niedziela, 17 maja 2015

Harry vs Marcel zamówienie


Dla Little Dark Angel





-Harry, wstawaj!  Znowu chcesz się spóźnić do szkoły?!- mama wrzeszczała mi do ucha.
-Daj mi spokój... Przyjdź za godzinę.
-W tej chwili marsz do łazienki!
Czuję się jak dziecko.
Wstałem, jak chciała i zamknąłem się w łazience. Znowu kolejny zjebany dzień. Kto w ogóle wymyślił dzień i noc? Mógłbym tak sobie spać i spać... Ale niestety obowiązki wzywają!
I nie, nie jest to szkoła.
Gdy miałem już na sobie koszulę w delikatną kratę a na to okropną kamizelkę na cztery guziki, zająłem się włosami. Nadal nie mogę zdzierżyć tego, że muszę je tak okropnie zaczesywać na bok. Masakra. Ale, jak to się mówi-  kamuflaż! Jeszcze okulary i mogę iść.
Już nie mogę doczekać się, aż wskoczę w swoje ukochane czarne rurki i świetną koszulę.

Wszedłem do szkoły. Jak przykładny uczeń zająłem miejsce w pierwszej ławce i to przy biurku nauczycielki. Nawet ją lubię. Fajnie tłumaczy temat i jest taka seksowna... No ale trochę za stara. Dzwonek zadzwonił i wszyscy weszli do klasy. Chwilę po tym, do klasy weszła jak zwykle spóźniona Kinga. Nie rozumiem, przychodzimy na trzecią lekcję, jak można się spóźniać?
Dobra, ogarnij się.

-Co tam Marcel? Lekcje odrobione? Może dałbyś spisać, co?- podszedł do mnie jeden z osiłków klasowych.
-Mam, ale nie dam- chciałem go wyminąć, ale zatrzymał mnie ręką, mocno trzymając za ramię.
-Puść- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Korciło mnie, żeby mu przyłożyć. Ale nie mogę dać się zdemaskować przez byle jakiego Jake'a.
-Ty, nie za bardzo się unosisz?
-Przepuść mnie...
-Boże, dajcie mu spokój Jake. Masz- obok mnie pojawiła się Kinga z wyciągniętym zeszytem w stronę chłopaka.
-Ale ja chcę od Marcelka.
-Masz i spierdalaj do cholery!- dziewczyna uniosła się, przez co Jake wziął zeszyt i odszedł mrucząc coś pod nosem.
-Dzięki- powiedziałem, podnosząc książki. -Nie ma za co. Miałam dość tego, że ciągle ci dokucza.
Kochana, żebyś ty wiedziała co ja robię po szkole...
Dziewczyna odeszła zanim cokolwiek zdążyłem powiedzieć.
Kiedy lekcje w końcu się skończyły, udałem się do domu i od razu przebrałem się w normalne ciuchy.
-No w końcu jest mój braciszek- Gemma przytuliła mnie.
-Też miło cię widzieć- uśmiechnąłem się.
-Jason chce cię widzieć, podobno to coś ważnego.
-Popsułaś moment siostra.
-No sorry, ale ma być za to grubsza kasa.
-No to idę.
Kilkanaście minut później, zaparkowałem przy starych schronach.
-Zaprowadź mnie do szefa- powiedziałem do jednego z goryli stających przy wrotach.
-Dobrze, że jesteś Harry. Gemma przekazała ci wiadomość?
-Inaczej by mnie tu nie było.
-A więc do rzeczy. Jeden z naszych najważniejszych klientów od miesiąca zalega z długiem. Czterdzieści patyków. Dlatego też jest dla ciebie misja. Gościu ma córkę.
Jason podał mi zdjęcie. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem na nim Kingę.
-Na czym polega zadanie?
-Masz ją śledzić. Co robi w szkole, po szkole, z kim się spotyka, tak jak zawsze. A gdy będę wszystko wiedział, porwiesz i przeprowadzisz do mnie. Tatuś da okup i po sprawie.
-Zabijesz ją potem? -zapytałem, świetnie ukrywając przerażenie.
-Nie wiem. Może ją oszczędzę. Ma zgrabne ciałko, śliczną buzię, przyda nam się. Aha i zrób tak, żeby cię polubiła. Zejdź mi z oczu chłopcze.
Prawie biegiem udałem się do auta. W samochodzie mogłem pozwolić sobie na chwilę słabości.
Kinga? Czemu ona? Wiem, że jej ojciec bierze od nas różne towary, alec czemu ona?!

