sobota, 7 marca 2015

Rozdział 41

Louis nic nie powiedział, tylko otworzył drzwi do pokoju i wpuścił nas do środka, po czym sam zamknął za sobą drzwi i zaświecił światło.
-O czym chcesz rozmawiać? - zapytał i usiadł na fotelu. Poparł brodę niczym myśliciel i patrzył na siostrę przenikliwym wzrokiem.
A ja Stałam zdeorientowana obok łóżka.
-Bo ja... - patrzyła raz na brata a raz na mnie.
-Słuchamy.
-Ja chciałam cie przeprosić Ewa- zwróciła się do mnie zdenerwowana. - Nie powinnam tak pochopnie Cię oceniać... Nie poznałam cie nawet dobrze a oskarżam. Przepraszam - patrzyła na mnie przejęta. Co takiego Louis jej nagadał, że tak się boi?
-No w końcu zrozumiałaś - powiedział Louis z uśmiechem.
-Tak... I to co wtedy powiedziałam, bo było w złości...
-Dobrze już. Spokojnie ja nie gryzę- uśmiechnęłam się  delikatnie.
-Wybacz mi.
-Dobrze już. Wybaczam- dziewczyna uśmiechnęła się i cały strach namacalnie z niej uleciał.
-No mała, masz szczęście, że Ewcia umie szybko wybaczać, bo inaczej miałabyś przechlapane- Louis zaśmiał się i obie nas przytulił. - Lottie, do łóżka, jutro pogadacie, uciekać raz dwa.
Dziewczyna wyszła i zostaliśmy sami.
-Nie spodziewałem się takiego zakończenia dnia.
-Ani ja.
-W sumie to taki początek dnia- spojrzał na zegarek.
-Racja- uśmiechnęłam się. Było już po drugiej w nocy.

Obudziłam się o godzinie 14. Nie mieliśmy zamiaru spać, ale to samo tak wyszło. Nic nie poradzę, że w jego ramionach jest mi tak dobrze, że sen sam przychodzi.
Leżałam nadal na łóżku z zamkniętymi oczami na torsie Lou.
-Dzień dobry - usłyszałam jego głos tuż przy moim uchu. Uchyliłam jedno oko, by spojrzeć na niego. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do przyjemnego odpoczynku.
-Witaj- powiedziałam w końcu.
-Wyspałaś się - objął swoimi ramionami moje i cmoknął w głowę.
-Tak. Zdecydowanie. A ty?
-Bardzo, bardzo.
-Nie chce mi się wstawać- powiedziałam, nawet się nie ruszając.
-Mnie też. Zostańmy tu do wieczora.
-Tak się nie da- zaśmiałam się  i podniosłam  do siadu, bo w końcu trzeba się ogarnąć. - Dziś wracamy?
-Tak. I wracamy do szarej rzeczywistości- westchnął  i również  podniósł się do siadu. Przetarł oczy i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-No nic, ja wstaję - Tak też zrobiłam, ale nie dane było mi przejść dalej niż przez łóżko, bo mądry Pan Tomlinson złapał mnie niespodziewanie w talii i pociągnął tak, że wylądowałam na nim.
-Gdzie ci tak śpieszno, kotku? - zapytał  z cwanym uśmiechem łapiąc mnie za ramiona.
-Do łazienki, ale widzę, że nic z tego- odpowiedziałam mu również z uśmiechem.
-Dokładnie, nic z tego.
Obrócił nas tak, że leżałam obok niego i okrył na nowo kołdrą. Objął ramionami i pocałował lekko. Zaraz, gdy przestał, sama oddałam mu pocałunek lekko go pogłębiając. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Kto tym razem?
-Louis, Ewa, obiad już jest- spojrzeliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy mamę Lou. - Jeśli jesteście głodni, to szybko schodzić oOkej, już nie przeszkadzam- nas szczerym uśmiechem i zniknęła za drzwiami.
-No widzisz Lou? Chcesz czy nie, jestem głodna i mam zamiar coś zjeść. Czekam na ciebie na dole.
Szybko wydostałam się z łóżka, zabrałam nowe ciuchy i poleciałam do łazienki.

Wieczorem staliśmy juz w korytarzu i żegnaliśmy się z całą rodziną Louisa. Poznałam tez jego babcię, która nawiasem mówiąc stwierdziła, za jeszcze będzie pić na naszym weselu, i jego ojczyma. Wymagany, wesoły. Całkiem miły człowiek.
-No. Zapakowałam wam tam trochę normalnego jedzenia a nie tylko to sklepowe- pokazała na wypchaną po brzegi czarną torbę.
-Dobrze. Mamuś, my musimy już jechać, bo oboje jutro wcześnie wstajemy a jak tak dalej pójdzie, nie pojawimy się w pracy- Louis skutecznie zgasł swoją mamę.
-Dziękuję pani za tak miłe przyjęcie - przytuliłam kobietę a ona zaśmiała się  i powiedziała tak, bym tylko ja usłyszała :
-Jesteś inna niż ta Eleanor i taka normalna. I ten zachwyt Lou nad tobą... Czekał na ciebie dwadzieścia trzy lata. Jest przy tobie szczęśliwy i ja się z tego cieszę. Życzę wam szczęscia.
-Dziękuję za te słowa.
-I nie żadna pani!
-Dobrze- uśmiechnęłam się i kilka minut pózniej siedzę w mercedesie  Lou.
Mogłam w końcu porządnie odetchnąć. I tak zrobiłam.
-Aż tak moja rodzinka dała ci w kość? - zaśmiał się.
-Nie. Po prostu... Wszystkie emocje opadły i...
-I?
-Jestem zadowolona z tego  weekendu.
-Ja też. Widzisz? Nie potrzebnie się bałaś.
No... No ma rację, ale to ja, tak?
-No tak, ale wiesz jak ja jestem...
-Tak, zdecydowanie za bardzo panikujesz kochanie. Było dobrze a nawet świetnie a ty nie  chciałaś jechać.
-Oj dobra już... Miałeś rację.


