Dla Oli<3
-To co teraz zamierzasz? -zapytał mnie mój towarzysz, gdy oboje wyszliśmy z miejsca, gdzie zrobiliśmy to, co do nas należało.
-Wracam do domu i tobie też to radzę Malik.
-Tak jest szef!- zaśmiał się a ja zaraz po nim. -Jakie plany na jutro?
-Trzeba zająć się tym gościem od skarbówki, co to jest mi dłużny dwa patyki, potem jeszcze tego chojraka z twojej dzielnicy co tak się rzucał do Tommo ostatnio. Nie będzie mi tu skakał. Nie może być tak dalej.
-Okej.
-No. To będzie chyba tylko tyle- dopaliłem fajkę i zgniotłem peta czubkiem buta. -Ja uciekam do domu - po pożegnaniu wsiadłem w auto i szybko ruszyłem do domu. Uwielbiam szybką jazdę, dzięki czemu na czas byłem na miejscu, bo planowałem pojawić się w domu przed dwudziestą. Byłem za pięć.
Zamknąłem za sobą drzwi i odwiesiłem kurtkę na wieszak.
-Ola?- zapytałem wchodząc do kuchni. Nie było jej tam. Zacząłem się martwić, bo ona zawsze czekała na mnie w kuchni z jakimś ciepłym daniem. Rozpieszczała mnie. Bałem się, że coś się stało. -Aleksandra?! -zawołałem jej pełnym imieniem. To zawsze działało. I tak było tym razem.
-W sypialni!- usłyszałem jej głos z góry. Szybko tam się udałem, bo sytuacja była conajmniej dziwna. Ola nigdy nie siedziała w pokoju przed moim powrotem. To był nasz taki rytuał, że zawsze witała mnie całusem po powrocie z "pracy".
Wchodzę do naszej sypialni. Widzę Olę, która siedzi na łóżku z twarzą w dłoniach. Nie wiem co myśleć.
-Olcia?- poszedłem do niej i klęknąłem przed nią, kładąc dłonie na jej udach.
-Niall...
-Co się dzieje skarbie?- zdjąłem dłonie z jej twarzy i czekałem aż sama mi powie.
-On... Tu znowu był...- po tych słowach rozpłakała się i mocno we mniw wtuliła. A mnie ogarnęła dzika ochota, by w końcu zemsty stało się zadość. Muszę w końcu ją od tego uwolnić.
-Już dobrze. Ciii... Nie ma go tu. Jesteś ze mną bezpieczna. Nic ci nie zrobi.
-Ja... Tak się bałam, że on znowu to zrobi... Że znowu mnie skrzywdzi...
-Spokojnie. On już nic ci nie zrobi.
Gdy w końcu Ola zasnęła, wstałem ostrożnie z łóżka i wybrałem numer do Malika.
-No co tam szefie?- zapytał oficjalnie. Nie wiem czemu tak do mnie mówi. Przecież nie jestem żadnym szefem. Ale podoba mi się to.
-Jest sprawa. Musisz mi pomóc. I najlepiej ogarnij chłopaków.
-Jasne.
-I spotykamy się koło starych wagonów.
Zabrałem broń i po kilku minutach byłem na miejscu. Chwilę potem dołączyli do mnie Zayn, Liam, Harry i Louis.
-No co tam? Co to za sprawa?
-Musimy w końcu pozbyć się Leroy'a. Znowu zalazł mi ten chuj za skórę. Zabiję go po prostu. Nie skrzywdzi mojej małej Olci.
-Znowu u niej był? -Harry załadował broń.
-Tak. Nic jej nie zrobił. Na szczęście.
-Myślisz, że gdzieś tu jest? -zapytał Liam.
-Tak, co piątek tu stacjonuje. Idziemy- powiedziałem i ruszyłem wzdłuż torów.
Po kilku krokach, usłyszałem odgłos muzyki.
-Idziemy chłopaki- weszliśmy tylnym wejściem. Chłopaki zajęli się obstawą a ja mogłem spokojnie dostać się do tego bydlaka.
-Leroy przyjacielu!- krzyknąłem, gdy go zobaczyłem.
-Horan! Co cię do mnie sprowadza? Chcesz towar?
Poszedłem do niego i szybko przyłożyłem pistolet do skroni.
-Towar? Ja cię kurwa zabiję, sukinsynie!
-Mnie? A cóż ja takiego ci zrobiłem?- ten chuj śmieje mi się w twarz. Załadowałem pistolet.
-Wszystko. Zrobiłeś wszystko. Czas za to zapłacić. Już więcej jej nie skrzywdzisz.
-Masz na myśli tą swoją małą sukę, która pieprzyła się na prawo i lewo?
Strzeliłem. Padł przede mną martwy. Nikt nie będzie obrażał i wyzywał mojego skarba. Nikt. W oddali słyszałem jeszcze strzały broni. Po chwili do pomieszczenia wpadli chłopcy.
-No, bierzcie ile zmieścicie- oznajmiłem i wyszedłem z pokoju. Od razu udałem się spowrotem do domu. Wiedziałem, że jutro podzielimy się łupem z chłopakami.
-Pan Horan?- odebrałem telefon.
-Tak, przy telefonie.
-Pańska dziewczyna podała mi pana numer. Została przywieziona do szpitala w ciężkim stanie. Czy mógłby pan przyjechać?- usłyszałem. Zmroziło mnie.
-Ale... Jak to... Co z nią?
-Nie mogę udzielać takich informacji przez telefon.
-D... Dobrze, będę za dziesięć minut.
Szybko zwróciłem na najbliższym rondzie.
W szpitalu dopadłem do recepcji i wypytałem kobietę o Olę. Leży w sali 19. Tam też się udałem. Wszedłem do pokoju w, którym leżała na łóżku podłączona do kroplówki.
-Ola...- poszedłem do niej i usiadłem na stołku.
-Niall... Przepraszam...-wyszeptała ledwo.
-A... Ale co się stało?- byłem przerażony tym, że ona leży na tym łóżku ledwo żywa a ja nic nie wiedziałem. Nie mogłem jej pomóc...
-Leroy... Jak wtedy do mnie przyszedł... To...
-Coś ci zrobił? Czemu mi nie powiedziałaś?
-Ja... Nie chciałam... Po prostu... Sama nie wiem czemu ci nie powiedziałam...
-Co ci zrobił? -złapałem ją za dłoń. Mimo, że teraz to już za późno, to i tak muszę wiedzieć.
-On... Wtargnął do domu i... I rzucił mną o ścianę a potem... Tak strasznie mocno bił... I mówił, że nie mam prawa żyć...- rozpłakała się a ja dopiero teraz zauważyłem jej posiniaczoną śliczną twarz.
-Cichutko...- wstałem z taboretu i usiadłem na jej łóżku tak, że opierała się o mnie plecami. Głaskałem ją po jej ślicznych długich poplątanych teraz włosach.
-Ale to jeszcze nie wszystko...- pociągnęła nosem i złapała za moją dłoń, mocno ściskając.
-Coś jeszcze ci zrobił?
-No bo... Ja byłam... Byłam w ciąży...
W momencie zapomniałem jak się oddycha. Była w ciąży?
-Ale?
-Ale poroniłam- ledwo wydusiła poprzez płacz.
-To przez niego? - zacisnąłem szczękę z wściekłości na tego potwora. Gdybym tylko mógł, zabiłbym go jeszcze raz.
-Tak. Bo gdy upadłam po uderzeniu o ścianę, zaczął mnie kopać. Dostałam nawet w twarz. A brzuch... Jest cały siny i są małe krwiaki... Nie było szans na to, żeby uratować to małe stworzenie...
-Już dobrze. Nie martw się. Leroy już nigdy cię nie skrzywdzi- powiedziałem i cmoknąłem ją we włosy.
-Dziękuję Niall. Dziękuję, że przy mnie jesteś- odwróciła się w moją stronę tak, że leżała na boku i objęła mnie w talii.
-Zawsze możemy sobie zmajstrować drugiego malucha. Jeśli chcesz- powiedziałem cicho, co wywołało delikatny uśmiech i rumieńce na jej twarzy.
-Chcę.
*******
No to, takie oto coś wyszło dla naszej Olci!
Nie wiem jak wyszło, sama oceń.
Rozdział będzie w niedzielę!
Juls, zwracam się do ciebie- twój pomysł na imagina bardzo mi się podoba, na pewno go zrobię, ale musisz poczekać na niego, bo muszę go ogarnąć, ale na pewno będzie.
<3
Imagin jest GENIALNY
OdpowiedzUsuńi jego wykonanie również ♥
Pozdrawiam <3
O rany!
OdpowiedzUsuńTo jest cudo <3
Nie potrafię się otrząsnąć.
Nie wiem jak Ty to robisz, że piszesz tak niesamowicie.
Trafiłaś idealnie, jeśli chodzi o to czy mi się podoba....
Uhhh. Czekam na kolejne ;)
Kocham Cię, wiesz? hehe <3
To jest takie cudowne! Kocham! <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie piszesz zajebiście :*
Czekam na następny!
Zajebisty! Jak zawsze zresztą :-* <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam
OdpowiedzUsuńW Anglii, dzieciaki Blue i Liam są ze sobą nie rozłączne,przyjaźnią się ze sobą na dobre i złe.Kiedy rodzice małej Blue giną wypadku samochodowym dziewczynka,musi iść do domu dziecka.Po latach Liam robi karierę z zespołem One Direction a Blue wyprowadza się z sierocińca.Czy spotkają się ponownie ? Czy połączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń? Tego dowiecie się na blogu http://liampaynejade1d.blogspot.com
Bardzo proszę również o obserwowanie bloga
Imagin-Cudo *.*
OdpowiedzUsuńTaki soooo słodziaśny kiedy się tak o kogoś troszczy ^^
Jej! Poroniła :'(
Ale ten tekst na koniec poprawił humorek ♡♡♡
Śliczny ;3
Nie mogę doczekać się rozdziału ;)
No i mojego imagina ^^ poczekam cierpliwie ♥♥♥
Niczym się nie martw ♡♡♡ Po tym co przeczytałam, wiem że warto czekać ^^ Ej tak wgl to poczułam się wyróżniona kiedy zwróciłaś się do mnje bezpośrednio tam u góry ;33
Powodzenia w dalszym i dużo weny ;-)
Całuski xx
P.S. Nie ma mnie ostatnio bo brak kompa, a na telefonie pisze się -.- okropnie i wolno -.-
Super :) czekam na kolejne rozdziały i imaginy :)
OdpowiedzUsuń