środa, 22 października 2014

Rozdział 8

-Co myślę?
-Uhm.
-On zawsze coś głupiego palnie, a potem cierpi cały zespół i wszyscy dookoła,dlatego nie chciałem sie na to zgodzić od początku.A jak powiedział o was,to myślałem,że mnie krew zaleje.On się czasem zachowuje tak,jakby od dziś był naszym menagerem i nie wiedział jak jest-westchnął głęboko.
-Myslisz,że sobie nie poradzimy?
-Nie o to chodzi.Jesteście silne i macie nas.
-Uhm.
-Poradzimy sobie.Chyba jak wrócę tutaj od rodziców,to będziemy musieli gdzieś wyjść.
-Co zazwyczaj robi się na takich wypadach?
-Nie powiem ci,bo będziesz przygotowana,a to wszystko mus być naturalne-powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej złośliwie.
-Ej!-uderzyła mnie w nie bolące miejsce.
-No co?
-Jak będzie wyglądało naturalnie,jak ja nawet nie będę wiedziała co będziesz robił.
-O to się nie martw,ja o wszystko zadbam.

-Gdzie będę spać?-zapytała zrezygnowana,gdy kategorycznie zabroniłem wyjść jej z domu w burzę.
-Możesz spać ze mną.
-Pytam serio.
-A ja serio odpowiadam.
-Dobra,będę spała w pierwszej sypialni do której wejdę -powiedziała i wbiegła szybko po schodach na górę a ja za nią,mając nadzieję,że jej się ro nie uda i złapę ją w pół drogi.Ale jak powiedziała,otworzyła pierwsze drzwi.
-No i co?
-Gościnny...-powiedziałem zrezygnowany.
-Jest!
-Skąd wiedziałaś?
-Nie wiedziałam.Równie dobrze to mógłby być pokój Niall'a albo Liam'a.
-Niall'a jest obok a Liam'a po drugiej stronie -powiedziałem.
-No to sprawa załatwiona-ona się ucieszyła a ja jestem niepocieszony.
w sumie,czego ja się spodziewałem?Że od razu wskoczy mi do łóżka?Chyba za dużo rzeczy przeczytałem o sobie w Internecie.
-No dobrze-powiedziałem smutno.-Niech będzie.
-Nie Styles!Nie przekonasz mnie na te śliczne oczka!-zaczęła się bronić.
-Przecież ja nic nie robię!-uśmiechnąłem się.
-Taa.
-No dobra,dobra.Przyniosę ci jakąś koszulkę, ok?
-Dobrze,leć.
Wyszedłem z pokoju uradowany jak nigdy przy żadnej dziewczynie.Cholera,ty się naprawdę zakochałeś Styles.
Ze swojej szafy wyciągnęłem najdłuższą koszulkę i wróciłem do niej.Zatrzymałem się zaraz pod jej drzwiami,bo usłyszałem jak rozmawia w obcym mi języku.Cóż,zaczekam aż skończy.

**Oczami Marleny**

Harry wyszedł a ja usiadłam na fotelu stojącym obok łóżka i czekałam na mojego księcia z bajki.Tak,brakuje mu tylko białego rumaka i może wjechać tak do pokoju,dzierżąc w ręku koszulkę dla mnie.
Poczułam nagle wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i sprawdziłam,kto dobija się do mnie o tej porze.
Moja mama.
Twraz sobie o mnie przypomniałaś?A gdzieś ty była cale moje życie?!
-Halo?-odebrałam głosem bez uczuć.
-Witaj córeczko!Gdzie ty się w ogóle podziewasz?-córeczko?Serio?
-Ja?Ja jestem w Londynie.
Nastała cisza.Ah...w końcu,choć raz nie wie co powiedzieć.
-Jak to w Londynie?Co ty tam robisz?Czemu nic nie powiedziałaś?!-matczyna troska się w niej obudziła.
-Jak to nic nie powiedziałam?-moje nerwy nie wytrzymały.-Powiedziałam tak: "mamo,wyprowadzam się".A ty nawet nie raczyłaś podnieść głowy znad papierów.Chyba nawet tego nie usłyszałaś.I wiesz co ci powiem?Jest mi tu lepiej niż z wami.Odkąd pamiętam,nie zrobiłaś nic,bym poczuła,że mnie kochasz-w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ale ja robiłam wszystko,robiliśmy z ojcem wszystko,żebyś miała za co żyć...
-Wiesz gdzie ja mam wasze pieniądze?- wstałam i podeszłam do okna,bo nie mogłam siedzieć i tego słuchać.-Czy ze te pieniądze kupiłam sobie waszą miłość?!Nie.Kiedy ty mnie ostatni raz przytuliłaś?!Wtedy gdy uczyłam się jeździć na rowerze bo się przewróciłam.Całe czternaście lat temu.Gdzie ty byłaś przez ten czas?
Po drugiej stronie zapadła cisza a ja otarłam łzy płynące po moich policzkach.
-Wiesz kto mnie wychował?-to ją zaboli.Nie jestem mściwa,ale chcę jej to w końcu wygarnąć.-Mama mojej przyjaciółki i nasza gosposia.Dwie prawie obce osoby pokazały mi świat,bo ty w tym czasie robiłaś wszystko tylko nie opiekowałaś mną.Wiesz ile razy chciałam się zabić?Ale była przy mnie moja przyjaciółka. Wiesz w ogóle jak ona ma na imię?
Nadal cisza.
-A i coś jeszcze.Mam gdzieś wasze pieniądze. Wolałabym ich nie mieć i mieszkać pod mostem,byleby mieć was przy sobie...A teraz... Teraz jest już za późno.Nic o mnie nie wiecie.
Odetchnęłam.To wszystko co powiedziałam, przynosiło mi wielką ulgę.
-Nigdy nie jest za późno -powiedziała.
-Dobranoc mamo.
-My zawsze cię kochamy i to się nigdy nie zmieni.Pamietaj o tym.Dobranoc córeczko.
Rozłączyłam się i rozpłakałam.Telefon wypadł mi z ręki.W momencie otuliły mnie czyjeś silne ramiona i cudowny męski zapach.Odwróciłam się i przez łzy zobaczyłam zmartwionego Harry'ego.
-Kto dzwonił?-zapytał,gdy już się uspokoiłam.
-Mama.
-Pokłóciłaś się z nią?-pomasował mnie po plecach.
-To długa i męcząca historia,nie na dziś-powiedziałam i pociągnęłam nosem.
-Dobrze,masz,przyniosłem ci koszulkę.
-Dziękuję -posłałam mu blady uśmiech.
-Nie ma za co.Jakby co,jestem w pokoju obok Liam'a.
-Dobrze.
Wyszedł,zostawiając mnie samą.
Wzięłam odprężający prysznic i położyłam się do łóżka.

Od godziny nie mogę zasnąć.Westchnęłam nie wiem który raz i wstałam z łóżka.Postanowiłam pójść do Harry'ego.
Wyszłam cicho z pokoju i skierowałam się do pokoju z którego sączyło się jeszcze słabe światło lampy.Zapukałam.
-Proszę -usłyszałam i niepewnie weszłam do jego sypialni.
-Harry...
-Tak?-znalazł się przy mnie i zamknął drzwi.
-Nie mogłam zasnąć,więc przyszłam do ciebie.
-No to chodź -pokazał na łóżko a ja przyjrzałam mu się.Był w samych bokserkach. Wiem,że mam rumieńce na twarzy,czuję to.O Boże,te jego tatuaże są nieziemskie. Wdrapałam się na łóżko a on wszedł zaraz za mną i zgasił światło.
-Mogę się do ciebie przytulić?-zapytałam cicho.
-Jasne-zaśmiał się i sam mnie do siebie przyciągnął.Objęłam go ramionami wokół torsu i przytuliłam jak do poduszki.-Wszysko dobrze?
-Tak Harry-odpowiedziałam mu.Gdy jesteś przy mnie blisko,zawsze jest okej.
-Tak sobie myślę,że pojadę jutro do rodziców. Zostały dwa tygodnie a obiecałem,że przyjadę.
-No to jedź.
-Ale problem w tym,że mi się nie chce.
-Co ty gadasz?-Chce jechać,ale nie chce?
-No jakoś tak.Wolę być tu.
-Ile razy jesteś w domu w roku Harry?
-Dwa,może trzy-odpowiedział po zastanowieniu.
-I teraz kiedy masz okazję ich odwiedzić,nie chcesz tego zrobić?
-Chcę,ale jakoś nie specjalnie mnie do tego ciągnie.
-Masz jechać-powiedziałam stanowczo.
-Wow,co za stanowczość.
-Nie trać z nimi kontaktu,nie warto.
Ja to jestem dziwna.Sama nie mam kontaktu ze swoimi rodzicamia jemu każe go utrzymywać...
-Wedle życzenia madame-powiedział i zaśmialiśmy się z tego.
Zasnęłam po kilku minutach z uśmiechem na twarzy w jego ciepłych ramoinach.

**Oczami Ewy**

Zjedliśmy w końcu te kanapki.
-To może pójdę przygotować ci pokój do spania...-wstałam a on ze mną i powstrzymał mnie,łapiąc za nadgarstek.Jedyne co zarejestrowałam,to przyjemny dreszcz przebiegający po ręce.
-E tam.Nie trzeba.Wystarczy mi koc i kanapa.
-Nie Louis.Jesteś moim gościem i nie będziesz spał na tej dwulicowej kanapie.
-Dwulicowej?-zaśmiał się.
-Tak.W ogóle nie da się na niej wyspać.
Już nic nie powiedział a ja weszłam do pokoju obok mojego. Zdecydowałam,że tutaj się prześpi.To pokój jeden z gościnnych.Dość jasne ściany,takie pastelowe kolory, wprawiające w dobry nastrój.Kilka pospolitych mebli i tyle.Jak w każdym pokoju.
Pościeliłam mu łóżko i przygotowałam ręcznik w łazience.Zeszłam na dół i zobaczyłam Louis'a rozwalonego na mojej kanapie,powiedziałam:
-Lou,masz już gotowy pokój.
On podniósł się i odpowiedział:
-Naprawdę nie trzeba,kanapa mi wystarczy.Jest nawet bardzo wygodna-czy on chce mnie przekonać?Wygodna?
-Louis-powiedziałam spokojnie. -Nie pozwolę ci spać na tej kanapie i żadnej innej.Od tego są pokoje.A ty byś mi pozwolił spać na kanapie?-i ty go mam.
-No nie...
-No właśnie.I nie kłóć się ze mną,bo to i tak nic nie da.
-No dobrze,niech będzie -powiedział zrezygnowany.
-No-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego promiennie co odwzajemnił.-Coś jeszcze oglądamy czy idziemy spać?-moja bezpośredniość jest dobijająca.
-Ja już się chyba położę.
-Masz rację.Ja też jestem wykończona -zgodziłam się z nim.Oboje weszliśmy na schody.Pokazałam mu gdzie będzie spał,gdzie co ma i poszłam do siebie.Wzięłam prysznicu w piżamie,składającej się z szortów i bokserki, weszłam pod kołdrę.Odetchnęłam głęboko, próbując przetrawić dzisiejszy dzień.
Razem z Marleną zostałyśmy postawione przed faktem dokonanym i trochę dziwnie się z tym czuję,ale jak się przyzwyczaję to może będzie lepiej?
Paul nie dał nam czasu do namysłu,tylko kazał ze sobą być,ot tak.

***Tydzień później ***

Louis z Harry'm następnego dnia pojechali do swoich rodzin a my z Marleną zostałyśmy w domu.Po południu,tego samego dnia miałam rozmowę kwalifikacyjną i dostałam pracę jako kelnerka.Mar też się za czymśh rozgląda,ale na razie nie ma żadnych rezultatów.
Harry wraca już jutro a Marlena mało co i z siebie niedługo wyjdzie z tej radości.Louis wraca po jutrze.Piszemy do siebie cały czas.No nie tak dosłownie,ale przez większość czasu. Tak samo jak on,nie mogę się doczekać aż wróci.
-Ewa!-Marlena zbiegła ze schodów i stanęła tak,że centranie przesłoniła mi ekran.
-Co tam?Odsuń się,bo mi ekran zasłaniasz.
-A już.No więc Harry powiedział,że jak wróci,to zabierze mnie na tę naszą pierwszą randkę,wiesz dla paparazzi.
-No to dobrze-powiedziałam bez wyrazu i włożyłam do ust sporą ilość chrupek.
-Co z tobą?
-A co ma być?
-Nie cieszysz się.
-Nie,bo nie ma Lou.
-No tak.Mogłam się domyśleć.
-Przecież wiesz,że tylko o nim myślę.
-A Mateusz?
-O co ci chodzi?
-Nie odzywał się?
-Nie.Zresztą nie wiem.Zmieniłam numer.Wiesz przecież jak było.Nie potrzebuję nikogo takiego.
-Wiem,przepraszam,że zapytałam -potarła moje plecy.
-Nie ma za co.Oby nas tylko nie szukał.
Westchnęłam,wyłączyłam film i spojrzałam na przyjaciółkę z wielkim uśmiechem.
-To mówisz,że masz randkę?
-No,to w sumie,nie jest randka.Prędzej spacer po parku z bonusem paparazzi.
-Aha.
-Ale i tak się cieszę -uściskałyśmy się i Mar poleciała na górę.

***Dwa dni później***

Louis już wrócił.Dosłownie trzy godziny temu, ale niestety nie mogłam się z nim spotkać,bo jestem w pracy.Miałam dziś mieć wolne,ale szefowa kazała mi przyjść,bo jest spory ruch. No i ma rację.Co chwilę latam od stolika do stolika,przyjmując zamówienia i je przynosząc.
Jest już 17:30,zostało mi jeszcze dwie i pół godziny do końca.Ludzi robi się powoli mniej a ja mogę trochę odetchnąć.Wraz z moją koleżanką z pracy,sprzątamy puste stoliki.
-Jak tam z Lou?
-A jak ma być?
-Wrócił niedawno od rodziny-powiedziała.No dokładnie dziś,ale nie udostępnię jej takich informacji.
-No.
-Tylko?-zdziwiła się.
-Co mam ci powiedzieć?Nie widziałam go od tygodnia.
-Ok,ok.

Ustawiłam ostatnie krzesełko na stoliku i poszłam na zaplecze.Zdjęłam fartuszek i włożyłam go do szafki,zabierając z niej torbę.
-Już?
-Jasne -odpowiedziała Stacy(właśnie ta koleżanka).
Wyszłyśmy przed kawiarnię i dziewczyna zamknęła drzwi.Pożegnałyśmy się i poszłyśmy w swoje strony.
-Ewa!-usłyszałam głos chłopaka,który poznam wszędzie.Odwróciłam się i kilka metrów ode mnie stał Louis i patrzył na mnie z wielkim uśmiechem na ustach.
Niewiele myśląc,podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.On zaśmiał się i okręcił kilka razy dookoła.
-Było mi trochę tęskno -powiedziałam,gdy się od niego w końcu oderwałam.
-Mnie też.Chodź,odwiozę cię do domu.
-Okej.
Wsiedliśmy do jego Range Rover'a i odjechaliśmy spod mojej pracy.

Gdy dotarliśmy do mojego domu,zrobiło się ciemno.
-Wejdziesz?Nie chce mi się samej siedzieć w domu bo Mar jest na "randce" z Harrym- zrobiłam cudzysłów przy słowie randka.
-Okej-zaśmiał się.
Wysiedliśmy z auta i znaleźliśmy się na mojej posesji.Otworzyłam drzwi kluczami i weszliśmy do środka.
-Napijesz się czegoś?
-Może wody.Weszłam do kuchni i nalałam nam wody do szklanek i zaniosłam je do salonu, gdzie był już Louis.
-Proszę-podałam mu szklankę.
-Dzięki -upił łyk.
-Opowiadaj,jak było u rodziców -poprosiłam z uśmiechem i podpadłam głową dłoń.
-Było świetnie.Tęskniłem za nimi.Pojedziesz do nich ze mną kiedyś.Gdy dziewczynki zobaczyły przez okno mój samochód,wybiegły z domu jak torpeda i rzuciły się na mnie z przytulasami-gdy mi to opowiadał z jego ust nie schodził uśmiech.

-Już 23-spojrzał na zegarek.
-No późno.
-Będę się zbierał...
-No chyba sobie żartujesz!Nie będziesz się nigdzie szlajał po nocy.A poza tym...trzeba pokazać paparazzi gdzie byłeś ostatniej nocy- powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-No w sumie...
-No to chodź-pociągnęłam go za nadgarstek i poszliśmy do pokoju w którym ostatnio nocował.-Tak jak ostatnio,ręcznik powinien być w łazience,tylko łóżko i rozścielę...
-Czekaj,czekaj-przerwał mi.-Poradzę już sobie. Idź do siebie.Widzę,że jesteś bardzo zmęczona.

**Oczami Louisa**
Dziewczyna wyszła a ja żałowałem,że nie wykorzystałem sytuacji i nie pocałowałem jej...
Wziąłem prysznic i znalazłem się pod kołdrą. Zmęczony.zasnąłem.

***Następnego dnia ***

Obudziłem się.Nie wiedziałem która jest godzina,póki nie spojrzałem na mój zegarek leżący na szafce nocnej-10:35.
Zerwałem się z łóżka i nałożyłem na siebie wczorajsze ciuchy i zszedłem na dół.Po drodze poczułem bardzo smakowite zapachy.W kuchni,tyłem do mnie,stała Ewa w szortach i niebieskiej bokserce.Ale ma nogi...Aż chciałoby się ich dotknąć...STOP LOUIS!Przestań tak myśleć,bo to za daleko zajdzie!
-Cześć-przywitałem ją i usiadłem przy stole.
-Cześć śpiochu-odpowiedziała mi uśmiechem który tak bardzo lubię.
-Oj tam.
Postawiła przede mną talerz a po chwili na sporej desce patelnię z jajecznicą. Nałożyłem sobie trochę i zacząłem jeść.Dobre.Nie,to jest pyszne!Myślałem,że to moja mama robi najlepszą jajecznicę,ale Ewa ją przebiła.

-I jak?Smakowało?-zapytała mnie,gdy zaniosłem talerz do zmywarki.Kucnąłem przed jej kolanami.
-Em...-muszę to zrobić.-Wiesz,jakby ci to powiedzieć...
-No?
-Moja mama robi lepsze-z jej ust zniknął śliczny uśmiech a oczy zrobiły się smutne.Co ty zrobiłeś Tomlinson...-Żartowałem -złapałem jej dłonie.Cudowne uczucie,trzymać tak delikatne dłonie w rękach -To było nalepsze śniadanie jakie jadłem w życiu.
Jej twarz nie wyraża żadnych emocji.Podniosła się,odeszła kawałek ode mnie i powiedziała:
-Złap mnie,to może ci wybaczę!-rzuciła się biegiem po schodach na górę.
-No to uciekaj,bo i tak cię złapię a wtedy będzie bardzo ciekawie!-odkrzyknąłem i pobiegłem za nią.



*******
No,macie ;)
Pisałam go,od poniedziałku i w sumie miałam dodać w czwartek,ale...
WOLĘ DZIŚ!

Następny w niedzielę,albo jakoś w następnym tygodniu.

Ma ktoś jakieś pytania do mnie o coś?
Piszcie w komentarzach (zawsze je czytam)

1 komentarz: