piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 16

Czas się zatrzymał. Nie wiem, co się dzieje wokół mnie. Jest tylko Louis i te jego cudne oczęta w które mogłabym patrzeć godzinami.
-Pójdę już - powiedział, cały czas patrząc mi w oczy.
-Uhm- na tyle mnie tylko stać.
-Idę.
-Idź - ale nadal żadne z nas się nie ruszyło, nie odsunęliśmy się od siebie. Nasza pozycja była dziwna, to wyglądało to tak, że Louis wisiał praktycznie nade mną, kiedy ja trzymałam cały czas ręce na jego szyi.
-To idę - powiedział a ja zarejestrowałam tylko jego ciepłe miękkie usta na moim policzku a potem ciche zamknięcie drzwi.
Ja... Co to w ogóle było? Nie ważne, ważne, że było tak blisko... Nie Ewa. Zostaw to w spokoju. Nawet o tym nie myśl.
Jak ja mam się teraz dostać do łazienki?! Rozejrzałam się po pokoju. Klasycznie umeblowany z przeważającą czernią w niektórych meblach, ale ja nie mam nic przeciwko tej barwie. Łóżko na którym siedzę, jest ogromne pod każdym względem z całkiem ładną narzutą. Podniosłam głowę do góry i co widzę? Baldachim z półprzezroczystymi zasłonami. Szafki po obu stronach łóżka z Hebanu. Cudnie tu jest.
Ale nadal jest pytanie: jak się dostać do łazienki?!
Wstałam z łóżka i dzięki pomocy mebli, udałam się jakoś do drzwi za którymi, jak się okazało, była łazienka.

**Oczami Louisa **

Wyszedłem z jej pokoju cicho zamykając drzwi, ale miałem ochotę je rozwalić, delikatnie mówiąc. Idiota, idiota! Miałeś taką szansę a ją zmarnowałeś kretynie!
Zszedłem na dół, wziąłem walizki i wniosłem je po schodach. Otworzyłem drzwi jej pokoju i wszedłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i stwierdzam, że jej tu nie ma. A więc jest w łazience. Wyszedłem z pokoju i wróciłem po walizkę i kule. Wróciłem spowrotem do niego i odstawiłem rzeczy. Nadal jej nie było, więc nie czekałem na nic, tylko wyszedłem.
Znalazłem się w kuchni. Postanowiłem zrobić spóźniony obiad.

*** 1 września ***

Położyłem dwa talerze na stole na których było spaghetti. Zebrałem się w sobie i poszedłem na górę do jej pokoju i cicho zapukałem, po czym byłem prawie w jej pokoju.
-Tak?- usłyszałem jej anielski głos.
-Zrobiłem obiad- powiedziałem.
-Okej, zaraz przyjdę - powiedziała do mnie z uśmiechem.
-Dobra.
Wróciłem do kuchni i nalałem soku do szklaneki również postawiłem je na stole. W tym czasie Ewa zeszła z piętra i znalazła się przy stole.
-Smacznego- powiedziałem.
-Smacznego-odpowiedziała z uśmiechem.

***Tydzień później ***

-Wiesz,że jutro masz wizytę u lekarza w sprawie tej nogi?- zapytałem.
-Tak, wiem- odpowiedziała, nadal patrząc w telewizor. Dopiero skończyła się jakaś smutna piosenka. Chyba Eda. - Pójdziesz tam ze mną?
-Jasne!

-***Następnego dnia***

-Gotowa?-zapytałem i wziąłem do ręki klucze do samochodu.
-Tak,już idę -w korytarzu pojawiła się ona. Ubrana jak zwykle, ale jednak inaczej.- Możemy iść.
Po zamknięciu drzwi, wsiedliśmy w Lamborginii i pojechaliśmy pod szpital.

***Godzinę później ***

Jak Ewa zniknęła godzinę temu u lekarza, tak jej do tej pory nie ma. Co oni tam tyle tam robią?!
Drzwi w końcu się otworzyły i wyszła z nich moja pacjentka. A za nią lekarz.
-I co?- objąłem ją ramieniem.
-Noga jest już pozbawiona gipsu. Teraz wystarczy tylko ćwiczyć nogę by wróciła do wcześniejszego stanu. Myślę,że kilka dni i będzie dobrze.
-Dobrze, dziekujemy.
Wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do auta.
-Musimy jechać w jedno miejsce- powiedziałem i zapaliłem silnik.
-Co to za miejsce?- zainteresowała się.
- W sobotę urodziny Niall'a i z tej okazji wypadałoby coś mu kupić. A ty - pokazałem na nią- mi w tym pomożesz.
-Chcesz mnie wykorzystać?
-Tak-kiwnąłem głową.- A przy okazji poćwiczysz nogę.
-Osz ty...!
-Tak?
-Ugh-zdenerwowała się.
-No co? Chcę dobrze.
-Przecież nic nie mówię- zaśmiała się a ja zaraz po niej. Wysiedliśmy pod jakąś galerią i w świetle fleszy weszliśmy do środka. - Co zamierzasz mu dać?
-Nie wiem. Liczyłem na to, że ty na coś wpadniesz.
-Ja?
-Tak, ty.

