ROZDZIAŁ ZA TYDZIEŃ, NIE DAM RADY WCZEŚNIEJ!!!
W miarę szybko się ogarnęłam i po pół godzinie zajechaliśmy pod willę Paula. Odetchnęłam powoli. Teraz to dopiero będzie. Jak na dywaniku u mnie na praktykach dwa lata do tyłu...
-Chodź.
Oboje szybko wyszliśmy z samochodu i weszliśmy na jego posesję. Drzwi były otwarte na oścież. Nie czekając długo weszliśmy do środka. Po korytarzu chodziło kilku ochroniarzy.
Zapewne jest w salonie, pomyślałam i zgodnie tam weszliśmy. Nie myliłam się. Stał tam, przy stoliku a obok niego Diana.
Serio?
-Żądam wyjaśnień. W tej chwili- Paul od razu przeszedł do rzeczy.
-Jakich wyjaśnień? Tu nie ma co wyjaśniać. Kocham Ewę i nikt poza nią się dla mnie nie liczy.
-Ja ci zaraz dam nikt! A twoje dziecko?!
-To nie jest moje dziecko. Skąd w ogóle pewność, że ona jest w ciąży?
Ich rozmowa toczyła się jeszcze bez udziału mnie, więc miałam więcej czasu by pomyśleć. Ale się nie dało, bo Diana tak strasznie głośno płakała, że nic poza tym w głowie nie słyszałam.
Ugh!
-A może to badanie to też jakiś falsyfikat, co? Może ona początku wszystkich wkręca? Puszcza się na lewo i prawo, ale oczywiście najlepiej mnie tym obciążyć, tak?
-Byłem z nią u lekarza, bo zemdlała w biurze. Jest w ciąży. A z tego co słyszałem, to właśnie z tobą. Musisz ponieść konsekwencje tego co robisz! Diana!
-Tak, to prawda.
-Nie będę tego słuchał. Wychodzę.
Załapał mnie za rękę i chcieliśmy wyjść, ale drogę zastawili nam dwóch ochroniarzy.
Co do cholery?!
-Odsuń się.
-Tomlinson, nie radzę- powiedział Paul.
-Chcę wyjść- chłopak z każdą chwilą był coraz bardziej zły.
-Z tego domu wyjdzie teraz tylko jedna osoba. I to będzie Ewa. Roy, pokaż jej gdzie są drzwi- powiedział opanowany Paul. Osiłek złapał mnie mocno za ramię i dosłownie wytargał z pokoju.
-Louis!- zdążyłam jeszcze krzyknąć, kiedy drzwi frontowe się za mną zamknęły. Zaczęłam w nie walić i szarpać za klamkę.
-Louis!- nie rozumiem dlaczego mnie tak po prostu wyrzucił!
Gdy znowu miałam szarpnąć, poczułam na ramieniu mocny uścisk.
-Niech panienka zostawi w spokoju te drzwi. Musi pani opuścić posesję pana Higgins'a.
Oniemiała pozwoliłam mu się wyprowadzić za bramę. Naprawdę w tym momencie wszystko wyparowało mi z głowy. Usiadłam na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach.
Boże... Mam dość. Mam tego dość!
Wybrałam numer do Zayna.
-Zayn?- zapytałam, cicho płacząc.
-Ewa? Ty płaczesz? Co się stało?
-M... Możesz po mnie przyjechać?
-Jasne! Gdzie jesteś?
-Niedaleko centrum... Koło domu Paul'a
-Okej, zaraz będę.
Rozłączyłam się i ruszyłam ulicą, jak najdalej od tego domu. Wiem, że może powinnam zostać i czekać na Lou, ale znając tego starego chuja, nie wypuści go, dopóki stąd nie zniknę. Więc szybko ruszyłam do centrum.
-Ewa!- usłyszałam za sobą głos Zayna. Odwróciłam się i zobaczyłam go kilkanaście kroków od siebie. Rzuciłam się do niego biegiem i już po chwili moczyłam mu koszulkę. Znowu.
-Zayn, zabierz mnie stąd... Błagam...-zawyłam i pozwoliłam prowadzić się do jego samochodu.
Gdy już zajechaliśmy pod mój dom, od razu wysiadłam z auta i pobiegłam otworzyć drzwi. Wpadłam do domu i uciekłam do pokoju. Usłyszałam jak Zayn zamyka za mną drzwi i zaraz siada obok mnie.