*** Kilka dni później ***


Przez ostatnie dwa tygodnie, znaczy od pamiętnego weekendu u rodziców Lou, nie widziałam się z nim. Mieliśmy czas na rozmowy przez telefon. Tylko i wyłącznie liczył się telefon, bo gdy ja miałam wolne, on pracował i to działało w drugą stronę.
I też sporo się wydarzyło w tym czasie.
Po pierwsze i najważniejsze : Diana wprowadziła się do domu Louisa.
Co wieczór modlę się o to, by ona go tam w jakiś sposób nie skusiła. Ufam Louisowi, ale to przeczucie, że coś złego się niedługo stanie, chodzi za mną od jakiegoś czasu.
Po drugie, Marleną wyprowadziła się od Stylesa i znowu mieszka ze mną. Chociaż mam  kim gadać. Dziewczyna bardzo to przeżywa. Bardziej ode mnie. Wczoraj oficjalnie zerwali na oczach kilkunastu ludzi na kolacji. A teraz płacze w poduszkę. Ja próbuję ją w jakiś sposób pocieszyć, ale... Marnie mi to idzie.
Po trzecie, poważnie zastanawiam się nad powrotem do mamy. Na jakiś czas. Jest już połowa Listopada. Za miesiąc święta. Powiedziałam jej, że będę na święta w domu i tak będzie.
Eh, już sama się gubię...
-Ewciu, co jemy? - zapytała Mar, tym samym wyrywajac mnie z przemyśleń.. - Może pizza? - zapytałam.
-Okej. Ta sama co zawsze?
-Uhm.
Dziewczyna poszła zamówić a ja dalej myślę. Zdecydowanie za często mu się to zdarza.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon. Odblokowałam ekran i zobaczyłam, że to od Louisa. Uśmiech samoistnie pojawił się na mojej twarzy.
Tekst brzmiał tak:

Jeśli jesteś w domu, będę u ciebie za 10 minut. 

Odpisałem, że okej bo i tak za późno na jakąkolwiek odmowę, a poza tym bardzo się za nim stęskniłam.
-Kto dzwonił? - do pokoju wpadła  Marlena.
-Louis napisał, że zaraz przyjdzie.
-Aha, ok. Nie będę wam przeszkadzać.
-Marlena, no co ty? Nie będziesz nam przeszkadzać. Posiedzimy sobie we trójkę i obejrzymy jakiś film albo pogadamy, co?
-No okej- zgodziła się ale trochę niechętnie.
-Jak z pizzą?
-Będzie za pół godziny.
-Okej.

Louis przyszedł, pizza też już jest, ale w naszych żołądkach już.
-Wiecie co, miło było ale ja już uciekam. Jestem zmęczona i sami wiecie- Marlena podniosła się z krzesełka i odniosła talerzyk do zlewu.
-Tak, okej. Dobranoc Marlenko.
-Dobranoc.
Dziewczyna poszła a ja westchnęłam. Szkoda mi jej. Dziewczyna tyle przeszła w życiu i jeszcze miłość ma zabronioną...
-Szkoda mi jej- powiedział Louis, jakby czytał mi w myślach.
-O tym samym właśnie pomyślałam. Jak tam z Harrym?
-Daj spokój. Czasem mam wrażenie, że chcę wysadzić dom w powietrze albo zwyczajnie go roznieść ze złości.
-Aż tak źle?
-Nie wychodzi z pokoju, jest obrażony na cały świat i w ogóle mogiła.
-Jej... Biedny Hazz. A tak zmieniając temat, jak tam z Dianą?
-Pff. Mam jej powoli dość. Ciągle tylko gada i gada. Moda, ciuchy, fryzjer nowe szpilki i tak w kółko. Jak tak dalej pójdzie, będziesz mnie odwiedzać w psychiatryku.
-Nie mów tak- zaśmiałam się. - W sumie  też bym długo z kimś takim nie wytrzymała.
-No widzisz. Ale muszę wytrzymać.
-A wiesz ile jeszcze?
-Nie. Paul ostatnio nic nie mówił na ten temat.
-Uhm.
-Ale myślę, że nie za długo.


