poniedziałek, 12 stycznia 2015

Zayn urodzinowo

Codziennie to samo. Wstajesz o 6 i od razu do studia. Aż do 22. I tylko jeden dzień wolny. Trasy. Roczne trasy. Właśnie z jednej takiej wracam. Nie bylo mnie cztery miesiące. Nie wiem, czego mam się spodziewać. Czy czeka na mnie? Czy mój dom jest pusty czy ona jest w nim i czeka?

Pożegnałem się z chłopakami i wsiadłem do czekającej na mnie taksówki. Podałem adres kierowcy i z mocno bijącym sercem ruszyłem do domu.
Oparłem głowę o szybę i wpatrzony w ponury dzień, myślałem. Moje myśli. Krążyły tylko wokół Margaret. I niespodzianki którą dla niej mam. Jest grudzień, zaraz święta, dosłownie za tydzień. Mam dla niej prezent przez który jestem podekscytowany tak bardzo, że aż się boję.
-Jesteśmy- poinformował mnie kierowca, gdy zatrzymał się przed moim domem.
-Dziękuję- zapłaciłem mu należną sumę i wysiadłem z samochodu. Wziąłem głęboki wdech i po kilku krokach chwyciłem za klamkę.
-Margaret?- zapytałem, gdy znalazłem się w korytarzu. Nikt nie odpowiedział. Zostawiłem walizkę i wbiegłem po schodach na górę, gdzie była nasza sypialnia. Nacisnąłem powoli klamkę, spodziewając się wszystkiego, ale zobaczyłek tylko ją, leżącą plecami do mnie.
-Odejdź Sindy. Przecież mówiłam ci, żebyś nie przychodziła.
-Wyganiasz mnie?- zapytałem rozbawiony. Dziewczyna momentalnie podniosła się z łóżka i spojrzała na mnie. Nie mówiąc nic, dopadła do mnie, mocno tuląc i płacząc w moje ramię.
-Zayn- powiedziała w przerwie między łkaniem.
-Już jestem kicia.
-Zayn, tak bardzo tęskniłam...
-Ja też.
Usiedliśmy na łóżku a ona spuściła wzrok. Zauważyłem, że troszę jej się przybyło.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczęła, ale nadal nie podnosila wzroku.
-Co takiego kicia?- sam podniosłem jej jej podbródek i spojrzałem w zielone zaszklone oczka.
-Bo ja... Będziemy mieli dziecko Zayn.
Zabrała dłoń z przyłożyła ją do brzucha. Zamurowało mnie. Siedziałem tam, wpatrzony w jej brzuszek i nie wiedziałem co ona do mnie powiedziała.
Znaczy, że jest w ciąży?
-Dziecko?- zapytałem. Spojrzała na mnie. Miała strach w oczach.
-Zayn, ja wiem, że my tego nie planowaliśmy, że... Nie chcesz mieć teraz dziecka...
-Już dobrze, spokojnie- złapałem ją za ramiona.
-Czemu nic nie mówisz?- zapytała po dość długiej ciszy.
-Myślę.
-Nad czym?
-Nad tym czy ten dom nie będzie za mały dla trzech osób- spojrzałem wymownie ma pokój.
-Co?- zdziwienie na jej twarzy było ogromne.
-Nie myślałaś chyba, że cię zostawię?
-Tak właśnie myślałam...
-Głuptasku mój- przytuliłem ją do siebie.- Jak mogłaś tak pomyśleć?
-Te wyjazdy wszystkie... Nie masz na nic czasu...
-To nie znaczy, że nie mam czasu dla ciebie. Kocham cię i chcę być z tobą już na zawsze.
-Zayn,ale kariera...
-Jebać karierę. Teraz liczysz się ty i nasze dziecko.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale.

Gdy tak leżeliśmy wtuleni w siebie, a Margaret trzymała moją dłoń na swoim brzuchu, powiedziała:
-Wiesz o tym, że przez rok zero seksu?
Mina mi zrzedła. Przytuliła mnie i cmoknęła w policzek.
-Zleci.
-Ale pocieszenie.
-No już już- buziak na pocieszenie.

*** Tydzień później ***

Jest wigilia. W tym roku postanowiliśmy z chłopakami zrobić ją w naszym domu.
Po podzieleniu się opłatkiem i zjedzeniu pysznych dań zrobionych przez mojego skarba, stwierdziłem, że to ten moment, ta chwila.
-Ekhem- powiedziałem głośniej, by wszyscy pozostali włącznie z Mar mnie usłyszeli. Wysunąłem krzesło gdzieś do tyłu, bym jak najlepiej zrobił to, co chcę zrobić. -Margaret- klęknąłem przed nią na jedno kolano a któryś z chłopaków zagwizdał. Oni o wszyatkim wiedzieli, ale co dziwne, nie wiem, jak oni to zrobili, że zachowali to dla siebie i nie powiedzieli o tym Margaret. Sam do tej pory jestem w szoku. Moja ukochana patrzyla na mnie z różnymi emocjami wypisanymi na twarzy. -Mogłem to zrobić tamtego dnia, gdy uszczęśliwiłaś mnie i powiedziałaś, że jesteś w ciąży, ale jakoś się powstrzymałem- widownia się zaśmiała razem z moim kochaniem. Wyjąłem drżącymi rękoma z kieszeni czerwone pudełeczko. Otworzyłem je i zaptałem: -Margaret Thomson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i w najbliższej przyszłości wyjdziesz za mnie?- patrzyła caly czas na mnie, ani razu nie spojrzała na pierścionek. W oczach miała tak wielkie łzy, jakby ważyły tonę, każda z osobna. Nic nie powiedziała, tylko pokiwała głową na tak. Jednocześnie z tym ruchem z jej oczu wypłynęły te dwie łzy. Po raz pierwszy od mojego powrotu. Wszyscy zaczęli bić nam brawo a Harry gwizdał jak opętany. Założyłem jej pierścionek a ona wtuliła się we mnie zaraz po tym. Podniosłem się wraz z nią z klęczek i uważając na dziecko, okręciliśmy się dookoła. Wszyscy nam gratulowali.

Teraz, rok od tamtego dnia, jestem mężem mojej wspaniałej i dzielnej Margaret i ojcem siedmiomiesięcznego Scoota.










Maliku mój kochany! Dziasiaj twoje urodziny więc wypadałoby złożyć ci życzenia!
Życzę ci, żebyś się nigdy nie poddawał. Tak. Nie przejmuj się innymi, bo to tylko zaprzątanie głowy. Dalej bądź naszym Bad- boy'em którego kochamy!
Twórz tą zajebistą muzykę z chłopakami dalej, bo masz cudowny głos!
Żebyś znalazł swój ideał i był z nią szczęśliwy!
I jeszcze raz, wszystkiego najlepszego!



*******
No to mamy to!
Kolejne urodzinki!
Zayn masz już 22 lata! Jejusiu ale to zleciało!



Rozdział jest w trakcie pisania! Musicie cierpliwie poczekać kochani...


Eh, do następnego kochani!!

6 komentarzy:

  1. Cuuuudny! No nic dodać nic ująć!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczności <3
    Aż nie mogę doczekać się mojego zamówienia, jak widzę jakie boskości umiesz napisać ^^
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omniomniom jaki słodki *.* idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń