niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 51

W poniedziałek rano przy śniadaniu doszło do niemiłego incydentu. Wzięłam do ręki gazetę, która później była jego przyczyną. Na pierwszej stronie bił po oczach napis na pół strony:

"Louis z 1D znowu spotyka się ze swoją byłą dziewczyną?!"

Zaczęłam czytać dalej, choć wiedziałam, że wchodzę na cienki lód. Ale cóż, zaczęłam to skończę.

"Z piątku na sobotę, w domu brytyjskiego zespołu, One Direction, miała miejsce impreza na, którą była zaproszona Ewa i jej przyjaciółka Marlena, dziewczyna Harry'ego Styles'a. Obie dziewczyny tamtego wieczoru kierowały się do domu naszych gwiazd, gdzie zostały przywitane bardzo radośnie, jak donosi nasz informator, przez Liama Payne, jednego z piosenkarzy tego zespołu. 
W tym momencie nasuwa nam się pytanie:
Czy Louis Tomlinson wiedział, że jego była dziewczyna będzie na tej samej imprezie co on? Czy może chłopak był tego świadomy, bo sam ją zaprosił?  Jeśli tak, to w jaki sposób? 
Odpowiedzi na te i inne nurtujące nas pytania dziś nie znamy, ale jesteśmy coraz bliżej dowiedzenia się prawdy o miłości najgłośniejszej pary tego roku."

Momentalnie mój humor poszedł się jebać.
-Marlena!
-Co?!
-Chodź no tu do mnie!- krzyknęłam i poczekałam, aż dziewczyna dotrze do mnie.
-No co tam?u
Nic nie mówiąc, podsunęłam jej gazetę przed oczy. Zaczęła czytać. Wraz z kolejnymi linijkami tekstu, jej oczy robiły się coraz większe.
-A cóż to jest?- zapytała.
-Nie widzisz? Artykuł. O mnie i Louisie.
-Przecież widzę. Znowu.
-Nie będzie końca takich artykułów. Zawsze coś wymyślą.
Odłożyła gazetę na miejsce obok szklanki z herbatą.
-Aż mi się do baru odechciało iść- westchnęłam i oparłam głowę o dłoń.
-Dasz radę. To tylko osiem godzin.
-To aż osiem godzin. Wiesz ilu ludzi przewinie się przez bar? Multum.
Ta wizja mnie przerażała. Choć nie pierwszy raz.

W końcu udało mi się dostać do pracy. Od progu jak zwykle dopadła do mnie Stacy. Zaczęła mnie ściskać, jakby niewidziała mnie conajmniej z rok.
-Kobieto! Gdzieś ty się tyle podziewała?!
-A trochę tu i tam- odpowiedziałam ze śmiechem.
-Ale już dobrze? -zapytała, gdy znalazłyśmy się na zapleczu.
-Tak, tak.
-Czytałam dzisiejszą gazetę- powiedziała niepewnie i spojrzała na mnie.
Tak, bezpośrednia Stacy. Tego mi brakowało!
-Ja też-  uśmiechnęłam się.
-Tylko tyle?  Nie rusza cię to? To ciągłe obsmarowywanie?- zapytała, zakładając fartuszek.
-Na początku tak, jak sama wiesz. Ale teraz? Co mi da to, że będę się awanturować? Będzie jeszcze gorzej.
-Czyli widziałaś się wczoraj z Louisem?
-Tak- westchnęłam. Dziewczyna zapiszczała z radości i przytuliła mnie. No jak Marlenka.
-Jej! Tak strasznie wam kibicuję i nadal mam nadzieję, że jeszcze będziecie razem.
Te słowa były naprawdę miłe, ale wiem, że to jeszcze nie koniec kłopotów. Diana nadal jest z Lou. Z tym, że nie mieszka w jego domu.
-Tak.
-No dziewczynki, otwieramy bar- do pomieszczenia weszła nasza szefowa.
-Tak jest!- Stacy poszła otworzyć a ja podeszłam do lady i włączyłam kasę.
No to pracę czas zacząć.

*** Trzy dni późnej ***

Po strasznie wyczerpującym dniu, weszłam do domu. Od progu, słyszałam podniesione głosy Marleny, Harry'ego i kogoś jeszcze. Trzasnęłam drzwiami, żeby wiedzieli, że wróciłam.
-Ewa kochanie, jesteś już? -Marlena gdy mnie zobaczyła, miała przerażenie w oczach.
-Skończyłam pracę, to jestem, tak?
-Ewciu przyjaciółko moja- Harry szybko podszedł i mocno mnie przytulił a ja stanęłam jak wryta. Czemu on mnie przytula? To jest conajmniej dziwne.
-Marlena, zabierz go ode mnie.
Gdy chłopak w końcu się ode mnie odsunął, zapytałam.
-A teraz powiecie mi, co ukrywacie- popatrzyłam na nich z podejrzliwą miną.
-My?
-Nie, Święty Mikołaj, Harry. Gadać i to już.
-Mnie ukrywają- zza chłopaka wyszła
Diana. Co ona robi w moim domu?!
-Wynoś się z mojego domu! -momentalnie się wściekłam. Nie dość, że miesza mi w życiu, to jeszcze ma czelność przebywać w moim domu.
-Ewa uspokój się, ona...
-Nic mnie to nie interesuje. Nie chcę widzieć cię na oczy- mówię do niej.
-Ale ja muszę ci coś powiedzieć...
-Co takiego?!- wykrzyknęłam. Wszystko mnie w niej denerwowało. Chciałam, żeby wyszła z tego domu i nigdy więcej nie wracała. Wiem, że zaraz powie coś złego. Na pewno.
-Bo ja... Ja jestem... W ciąży- rozpłakała się. Przez pierwszą chwilę nic do mnie nie docierało.
-Gratulacje- powiedziałam.
-Jestem w ciąży z Louisem.
Spojrzałam na nią z miną zabójcy. Zaśmiałam się i powiedziałam:
-Bardzo śmieszne a teraz wyjdź- otworzyłam szeroko drzwi.
-To prawda Ewa. Uznałam, że lepiej, gdy dowiesz się ode mnie... Bo ja naprawdę nic do ciebie nie mam...
-Wyjdź! Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
Wyszła. Szybko zatrzasnęłam za nią drzwi i poszłam do kuchni, zrobić sobie herbatę.
-Ewa...
-Nie Marlena. Nic nie mów. Nie wierzę tej suce, choćby nie wiem co.
-Ale ona przyniosła zdjęcie z USG...- przede mną pojawił się tenże wydruk z trzema zdjęciami. Na samej górze było napisane :DIANA SYDNEY, DN. 16. grudnia 2014
-No i?
-Ona jest w ciąży i wszystko wskazuje na to, że z Louisem! Ty to tak spokojnie przyjmujesz?
-Harry, weź uspokój jakoś swoją dziewczynę... Ja idę spać. I tobie też to radzę Mar. Coś źle wyglądasz. I jeszcze pieprzysz od rzeczy.
Weszłam do swojego pokoju. Westchnęłam i usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiem co mam myśleć.
Postanowiłam zadzwonić do Lou.
-Cześć kochanie. Co tam?- zapytał mnie swoim wesołym głosem.
-Louis... To znów się dzieje...
-Ale co takiego? Mam przyjechać?
-Lepiej zadzwoń do Diany...
-Co ona znowu wymyśliła?
-Zadzwoń to się dowiesz. Ja muszę to przemyśleć wszystko... Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. Pa.
-Pa.
Rzuciłam komórką o łóżko i wzięłam do rąk zdjęcie jej dziecka. Nie było wątpliwości, że jest w ciąży. Było widać tam płód. Ona jest w ciąży.
Ale Louis z nią nie spał. Jak to udowodnić? On twierdzi, że nie spał z nią i ja mu wierzę, ale on nic nie pamięta. Upiła go i chce go wrobić w dziecko. Nie wiem co mam myśleć... Nie wiem co będzie, jeśli to będzie prawda...








*****
Kolejny rozdział!
I co wy na to?
Znowu Diana, znowu problemy...
Dario kochanie, jasne, że zrobię dla ciebie twoje zamówienie, ta zakładka właśnie po to jest!









           


                  CZYTASZ = KOMENTUJESZ

      



       Rozdział za tydzień kochani, wytrzymacie?
               

13 komentarzy:

  1. Wspaniały ;)
    Tylko czemu mi się chce płakać?...
    Aaaa, już wiem.
    Właśnie znów wszystko się skomplikowało. ;/
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra Ewa że nie chce jej wierzyć
    Ach ta Diana mogę się założyć,że nie jest w ciąży z Louisem
    Jestem ciekawa co z tego wyjdzie
    Ściskam
    Dużo weny
    Mela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie chce, ale ile tak wytrzyma?
      O ta presja za wszystkich stron...
      Diana...
      <3

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Weź wyjdź z tą Dianą xD
    ja nie lubię jej podwójnie bo tak ma imię moja była przyjaciółka, osoba, która miała o wszystko do mnie pretensje
    pewnie przespala się z kimś innym a teraz pierdzieli, że to dziecko Lou
    bo to nie jest jego dziecko
    prawda? :))
    Pani Dianie juz podziękujemy tam są drzwi→
    A Louis i Ewa mają być szczęśliwi i już ;*
    Tak w realu to życzę Lou takiej dziewczyny (ty Ewciu możesz nią zostac ;)) pojedziemy do Londynu gdzieś cie tam wkrecimy, założysz cukiernie i Louis zakocha się w tobie i twoich ciastach ^^ xd ja taka romantyczka)
    Rozdział super, czekam na kolejny
    tez tydzień? :((
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pokażmy Dianie gdzie są drzwi!:)
      Przykro mi że te imiona są takie same...
      Ta wizja jest zajebista!
      Chciałabym tak:(

      Jeśli uda mi się coś wcześniej maskrobać to dodam w tygodniu, ale nic nie obiecuję:*
      <3

      Usuń
  5. Cudo <3
    Świetnie napisane ^^
    Boję się o tą prawdę z Dianą, której nienawidzę -.- Nie chcę, żeby ta siksa urodziła dziecko Lou, oby to był tylko głupi przekręt -.-
    Nie mogę doczekać się kolejnego <3
    Powodzenia w dalszym i dużo weny ;)
    Całuski <<3
    P.S. Twoje zamówienie nareszcie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero skomentowałam, ale mój telefon odmawia mi posłuszeństwa. Hm... Czy tylko ja nie przepadam za Dianą?.
    Ale się skomplikowało! Mam nadzieje, że Ewa nadal będzie ufała Louis'owi, a ta Diana zniknie z Ich życia raz na zawsze! Kocham! <3 Czekam na nn! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest mega. Twój sposób pisania jest po prostu niesamowity. Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieje ze wszystko będzie sie okładało coraz lepiej.
    A tym czasem zapraszam do siebie. Na nowego i chyba jedynego aktywnego bloga. Nie opowiada on o one direction, ale mam nadzieje ze kogoś i tak to zaciekawi. Oto link
    http://neverstopthisparty.blogspot.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ona mnie wkurwia!!! Najbardziej irytująca osoba z całego twojego ff, to właśnie ta Diana!!! Co za beszczelny babsztyl! Kiedy wszystko zaczyna się jako tako układać, to oczywiście musiała zawitać pani Diana, która we wszystko musi wepchać swój nos! A z tym dzieckiem to pewnie pieprzyła się na boku z kim podpadnie i nie wie kim jest ojciec rzekomego dziecka, więc najlepiej oczywiście wykorzystując tamten skandal wpieprzyć się do bogatego i sławnego i popsuć mu reputację..... Na na widzę tego dziewczyniska! Niech Ewa tylko nie pozwoli sobie wierzyć w to co mówi to babsko, bo wtedy chyba będę płakać. Tyle emocji w tym rozdziale.... Czekam na next, by się czegoś dowiedzieć. <3 Weny i fajnej pogody życzę ♡.♡ *♡*

    OdpowiedzUsuń