Za nic nie mogłem zmusić się do tego by za nią chodzić. Ale musiałem. Już kolejnego dnia nadażyła się okazja:
-Słuchaj Marcel... Masz dziś wolne popołudnie? -zapytała mnie, niepewnie przyglądając mi się.
-Jasne, o co chodzi?
-Wiesz, że mam zagrożenie z chemii, nie?
-No tak.
-I właśnie chciałabym,żebyś mnie trochę pouczył, co ty na to?
-Yyy... Ja... Jasne.
-To wpadnij do mnie Scotland street 67 koło szesnastej.
-Okej.
Zniknęła mi z oczu. A ja odetchnąłem. Muszę ją dziś o kilka rzeczy wypytać.

O umówionej godzinie zadzwoniłem dzwonkiem do jej domu. Nie domu, sorry, to willa. Jason miał rację, jej ojciec jest nadziany.
-Marcel, hej. Zapraszam- w drzwiach stała Kinga. Śliczna Kinga. Miała na sobie krótkie spodenki, zdecydowanie za krótkie i bokserkę koloru czarnego. Do tego delikatny makijaż. Z tego co wiem, to nawet do szkoły używa tylko podkładu, a teraz makijaż? Może na kogoś czeka? -Napijesz się czegoś?
-Może wody -powiedziałem i pozwoliłem poprowadzić się do jej pokoju. Dziewczyna zostawiła mnie na moment, by przynieść mi tą wodę. Jej pokój jest... No taki dziewczeński. Co tu dużo mówić.
-Proszę- powiedziała i podała mi szklankę.
-Dzięki. To od czego zaczynamy?- zapytałem i otworzyłem podręcznik.

Tak oto spędziliśmy na nauce miesiąc. Bardzo ją polubiłem, może nawet coś więcej.
Dziś zdałem cały raport Jasonowi i czekałem na dalsze wytyczne, lecz boję się, że powie mi, bym ją porwał. Nie chcę tego.
-Czyli wychodzi na to, że laska nic nie wie. Albo nie chce ci nic powiedzieć... Musisz się Harry jeszcze dużo nauczyć. Najpóźniej za tydzień chcę widzieć ją tutaj.
-Ale...
-Żadnego ale. Koniec dyskusji. Wyjdź.
No i wyszedłem. Szybko udałem się do swojego domu by to przemyśleć.
Gdy kiedyś chciałem raz się mu postawić... Szkoda gadać. Ale teraz też nie pozwolę, by zrobił coś złego niewinnej dziewczynie. Nawet jeśli miałbym się przez to zdemaskować. To jasne, że nie uprowadzę jej jako Marcel. Przecież to byłoby conajmnej śmieszne.