***Trzy godziny później ***

Ja już nie mogę. Ja nie wiem,jak dziewczyny mogą tyle czasu chodzić po tak wielkiej powierzchni, jaką jest galeria.
-Wiesz co?-usłyszałem jej pytanie.
-Co?
-Nue ma tu nic dla Horanka.
-Co?
-No.
-Przez trzy godziny nic nie wpadło ci w oko?
-Nic.
-To co w takim razie proponujesz?- zapytałem.
-Kupmy mu tonę zarcia i będzie zadowolony.
Aż się zatrzymałem.
-Co?
-No tak. Po co mu jakieś szmatki, skoro kocha jedzenie?- popatrzyła na mnie jak na idiotę. To chyba nie jest głupi pomysł.
-Dobra, stoi- uśmiechnąłem się do niej i w dobrych humorach wróciliśmy domu.

***Urodziny Nialla,sobota, 13 września ***

-Louis,chodź!- usłyszałem głos, zirytowany głos Ewy.
-No przecież idę!- odkrzyknąłem zadowolony ze swojego wyglądu. Przeciągnąłem ostatni raz ręką po włosach i wyszedłem ze swojego pokoju.
Im bliżej byłem salonu, tym głośniejsze były odgłosy rumoru. Co tam się dzieje?! Zajrzałem przez ścianę do salonu i zobaczyłem Ewę przeglądającą po raz setny moje filmy. Robi tak za każdym razem gdy to ona na mnie czeka.
-Ok,możemy iść-wszedłem do salonu. Dziewczyna spojrzała na mnie przez kilka chwil, ilustrując wzrokiem mnie całego.
-No w końcu- ustała. O fuck! Ale ona wygląda! Starałem się jakó tego nie okazywać, jak jej widok w tym momencie na mnie podziałał. Nie była ubrana jakoś elegancko. Krótka spódniczka opinała jej długie nogi, bardzo wycięta bokserkaw dekolcie, niebieska, włosy wysoko upięte. Miód, malina.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Odjeżdżając z podjazdu, powiedziałem:
-Ślicznie wyglądasz - czemu ja tego nie powiedziałem, jak zobaczyłem ją w domu?!
-Dzięki -te jej rumieńce są słodkie, mega słodkie.
Po kilku minutach podjechaliśmy pod dom Stylesa. Szybko wysiadłem i pomogłem wysiąść Ewie. W świetle wieczornych lamp wydawała się jeszcze seksowniejsza. Zadzwoniłem dzwonkiem, otworzył Horan.
-Cześć!-wpuścił nas do środka i oboje przytulił. Złożyliśmy mu życzenia i Ewa wręczyła mu drobny prezent. Tak wiem. Mieliśmy mu kupić tonę żarcia, ale stanęło na tym, że kupiliśmy mu krawat.

***Trzy godziny później ***

Impreza trwa w najlepsze, wszyscy świetnie się bawią.
-Jeszcze jeden?- zapytałem Ewę i pokazałem na kubek w którym przed chwilą wypiła drinka.
-Nie, dzięki. Już wystarczająco dużo wypiłam.
-No dobra- odstawiłem szklanki.- Chodź, zatańczymy.
-Już tańczyliśmy!- sprzeciwiła się.
-No to co?
-Jesteś pijany.
-Ja?Skąd!-pokazała mi cztery palce a ja powiedziałem: -Osiem.
-Pff.
-Ale nadal umiem tańczyć- tym wygrałem. Wziąłem ją za dłoń i pociągnąłem na parkiet, którym był salon. Zdążyłem obrócić Ewą dookoła i nastąpiła wolna piosenka.


*********
Dziś dodałam rozdział!
I co sądzicie?Jestem zła,wiem.
Myślę,że coś dodam na dniach.

2 komentarze:

  1. Aaaa jakie cudo jejciu
    Buziak w policzek był słodki,ale taką szansę mieć i jej nie wykorzystać
    No no Louis
    Powiedział jej,że ślicznie wygląda no tak prędzej na to nie wpadł oj,oj
    Urodziny Niall ,mmm ale pięknie liczy :*
    Wolna piosenka no zapowiada się na strasznie ciekawy rozdział
    Będę czekać
    Ściskam Mela :*

    OdpowiedzUsuń
  2. cztery palce ? nie no skąd, osiem xD super :)

    OdpowiedzUsuń