środa, 12 listopada 2014

Rozdział 14

-Jasne.
-Ten twój Louis,którego masz tyle na ścianach, to jest ten sam z którym cię widzę w tych młodzieżowych gazetach na ich okładkach?
Jestem na okładkach.
-Tak mamo,to ten sam-nie ma sensu przed nią ukrywać tego wszystkiego. Opowiem ci wszystko.

I tak pół godziny później skończyłam jakże zajmującą opowieść.
-No i dziś odprowadził mnie do domu.
-Bardzo cię boli ta kostka?-no wiedziałam.
-Nie.Uważam na nią, nie mam zamiaru nigdzie się ruszać.
-Dobrzd,że powiedziałaś mi o tym weselu.
-Mamo...
-Masz faceta a ty do mnie mamo?
-On nie jest moim facetem. Udajemy-podkreśliłam ostatnie słowo.
-To powiedz mi,że nic do niego nie czujesz-tu mnie ma. Niby nie mówię jej tego prosto w oczy, ale ona wyczuje to w moim głosie.
-Czuję-powiedziałam zrezygnowana.
-On też.
-E tam.
-Jakie "e tam"?Sama powiedziałaś,że odprowadzał cię do domu, był przy tobie cały czas gdy byłaś w szpitalu.
-No i co z tego?Ale to...
-Żadnego "ale".Wtedy posłuchał tylko ciebie, czyż nie?
-Tak...
-I pewnie bez mrugnięcia okiem zgodził się na mieszkanie razem?
-Chyba tak...
-No to czego ty jeszcze chcesz?Jakich dowodów?
-Mamo-moje usta cały czas są rozciągnięte w szerokim uśmiechu.
-Ja wiem,że on czuje to samo co ty i to tylko kwestia czasu aż sam ci to powie. Długo Bez ciebie nie wytrzyma.
-Już mamo?
-Tak,już skończyłam.
-To pozwól,że teraz ja coś powiem.
-No mów.
-Nie pamiętasz jak było rok temu? Co przeszłam przez Mateusza?
-Ewa,przecież...
-Ja wiem,że Louos taki nie jest,ale nie chcę kolejny raz się przejechać. Jedna nauczka mi wystarczy. Zaczekam, zobaczę to wszystko się potoczy. Nie chcę znowu moczyć poduszki przez faceta.
-No dobrze.Zrobisz jak będziesz chciała.
-Uhm.
-A teraz opowiedz mi coś ciekawego.

I znowu kilkanaście minut opowiadałam jej o zakamarkach Londynu.
-A teraz ty powiedz co u ciebie.
- a co u mnie...stara bieda.Ciągle to samo-praca-dom,praca-dom.
-Smutno mi tu bez ciebie-powiedziałam smutnym głosem.
-Ja też za tobą tęsknię córeczko.
-Wiesz,niedługo do ciebie przyjadę -obiecałam.
-Dziecko,nie kłopocz się. Taki świat drogi chcesz do mnie jechać?Chce ci się?
-Do mojej kochanej mamusi zawsze.
-Eh,no niech ci już będzie. To wiesz, poinformuj mnie jak będziesz chciała przyjechać, dobrze?
-Okej.Na pewno cię poinformuję. Dobrze mamo, będę kończyć.
-No dobrze.Ewa?
-Tak?-poprawiłam się na poduszce.
-Walcz o niego bo warto walczyć o miłość.
-Dobranoc mamo.Spróbuję.
-Dobranoc córeczko.
Rozłączyłam się i wtuliłam w poduszkę, przemyślając całą rozmowę.

**Oczami Louisa**

-Louis?Wróciłeś?-zapytał zdziwiony Zayn,gdy pojawiłem się w kuchni i sięgnąłem po szklankę by nalać sobie soku pomarańczowego.
-A no wróciłem.To źle?-upiłem łyk.
-Nie,skąd-powiedział od razu.-Tylko myślałem, że zostaniesz i wiesz...
-Za dużo myślisz Zayn.Gdzie reszta?- rozejrzałem się po kuchni.
-Więc tak:Hazza gadaz Marleną,Liam pojechał do Sophii a Niall... Nie wiem gdzie on jest.
-A ty?
-Co ja?
-Co robisz?-zapytałem i usiadłem na kanapie w salonie.
-Miałem oglądać mecz.
-A to super.Też się przyłączę.
-Spoko.
Usiadł obok mnie z sześcioma piwami. Nie zamierzałem pić dziś dużo,żeby jutro nie być przymulonym.
-Zdrowie-stuknęliśmy się butelkamii upiłem łyk.

-Jest!-krzykneliśmy oboje i przybiliśmy piątkę, gdy nasza drużyna strzeliła gola.
-Dobrzy są .Poprawili się - powiedział Zayn.
-No-dopiłem drugie piwo-ostatnie. Zayn otwierał trzecie.-Zayn, powiedz mi coś.
-Spoko.Co chcesz wiedzieć -spojrzał na mnie.
-Jak tam u ciebie i Pezz?-sam nie wiem czemu o to zapytałem. Jestem ciekawski.
-Dobrze.Ma niedługo urodziny i pomyślałem, żebyśmy zrobili jakąś imprezę. Co ty na to?
-Jasne,czemu nie-kolejna szansa na zbliżenie z Ewą.
-Tylkp wiesz-pokazał palcem na mnie.-Ewa musi być.
-Oczywiście,że będzie-już ją się o to postaram.