-Zayn... Ja mam dość. Nie wytrzymam już tego dłużej... Czuję się jak ścierwo...
-Ewa, powiedz mi wszystko od początku... Co robiłaś na ulicy Paula?
-On... On zadzwonił do Louisa i...- uspokoiłam się na tyle by mu opowiedzieć. -No i pojechaliśmy tam. Była tam też Diana i Paul zaczął się kłócić z Lou o nią. I gdy Louis chciał ze mną wyjść, to P... Paul powiedział, że jedyną osobą, która wyjedzie z domu to ja. No i jeden z tych ochroniarzy serialnie wytargał mnie z domu i zostawił za drzwiami... I zadzwoniłam po ciebie. Ja nie wiem co robić już...
-Najpierw się spokój. Zrobię ci herbaty, co?- zapytał.
-Uhm...-wyszedł a ja położyłam się na łóżku i zaczęłam dalej płakać. Z bezsilności.
Dopiero teraz te wszystkie emocje ze mnie schodzą.
Nie wiem co mam robić. Co będzie dalej... Nic już nie wiem.
Do pokoju spowrotem wszedł Zayn. Niósł ostrożnie dwa parujące kubki i przysiadł przy mnie. Już miałam coś powiedzieć, gdy zadzwonił telefon.
Błagam, nie- pomyślałam przerażona, patrząc na ekran.
-Weź na głośnomówiący- polecił Zayn.
-Halo?
-Posłuchaj mnie mała smatrulo. Wiem, że Malik zgarnął cię spod mojego domu, więc nie waż się go nastawiać przeciwko mnie. Za pół godziny przyjedzie do ciebie Roy. Wręczy ci bilet powrotny do tej twojej zasranej Polski, po czym spakujesz się i wrócisz do kraju, jasne?!- patrzyłam przerażona na chłopaka. Nie wiedziałam co w ogóle mu odpowiedzieć.
-Co z Louisem?
-Niech cię to nie obchodzi, bo on dla ciebie nie istnieje i ty dla niego też. Najlepiej zacznij się pakować- powiedział Paul.
I rozłączył się. Przez moment nie wiem co się dzieje. Potem dociera do mnie to co powiedział. Pierwszy odezwał się Zayn.
-On sam nastawia mnie przeciwko sobie. I nie myśl, że cię zostawię teraz samą- nie obchodziło mnie teraz nic. Czyli znamy już zakończenie tej historii. To się tak właśnie skończy. Ja się usunę i Louis będzie mógł być z Dianą. Świetnie.
-Zayn... Ja... Chyba wrócę do Polski. I tak miałam jechać do mamy na święta...- powiedziałam przez łzy. -Tak będzie dla wszystkich najlepiej...
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej moją walizkę. Wrzuciłam do niej kilkanaście bluzek.
-Dla kogo będzie najlepiej? Dla ciebie? Dla Louisa? A my?
-Nie słyszałeś? Louis dla mnie nie istnieje! Ja dla niego też. Nie jestem aż taka ważna, żebyście sobie beze mnie nie poradzili.
-Louis cię kocha! Paul tak powiedział tylko dlatego, żebyś w siebie zwątpiła. Udało mu się. Jesteśmy przyjaciółmi, Ewa. A to jest bardzo ważne!
-Wiem, wiem, że jesteśmy przyjaciółmi. I bardzo mi na was zależy. Ale po prostu muszę to sobie poukładać. Wiem, że ucieczka to nie najlepsze wyjście, ale na razie nie mam innego.
-I co ja mam teraz ci powiedzieć? -zapytał zdesperowany, stojąc i patrząc co robię.
-Po prostu się z tym pogódź. Wrócę. Mam tu pracę, Marlenkę i was- przytuliłam go.
Zayn zniósł moją walizkę na korytarz, a ja postanowiłam napisać choć dwa słowa wyjaśnienia. Znalazłam kawałek kartki i zaczęłam pisać:
"Marlenko!
Zapewne zdziwisz się, gdy zobaczysz, że mnie nie ma. Wyjechałam. Zadzwoń, jeśli będziesz chciała coś wiedzieć, ale równie dobrze możesz zapytać Zayna. Nie miej mi za złe tego, że cię tu zostawiłam... Muszę. Do zobaczenia.
<3"
Kartkę zostawiłam na stole i szybko wyszłam z domu, zamykając go na cztery spusty. Razem z Zaynem czekaliśmy na tego Roya. Wkrótce pojawił się z biletem i powiedział:
-Samolot jest za dwadzieścia minut. Ma pani tylko wsiąść do samolotu. Wszystko jest załatwione.
Pokiwałam tylko głową na znak zrozumienia i odwróciłam się w stronę Zayna.
-Ewa błagam cię. Dokopmy mu i uciekajmy- wyszeptał mi na ucho, gdy go przytuliłam. Zaśmiałam się i cmoknęłam go lekko w policzek.
-Proszę się pospieszyć- ponaglił nas Roy.
-Zamknij się, bo będziesz zaraz bez pracy!- krzyknął Mulat, skutecznie uciszając osiłka.
-Powiedz Louisowi, że bardzo go kocham i mimo wszystko o nim nie zapomnę.
-Powiem mu na pewno. Masz moje słowo. Będziemy dzwonić i masz odbierać- zastrzegł.
-Dobrze.
Jeszcze jeden mocny przytulas i chwilę potem siedziałam we wnętrzu samochodu. Pomachałam jeszcze mu na pożegnanie i odjechałam spod mojego domu.
********
Mam nadzieję, że mnie nie zamordowaliście z zimną krwią za ten rozdział.
Co do waszych zamówień- dla Little Dark Angel powinien pojawić się do poniedziałku. Dla Juls i Miss Harrison oraz Zuzi- musicie poczekać, może nawet cały tydzień albo i dłużej (może nawet do tego dojść) , bo nie jestem w stanie powiedzieć kiedy je skończę.
Przepraszam, jeśli was zawiodłam: (
<3
Mam ogromną ochotę Ci coś zrobić... Tylko muszę znaleźć jakąś siekierę czy coś :/
OdpowiedzUsuńNie no, jak mogłaś napisać co takiego!?
Nie dość, że cudo, to horror w jednym.
Jesteś niemożliwa. ;(
Jak mi w następnym rozdziale czegoś nie wyjaśnisz... To mogę Ci obiecać, że nie skończy się to dobrze.
Kocham i czekam na następny <3
Co tu się dzieje? ??? Dlaczego
OdpowiedzUsuńdlaczego
dlaczego
kurwa wiedziałam że z tym Paulem jest coś nie tak -,-
No ale żeby aż tak. ..
czy aż tak nudzi mu się w życiu
rozdział jest świetny chociaż trochę przy nim się powsciekalam
czekam na kolejny :*
Może Lou ją zatrzyma albo coś <3
Ha
OdpowiedzUsuńHa
Ha
Śmieszne...
A teraz niech Ewa się obudzi, serio -.-
Co to kurna ma być?! To nie może się tak skończyć! Louwa nie bd miała końca! Nie ma opcji!
To Paul jest szefem Diany i na stówę ona nie jest w żadnej zasranej ciąży! Nie! Nie! Nie!
E! Kkkk..Kurde!
Nie ma opcji!
Za to jak Ewcia będzie to się nie zdziwię :D Fajnie by było, gdyby nie fakt rozłąki i tego całego zamieszania -.-
Wgl to tak nie może być! Louis ma walczyć!
Oni MUSZĄ być razem! :D Będą choćby nie wiem co. Niech Ewa się wypłacze mamie, a Lou ucieknie i przyjedzie po nią <3 Oni się kochają :)) A miłość przezwycięży wszystko :3
To wszystko ma się rozwiązać i koniec!
Patrz, jakie emocje we mnie wywołujesz :) Brakowało mi tego, dziękuję <3
Doskonale napisane :DD
Powodzenia w dalszym i dużo weny! :D'
Całuski xx
P.S. Poczekam cierpliwie z nie cierpliwością (wiem, paradoks XD)
Co się tu dzieje?!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Paul jest w porządku... :(
Rozdział jest zajebisty. Ja również mam nadzieje, że Louis wkroczy do akcji! <3
Kocham! <3
Paul..... Ty sukinsynie!!! Normalnie jestem wkurzona na to co się dzieje i nie mam bladego pojęcia co napisać :| Teraz liczę na Lou, że coś zrobi z tym fantem..... Czekam na next ♡
OdpowiedzUsuńO Boże. Jak tak można? Głupia Diana, głupi Paul, a Louis? Jak mógł pozwolić im tak wyrzucić Ewę za drzwi?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Mam nadzieje, że Louis się ogarnie i wtargnie po Ewę chociaż by do jej rodzinnego domu!