*** Trzy dni później ***

Od naszego spotkania minęły trzy dni. Weszłam zmęczona do domu po ciężki dniu w pracy. Tak, to był zdecydowanie ciężki dzień. Klientów było tyle, że nie mogłyśmy z dziewczynami nadążyć a co dopiero  o czymkolwiek pogadać. Juz od korytarza rozchodził siduprztjemny zapach pieczeni. Kto tak świetnie gotuje?
Weszłam do kuchni i ujrzałam Marlenę.
-Hej.
-Hej hej- odpowiedziała.
-Co tam robisz? - zajrzałam jej przez ramię.
-A tak coś. Faszerowana kaczka. Sałatka, ziemniaki, wiesz o co chodzi?
-Tak, ale... Co to za okazja? - zajęłam kurtkę i przewiesiłam ją przez oparcie krzesła.
-Harry dziś przyjdzie- odwróciła się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Cieszę się. Tylko...
-Tak?
-Jak to się stało, że dom stoi cały  u nie wysadziłaś go w powietrze? - zaśmiałam się.
-A idź ty. Uciekaj mi tu stanu, bo się musze skupić! Sio! Możesz przyjść jak będzie gotowe.
Wygnała mnie z pomieszczenia. Udałam się uda swojego pokoju. Wzięłam prysznic i z łazienki wróciłam jak nowo narodzona. Z dołu usłyszałam donośny śmiech Harrego, więc postanowiłam się przywitać. Dawno go nie widziałam. Ani reszty bandy. Trzeba by zorganizować jakieś spotkanie całą dziesiątką...
-Hej Harry- przytuliliśmy się po przyjacielsku.
-Cześć mała. Jak tam u teściów? - zapytał ze śmiechem.
-Nie mała po pierwsze. Po drugie, to nie są moi teściowie. I było super- odpowiedziałam mu z uśmiechem.
-Charlotte Cię zaakceptowała?
-Poniekąd... - i oczywiście opisałam mu całą sytuację z Lottie.
-No to faktycznie...
Przerwał mu dzwonek do drzwi. Kogo niesie?
-Ja pójdę - zaproponowała Marlena i juz jej nie było.
-Ciekawe kto to?
-Nie wiem. Spodziewacie się jeszcze kogoś? - zapytał.
-Nie.
-To do ciebie - Marlena weszła kuchni, tym samym przerywając naszą wymianę zdań. Podała mi dużą pomarańczową kopertę.
-Co to?
-Nie wiem. Przyniósł jakiś chłopak.
-A powiedział chociaż od kogo? - zapytałam, oglądając paczkę z każdej strony.
-Nie. Powiedział, że to dla ciebie i sobie poszedł.
-OK. To trzeba zobaczyć co tam jest.
Zostawiam gołąbki samych i idę do salonu. Powoli otwieram kopertę. Serce bije mi jak szalone, ciekawe co jest w środku.
Na kolana wysypuję zdjęcia. Dużo zajęć. A to, kto na nim jest niesamowicie mnie przeraża...




*******
ostatnie poprawki i jest  rozdział!!!
Powiem wam, że nawet mi się podoba.
A wy co sądzicie???
Kto jest na tych zdjęciach?
Jakieś propozycje??



Następny rozdział nie wcześniej niż za tydzień, choć postaram się by dodać go wcześniej!!! 
Wybaczcie. 






     



            CZYTASZ = KOMENTUJESZ
(a tym samym dajesz mi wielkiego kopa do pisania:)) 0 



6 komentarzy:

  1. Tak myślałam, że Lottie ją przeprosi - i bardzo dobrze :))
    O kurczaki to jest tak genialny rozdział, że nie mogę xD
    podoba się to za mało powiedziane ;*
    Mi się wydaje ze te zdjęcia to coś związanego z byłym chłopakiem Ewy ^^
    Dobra poczekam ten tydzień na następny <3
    Miłego weekendu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle cudowny ♥
    A przy okazji zostałaś nominowana do Libster Award! Więcej informacji u mnie na blogu: http://opposites-attract-hs.blogspot.com/
    Weny życzę i czekam nn♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Boskości <3
    Młoda przeprosiła Ewę :3 Tylko czy to nie pod Louisa, tak trochę?
    Szkoda, że tak rzadko się widują, oby to się szybko zmieniło <3
    Jeżeli chodzi o te zdjęcia...Hmm, może Lou z Dianą jak dzieje się coś pomiędzy nimi, ale już nie tak pod publikę? A może jak twierdzi Little Dark Angel coś z byłym chłopakiem Ewy? A może coś z jej rodziną...Nie wiem.
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział <3
    Dużo weny i powodzenia w dalszym, miłego weekend'u i obyś wytrzymała kolejny tydzień <3
    CAŁUSKI <3

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSKIE
    GENIALNE
    chce jeszcze
    szybko <3
    zapraszam do siebie
    http://love-me-like-you-do-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty chyba sobie ze mnie żartujesz
    awwww takie cudo
    a zakończenie ....mmmmm
    Nieziemskie
    Jak ja niby wytrzymam tydzień nie wiedząc co dalej,hę??
    IDEALNY
    Wielki wielki talent
    Dużo czasu i weny
    Buziaki
    Mela

    OdpowiedzUsuń