. Ciebie trzeba usunąć, żebyś znowu tego nie zrobił! - delikatnie nacisnąłem na spust, by być gotowym.
-Ah, tak? No nie sądzę - znowu się zaśmiał. Jego śmiech mnie bardzo wkurwia.
Strzeliłem. Prosto między oczy. Padł martwy przede mną. Z tym głupim uśmiechem na mordzie.
Schowała broń u dopadła do mojego skarba. Od tego wszystkiego była nieprzytomna. Nie wiedziałem gdzie mam ją chwycić, było jej nie zrobić!
Zdjąłem koszulę i najdelikatniej jak mogłem, po rozwiązaniu jej, nałożyła ubranie na nią, by choć trochę ją okryć.
Wyniosłem ją stamtąd i od razu skierowałem się do swojego audi.
Niall ujrzał mnie i szybko dopadł do drzwi by mi pomóc. Jego wzrok mówił jedno :był tak samo przerażony jej widokiem jak ja jeszcze piętnaście minut temu.
Delikatnie położyłem ją na siedzeniach z tyłu i powiedziałem do zszokowanego chłopaka :
-Zabierz Malika i wracajcie. Ja jadę z nią do szpitala.
_dwa dni później_
Z Pie jest juz lepiej. Zdecydowanie. Większość ran się goi, inne się niedługo żagli, ale nadal widzę w jej oczach ból i strach.
-Harry! - powiedziała jak tylko zobaczyła mnie w drzwiach swojej sali.
-Juz jestem, maleńka - usiadłem na łóżku a dziewczyna od razu weszła mi na kolana i mocno we mnie wtuliła. Objąłem ją ramionami.
-Tak bardzo się bałam, że mnie tu zostawisz - zaplakala.
-Nigdy cię nie zostawię misiu! Nie myśl tak więcej.
-Tak bardzo się bałam, że mnie nie znajdziesz i on mnie zabije...
-Już ciiii... Już nikt cię nigdy nie skrzywdzi- obiecałem.
-Kocham Cię Hazz.
-Ja ciebie też Kocham Pie.
*******
Ni także ten....
Ja..
Ok. To nie rozdział, wiem.
To zamówienie dla Zuzik!
Przepraszam, że tak długo pisałam go, ale...
Szkoła +praktyki = bardo mało czasu dla siebie
Jedna dziewczyna prosiła o to, bym was informowała o nowych rozdziałach, ale ci którzy choć trochę mnie tu znają, wiedzą, że nie trzymam się terminów....
Soo...
Więc rozdział pojawi się do niedzieli włącznie!
Wybaczcie, że musicie tyle czekać....
<3
Wybaczam bo ten imagin jest pi prostu jakimś ósmym cudem świata. Zresztą jak każdy :))
OdpowiedzUsuńJej, serio super.
Biedna Pie ; ( dobrze ze ja uratowali
pozdrawiam :*
Ojej
OdpowiedzUsuńNono
Widok Pie musiał być naprawdę przerażający
Biedna
Ale Hazz ją uratował więc good
Cudowny
Ściskam
Mela:*
Dziewczyno kocham cie!! Nie wiem czemu, ale płakać mi sie chce! ;) hah :) dziękuje ci bardzo, bardzo :) czekam na następne imagny i rozdziały, i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńBoskie :))
OdpowiedzUsuń