***Następnego dnia ***

Cholera jasna,ledwo odzyskałem świadomość a już ktoś drze mi się do ucha.
-Zamknij się kimkolwiek jesteś -mruknąłem.
-Nie ładnie mówić tak do kobiety Tomlinson- usłyszałem głos Marleny.
-Sorry-przekręciłem się na drugi bok.
-Loui do cholery!Jest 11.30 a za godzinę masz iść po Ewę,tak?
-Marlena,błagam cię kobieto,nie krzycz.
Przekręciłem się spowrotem na,prawy bok przez co wylądowałem na panelach.Bosko. Dzoewczyna zaśmiała się i pomogła mi wstać.
-No a teraz pod prysznic i na śniadanie.

Zszedłem do kuchni w świeżych ubraniach i o wiele lepiej wyglądający niż pół godziny temu.
-No i teraz mogę z tobą gadać -powiedziała do mnie Marlena w świetnym humorze.
-No to się cieszę -powiedziałem.
-Czemu musiałeś wpaść akurat na Malika? Pół nocy zarwałeś przez niego i ten jego mecz. Wszystko słyszałam.
-Tak?Ja też dużo słyszałem -postanowiłem ją trochę podenerwować.
-Co?-dziewczyna jest zdezorientowana.
-Zaszaleliście wczoraj z Stylesem,co?
-Daruj sobie -powiedziała i wróciła do krojenia warzyw.
-No nie udawaj,wszyscy słyszeliśmy.
-Tomlonson,licz się ze słowami -ah,uwielbiam ją denerwować. Poddaje się jak nikt.
-Oj Marlena,mnie nie oszukasz - uśmiechnięty zjadłem kanapkę.
-Powoedz coś jeszcze a poczujesz moją pięść na twarzy-zagroziła mi tasakiem.
-Dobra dobra,już -podniosłem dłonie w obronnym geście.- No ale powiedz, szybko cię rozebrał?
-Tomlinson do cholery!-teraz to już krzyczy.
-Czo?-zapytałem spokojnie.
-Nie wkurwiaj mnie.
-Powiesz?-po tych słowach dostałem ścierką po ramieniu i to wcale nie lekko.- Ała,już się nic do ciebie nie odezwę- udałem obrażonego.
-No w końcu-uśmiechnąłem się pod nosem.
-Co to za krzyki?-zapytał wchodzący do kuchni Zayn.
-Drugi wać,pan kibic przyszedł -warknęła.
-Co jej jest?-zapytał mnie cicho.
-Okres ma-gdy tylko to powiedziałem, dziewczyna odwróciła się i zmroziła mnie wzrokiem, po czym wbiła nóż w deskę tak mocno,że się zakołysał na boki i powiedziała:
-Mam was dość.Ty dziś gotujesz obiad Zayn.
Zaśmialiśmy się i dokończyłem śniadanie po czym przeciągnąłem się.
-Marlena!Zrobiłaś pyszne śniadanie -krzyknąłem na tyle głośno by usłyszała i chyba tak było bo odkrzyknęła:
-Spadaj!

-No to zbieraj się tam powoli ja zaraz tam będę -powiedziałem do telefonu.
-Okej.Drzwi są otwarte,wchodź śmiało -powiedziała na co się uśmiechnąłem.
-Dobra-rozłączyłem się i otworzyłem drzwi i powiedziałem:-Pa Marlenko, na razie chłopcy.
-Cześć.
-Cześć idioto-to już powiedziała Mar. Zaśmiałem się i po zamknięciu drzwi wyszedłem na chodnik przed dom. Skręciłem do Ewy i po chwili byłem przy jej drzwiach. Jak powiedziała, że mam wejść to wchodzę.

******** 
Na początek jest 1003 wyświetlania na ten moment!Dzięki wielkie,kocham was.

Słucham sobie "No Control" jest w niej tyyyyyyyle Louis'a... tak to sobie rozdział powstał.
Dzięki,że komentujecie te wypociny to dla mnie ważne ;)

Z kim byście chciały kolejny imagin???
I co będzie dalej?Jakieś pomysły??

<3

4 komentarze:

  1. Super! Super! Super! :* Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <33333
    Next szybko <3
    Nie wytrzymam <3
    Zapraszam do siebie:
    http://louis-ff-one-direction-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Meeeega! Następny pytasz? Hmm Hazza, ale jako taki bad boy. Klimaty jak z filmu: narkotyki, nielegalne wyścigi, czarne interesy ^^. To co kocham.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej..jej..jej ten rozdział to istne cudo
    Nie mogę przestać się uśmiechać
    Genialny :*
    Lou idzie do Ewci
    Czekam na nexcik
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń