piątek, 29 maja 2015

Niall zamówienie


Dla Zuzi


-Nie! Nigdy się na to nie zgodzę!- krzyknęłam i wybiegłam z domu. Nie będzie mi stawiał warunków. To, że coś mu sie nie podoba, to jego problem, nie mój. Mam dwadzieścia dwa lata, a on traktuje mnie jak dziecko.
Wsiadłam w samochód i ruszyłam wzdłuż ulicy do mojego chłopaka. Jak na złość zaczęło strasznie padać. Deszcz ograniczał mi widoczność a na dodatek łzy cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam zapanować nad tym odruchem. Łzy zaraz popłynęły po moich policzkach i nic kompletnie nie widziałam. Instynktownie zwolniłam, bym dała radę na zakręcie, który jest przede mną.
Jednak pomyliłam się. Zamiast hamulca, cisnęłam gaz i... Poczułam tylko szarpnięcie, dachowanie i uderzenie w szybę.

*** Oczami Nialla ***

Chodziłem po tym durnym korytarzu, czekając ba cokolwiek. Ale jak na złość nic nie wiadomo co z Zuźką. Nie ma żadnego lekarza, który by mi coś powiedział. Wiem tylko, że ją operują.
Nadal nie mogę pojąć, jak to się stało, że jej samochód dachował dwa razy, po czym zatrzymał się w drzewie. Jednym słowem auto do kasacji, nic, dosłownie nic nie nadaje się do wtórnego użycia. Uderzyła w drzewo z wielką siłą.
Przeraziłem się, gdy lekarz powiedział mi, że Zuzia walczy o życie.
-Pan Horan?- usłyszałem za sobą.
-Tak?
-Kim pan jest dla pacjentki?- zapytał.
-Jestem jej narzeczonym.
To wszystko przez to, że się jej oświadczyłem. Od tego momentu, ojciec suszy jej o to głowę. Nie może zdzierżyć tego, że chcę spędzić z nią resztę swojego życia. Nie ufa mi do końca. Raczej nie chce mi ufać. Uważa, że bycie z gwiazdą to coś niemożliwego do jej córki. Owszem, nie miał nic przeciwko gdy chodziliśmy jako para ze sobą. Ale dopiero się wściekł, gdy się jej oświadczyłem. Zapewne znowu się pokłócili wtedy i przez to ten wypadek.
-Co z nią? -zapytałem.
-Uratowaliśmy ją. Jej organizm jest silny.
-Wyjdzie z tego?
-Tak. Choć przed nią długa rehabilitacja. Mamy szczęście, że kręgosłup jet cały. Nastawiliśmy jej lewy bark, ręka lewa i prawe kolano złamanie otwarte, udało nam się je poskładać. Lekki wstrząs mózgu, powinien ustąpić po około tygodniu.
-Mogę do niej iść?
-Oczywiście. Zaraz zostanie przewieziona na OIOM w sali 292.
-Dobrze, dziękuję.
Lekarz zniknął mi z oczu a ja westchnąłem. Boję się tego, co zobaczę na sali.

Zuza była już na sali. Przez pewien czas mimo wszystko nie pozwolili mi do niej wejść.
Usiadłem na stołku obok jej łóżka. Spojrzałem na nią. Łzy zebrały się w moich oczach, widząc cierpienie na jej twarzy. Nigdy nie pomyślałbym, że taki wypadek będzie miał miejsce. Że będą takie skutki.
Jej głowa była zabandażowana, kilka szwów na twarzy, zadrapań. Ręka i noga w gipsie.
Boże, dobrze, że to tylko tak się skończyło... Nie wiem co bym zrobił, gdyby jej nie uratowali.
Złapałem ją za dłoń i pogłaskałem.
-Nie zostawiaj mnie samego Zuza- powiedziałem cicho.
Tak jakby moje słowa uczyniły jakiś cud, dziewczyna zaczęła ruszać głową a po chwili otworzyła swoje zielone, piękne oczy.
-Zuza- powiedziałem i przybliżyłem się do niej.
-N... Niall- powiedziała słabo.
-Nic nie mów.
-Gdzie ja jestem?
-W szpitalu. Miałaś wypadek- powiedziałem.
-Ale...
-Cii... Nic już więcej nie mów. Musisz wyzdrowieć.
-Niall, nie zostawiaj mnie- uścisnęła moją dłoń.
-Nie mam takiego zamiaru. Kocham cię i będę przy tobie.
-Ale tata...
-Chcę właśnie porozmawiać z tym młodzieńcem- usłyszałem za sobą głos jej ojca. Odwróciłem się i zobaczyłem go zmartwionego. Tylko?
-Dobrze- podnosiłem się i wyszedłem z sali za Steve'm. -O czym chce pan rozmawiać?
-O Zuzannie.
-Domyślam się.
-Nie tym tonem!
-Normalnie powiedziałem-  westchnąłem.
-Zostaw moją córkę w spokoju. Zniknij z jej życia póki jest dobry moment. Ile chcesz? Dwa, trzy patyki?
-Co?!- aż mnie zatkało. Jej ojciec chce mi zapłacić za to, żebym przestał kochać Zuzę?
-To co słyszałeś. Przez ciebie są same problemy. To przez ciebie moja córka tu leży i walczy o życie.
-Myślisz, że jak odejdę o ona o mnie zapomni?- zapytałem, podchodząc bliżej niego.
-Tak.
-No to się mylisz. Zniszczysz ją tym. Zabijesz jej miłość, tak jak i moją. Zobaczysz. I nie waż się zwalać winy na mnie.
Musiałem wyjść. Jeszcze chwila i bym mu przyłożył.
Usiadłem na schodkach przed szpitalem i schowałem twarz w dłoniach.
Jak on mógł zaproponować mi coś takiego? Jak można zapłacić za miłość? Nie rozumiem, jak tak można. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie dane mi się dowiedzieć. To wszystko dla mnie za dużo. Muszę ochłonąć. Przyjdę jutro.

Tak jak chciałem, przeszedłem tamtego dnia do szpitala. Ale nie zostałem wpuszczony. Ani kolejnego, ani dwa, ani miesiąc później.
Byłem wrakiem. Czułem się strasznie źle,  ale nie wiem  z jakiej przyczyny. Czy z tego, że nie mogłem jej zobaczyć jak normalny chłopak, czy dlatego, że z Zuzą z dnia an dzień było coraz gorzej. Miałem w szpitalu kumpla, który donosił mi o stanie zdrowia mojej ukochanej.
Dziś znowu postanowiłem wejść do jej sali. Ojca nie powinno być, bo urlop mu się wczoraj skończył.
Udało mi się wejść do sali. Była tylko ona. Myślałem, że tamtego dnia wyglądała strasznie, ale to dziś  przeraziłem. Wyglądała jak duch, była biała jak ściana. Oczy podkrążone, twarz i ręce wychudzone, było prawie widać kości!
-Niall-  usłyszałem jej cichy szept.
-Zuz- przyklęknąłem przy jej łóżku, łapiąc za dłoń.
-Nie zniknąłeś, prawda? Nie zostawiłeś mnie?
-Nie, oczywiście, że nie. Kocham cię, moja mała blondyneczko- pocałowałem ją lekko w policzek. Zauważyłem, że jej twarz nabrała rumieńców, Zuzia się uśmiecha.
-Ja też cię kocham. Czemu nie przychodziłeś?
-Bo... Twój ojciec mi zabronił i...
-Ale jak to zabronił ci?
-Tak. Powiedział, że to przeze mnie tu leżysz. Chciał mi jeszcze zapłacić, żebym zniknął na dobre.
-Ale...- dziewczyna była w szoku.
-Już dobrze. Nie pozwolę się dziś wyrzucić.
-Nie opuszczaj mnie Niall.
-Zuzanno- przed jej łóżkiem stanął ojciec.
-Jak mogłeś tato!- powiedziała z wyrzutem.
-Przepraszam kochanie. Byłem zdesperowany. Miałaś tak ciężki wypadek, a to wszystko przez niego- wskazał na mnie palcem.
-Nie tato. To przez ciebie. Nie pozwalasz być mi szczęśliwą. A przy Niallu jestem właśnie szcześliwa.
-Ale...
-I Niall będzie do mnie przychodził, czy ci się to podoba czy nie. I będziemy razem- mówiąc to, patrzyła na mnie.
-Dobrze, jak sobie życzysz.

-Niall- usłyszałem, gdy wyszedłem z jej sali.
-Tak, proszę pana?- zapytałem jej ojca.
-Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Nie myślałem wtedy o Zuzi. I... Myślę, że możesz być z nią, jeśli naprawdę ją kochasz- powiedział, patrząc na mnie.
-Dziękuję- ucieszyłem się z jego słów.
-Macie moje błogosławieństwo.





****
Zostawiam go wam do oceny i lecę do pracy<3

9 komentarzy:

  1. Na początku poleciało mi kilka łez po policzku, potem złość, jak tak można, bo w końcu to jej ojciec, a na końcu wielki uśmiech na twarzy. Dobrze, że wszystko się ułożyło i jej ojca tak odmieniło, jakby piorun w niego walnął. Super imagin i miłego dnia życzę ^^ :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się wzruszyłam. Najbardziej jednak podobało mi się zakończenie. Jestem wielką fanką happy and-ów. :) Zastanawiam się czy ja też mogła bym sobie coś takiego zamówić, czy to tylko przywilej dla czytelniczek z dłuższym stażem? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że możesz. Nie ma zadnej granicy na tym blogu! ;)

      Usuń
  3. Super :)
    Popłakałam bym sie, ale ja nie umiem :(
    No cóż… bardzo, bardzo ci dziekuje :)
    Czekam na kolejne imaginy i rozdziały :)
    Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się popłakałam! <3
    Cudowny! *_*
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż napisałabym po prostu że jesteś genialna :*
    Niall jejciu aż się poryczałam to było cudowne
    I tak ogółem to wręcz cię ubóstwiam napisałaś o Ni w moje urodziny aaaa
    Kocham <3
    Ściskam Mela:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń!
      <3

      Usuń
  6. Twój blog został dodany do spisu :)
    http://wykaz-opowiadan.blogspot.dk/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeden z najpiękniejszych imaginow jakie czytałam na twoim blogu <3
    Jak dobrze, ze jej ojciec zrozumiał swój błąd
    łezka poleciała :')

    OdpowiedzUsuń