-Idź. Na pewno sobie poradzisz- popchnąłem ją lekko w stronę drzwi.
-Ale Marcel... Boję się, że nic nie zapamiętałam...
-Dasz radę. Trzymam kciuki. Tyle razy wałkowaliśmy ten temat, że na pewno sobie poradzisz.
Po godzinie wyszła z sali. Jej mina nic nie wyrażała. Przeraziłem się, bo w końcu oboje się przyłożyliśmy.
-I co?- poprawiłem te nieznośne okulary.
-Zdałam!- w momencie na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech, po czym mocno mnie przytuliła. Objąłem ją w pasie. Co dziwne, idealnie pasowała w moje ramiona.
-Bardzo się cieszę.
-Jej, dziękuję. Mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
-A tam, nie ma o czym mówić...
-Okej, to przyjdź do mnie dziś wieczorem, co? Nie chcę znowu samej siedzieć w domu...
-Okej.
Rozeszliśmy się do domów. W ogóle nie uśmiecha mi się do niej iść. Wtedy będę musiał ją skrzywdzić. Boże, jaki ja jestem głupi...
-Jak tam braciszku?- Gemma wpadła do pokoju, gdy zakładałem koszulę.
-Chujowo siostra, chujowo.
-Czemu? Co się stało?
-Zakochałem się.
-To wspaniale! Znam ją?- uwiesiła mi się na szyi.
-Na szczęście nie. Nie powinenem się w niej zakochiwać.
-Dlaczego?
-Bo jest kolejnym celem Jasona.
-Co?
-Tak- odpowiedziałem i siadłem na łóżku.
-Możesz jaśniej?
-No to było to zadanie. To które mi zlecił. Jej ojciec wisi mu sporą sumę a ona ma za to oberwać.
-To zrób coś!
-Co? Pamiętasz co było ostatnim razem?! Ledwo przeżyłem, to co mi zrobił!
-Wiem Harry. Ale jeśli ją kochasz, to musisz coś wymyśleć.
-Ona nie wie o mnie wszystkiego. Wie tylko tyle, że mam na imię Marcel.
-Więc idziesz do niej tak jak teraz. W tej koszuli, w tych jeansach i wszystko wytłumaczysz. Przy odrobinie szczęścia, w domu będzie jej ojciec.
-No dobra, świetny plan, ale jeśli stary mi nie uwierzy?
-Uwierzy. Najpierw sam uwierz w siebie.

No i stoję jak ten idiota przed jej domem i czekam aż otworzy.
-Mar... Cel? Ale...- stanęła jak wryta widząc moją osobę.
-Tak właściwie to jestem Harry, Harry Styles- chwyciłem jej dłoń i ucałowałem jej wierzch.
-Ale...
-Musimy porozmawiać. Ale może najpierw... Jest twój tata?- zapytałem z nadzieją.
-Tato! Wejdź...- zaprosiła mnie gestem do środka.
Po chwili przed nami pojawił się wysoki mężczyzna po czterdziestce w garniturze.
-Co się stało kochanie? Dobry wieczór- zwrócił się do mnie.
-Tato, to jest Mar... Harry Styles, mój kolega z klasy.
-Miło poznać. A teraz przepraszam, spieszę się.
-Ale my musimy porozmawiać.
-Nie mam czasu na młodzieżowe pogaduszki...
-Ale o Jasonie ma pan chwilę czasu?
-Jaki Jason? Kinga na górę! -
-Ale tato...!
-Powiedziałem!
-Niech zostanie, nie chcę się dwa razy powtarzać- powiedziałem i usiadłem sobie na kanapie. -Jest pan mu winny czterdzieści patyków. Nie wiem jak pan nabił taką sumę, ale teraz będzie cierpieć Kinga. Miałem ją porwać a następnie miała robić jako tania dziwka w jego burdelu. Chciałby pan takiego życia dla niej? Tylko dlatego, że ma pan kasy jak lodu, długu nie chce ddać. Przeszedłem, powiedziałem. Żeby nie było, że nie uprzedziłem. Jeśli nie odda pan tych pieniędzy do jutra, już nie ja a ktoś mniej delikatnie porwie panu córkę.
Wstałem z miejsca, zostawiając oszołomionego mężczyznę. Poszedłem jeszcze do Kingi i powiedziałem:
-Nigdy bym cię nie skrzywdził mała.
I wyszedłem szybko z tego domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu.
-I jak było? -od progu zapytała Gem. Rzuciłem płaszcz na kanapę i wlałem trochę alkoholu do szklanki.
-Powiedziałem mu. Przy niej. Na pewno mnie teraz znienawidzi... Jak ja jutro się w szkole pokażę...?
-Normalnie. Bardzo dobrze zrobiłeś. Jeśli to mądra dziewczyna, doceni to, zę zrobiłeś coś przeciw swoim zasadom. Będzie dobrze.
I z tą myślą poszedłem spać.

Rano zebrałem się do szkoły. Nie wyspany i zbolały tym, że będzie mnie unikać.
Dotarłem do szkoły. Przełknąłem ciężko ślinę i wszedłem do klasy. Siedziała tam. Na końcu ławki, zaraz za mną. Usiadłem, pomijając ochotę przywitania się z nią, która była bardzo silna.
Pod koniec ostatniej lekcji na moje biurko wleciała kulka z papieru. Rozwinąłem ją. Poznałem pismo Kini.

"Po lekcjach zaczekaj na parkingu"

Tak też zrobiłem. Po ostatnim dzwonku udałem się do swojego auta i oparłem się o maskę.
-Cześć- powiedziała podchodząc do mnie niepewnie.
-Cześć- odpowiedziałem i spojrzałem na nią. Powoli zajęła moje cudowne kujonki i szybkim ruchem zmierzwiła mocno przylizane włosy tak, zeraz sterczały na wszystkie strony i rozpięła kamizelkę.
-Tak wyglądasz lepiej...
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Tata oddał pieniądze temu gościowi.
-Jamesowi.
-Tak.
-Jesteś na mnie zła? -zapytałem bez ogródek.
-Poprawka Harry. Byłam zła wczoraj. Dziś mi przeszło jak tylko zobaczyłam cię na fizyce. Odwieziesz mnie do domu? Pogadamy w spokoju, co?
-Okej- powiedziałem uradowany i otworzyłem jej drzwi od strony pasażera, by zajęła tam miejsce.

-Powiedz mi wszystko.
-Nie mówię wszystkiego byle dziewczynie.
Jej mina wyrażała zawód. Położyła się na łóżku a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Szybko znalazłem się nad nią i złączyłem nasze usta w lekkim pocałunku. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieje ale zaraz oddawała całusa.
-Jeszcze- powiedziała i spowrotem przyciągnęła mnie bliżej siebie. -Kocham cię- wyszeptała mi w usta a mój uśmiech rozciągnął się po całej twarzy. Spojrzałem na nią i powiedziałem równie cicho:
-Ja ciebie też.



*****
Pisać swoje opinie na temat tego imagina, bo ja sama nie jestem do końca z niego zadowolona....
<3

7 komentarzy:

  1. <3
    Wróciłam po przerwie
    już wszystko nadrobiłam
    boskiii
    napewno znowu coś zamówię
    kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej chwila chwila jak to jesteś niezadowolona?
    Powinnaś być cholernie dumna :))
    Skąd znasz moje imię xD?
    Doskonale zrozumiałas o co mi chodziło i jeszcze lepiej to napisałaś <3
    Harry jest mega słodki *.*
    I w ogóle ten imagin jest taki aww... ♥
    Naprawdę boski, cudowny, i d e a l n y
    per-fect ;*
    Nie mogę się przestać cieszyć sama do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale superowy imagin <3 Harry jest awwww ♡.♡ Weny ślę, a ja idę nurkować, bo jestem pod Berlinem. Do następnego <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Omniomniom babo!!!!!!! Jak można być tak boskim ?!?!!?! No ok.. Jest mega muszę przyznać. Kiedyś poproszę cie o prezent na urodziny. Hahah mam nadzieje że spełnisz moje marzenie 0n0 ale Spk to dopiero w lutym.
    Zapraszam cie ciepło do siebie. I do zobaczenia w następnych postach u ciebie, jak i u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest ZAJEBISTE! <3
    Taki słodki, że aż brak mi słów :*
    Perfect jak to mówią.
    Zgadzam się z komentarzami powyżej! *_*
    Kocham! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega pomysł i wykonanie :D
    Boski :))
    Marcel i Harry w jednym :3 Wow! Mieszanka wybuchowa XD
    Nie mogę doczekać się kolejnego :) I swojego zamówienia :DD
    Powodzenia i dużo weny :**
    Całuski <3

    OdpowiedzUsuń