niedziela, 18 października 2015

Rozdział 68

*** Oczami Marleny ***

    Pierwszego dnia u rodziców było trochę sztywno. A raczej to ja sprawiałam, że tak było. Jedynym moim ratunkiem wtedy była Inez, nasza gosposia.
- Daj im szansę Marlenko, oni naprawdę się zmienili. Jak tylko dowiedzieli się o dziecku, byli całkiem inni - przyszła do mnie pierwszego wieczora po moim przyjeździe, ciekawa wszystkiego. Z radością opowiedziałam jej wszystko jak najbardziej skrótowo.
- No właśnie, Inez. Jak dowiedzieli się o dziecku. Gdyby nie to, pewnie nic by się nie zmieniło.
- Pewnie masz rację...

    Mama pozwoliła mi zająć się pod okiem Inez, małą. Ona jest urocza. Ma ciemne włoski, duże niebieskie oczka i uśmiecha się do mnie radośnie za każdym razem. Siedziałam z nią w salonie i trzymałam na kolanach, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Usłyszałam, jak mówi, że otworzy i potem szczęk otwieranych zamków w drzwiach.
- Tak?
- Hello.
    Słysząc to słowo, ten głos, serce zaczęło mi szybciej bić, ale odgoniłam myśl, że to on. Dopiero gdy wszedł do domu i zaprowadzony przez gosposię do salonu, stanął przede mną, wiedziałam, że to on.
    Nie wiedziałam, jak mam się zachować, co zrobić. Objęłam dziewczynkę mocniej i wstałam, stając przed nim.
- Hej Marlena - powiedział spokojnie.
- Cześć Harry - odpowiedziałam ledwo słyszalnie. - Inez! - zawołałam kobietę. Oddałam jej małą, by mieć wolne ręce.
- Marlena, kto przyszedł?! - do salonu weszła mama. O Boże, już po mnie. Podeszła do mnie i stając obok mnie, przywitała się z Harrym, uprzednio pytając mnie, czy to on.
-  Proszę, to dla ciebie. Marlena, porozmawiajmy - wręczył mi bukiet pięknych czerwonych róż i złożył dłonie jak do modlitwy i patrzył błagalnie.
- No dobrze, chodź.
    Ruszyłam pierwsza do swojego pokoju, a on za mną. Weszłam, a on zamknął drzwi. Podeszłam do okna i wpatrzona w krajobraz za oknem, zapytałam:
-Po co przyjechałeś? Powiedziałam ci, żebyś dał mi spokój!
- Dałem ci trzy dni. Trzy pieprzone dni! Nie mogę tak dłużej. Ja cię kocham. Wiem, że zrobiłem źle i że trudno ci to wybaczyć, ale spróbujmy jeszcze raz, od początku - poczułam jego obecność za swoimi plecami. Biło od niego ciepło.
- Jeszcze raz? Żebyś znowu mnie skrzywdził? - odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam nieprzerwanie w jego zielone oczy.
- Nie! Już nigdy tego nie zrobię. Nigdy cię już nie skrzywdzę - powiedział i jego lewa dłoń pojawiła się na mojej talii, przyciągając do siebie, zaraz po tym dołączyła druga.
    Westchnęłam i oparłam głowę o jego tors. Słyszałam, jak mocno bije mu serce. Tęskniłam za jego dotykiem.
- Dobrze - wypuściłam powietrze, które nie wiem kiedy zalegało w moich płucach, chcąc wydostać się z nich.
- To znaczy tak? Spróbujemy? -zapytał uradowany.
- Tak.
    Odsunął mnie od siebie i powoli sam zbliżył się i złączył nasze usta, lekko je ze sobą stykając.
- Dziękuję - szepnął mi na ucho, gdy przytulił mnie.
    Brakowało mi tego, a świadomość, że mu nie wybaczę, jeszcze bardziej yo potęgowała.
- Proszę cię Harry, nie zniszcz tego - spojrzałam na niego smutnymi oczami.
- Oczywiście. Nigdy nie będziesz już przeze mnie płakać. No chyba, że ze szczęścia -uśmiechnął się i ponownie zamknął w swoich wielkich ramionach.
- Kiedy wracasz? - zapytałam, nadal w niego wtulona.
- Wracam z tobą.
- Ale ja tu zostaję tydzień - powiedziałam. - A ty masz trasę.
- Wiem. Ale powiedziałem, że nie wrócę bez ciebie.
- Oh... No dobrze. Możesz tutaj nocować. Ze mną, może być? - pokazałam na swój pokój.
- Gdziekolwiek, byle z tobą - cmoknął mnie w czoło.
    Usłyszeliśmy nagle pukanie do drzwi. Odsunęliśmy się od siebiw na kilka centymetrów. W drzwiach pojawiła się głowa mojej mamy.
- Obiad już jest. Zapraszam -powiedziała po angielsku, uśmiechając się do Harry'ego. Podziękowaliśmy i po kilku minutach zeszliśmy na dół.
    Przy stole siedział już ojciec, a my z Harry'm krzesełko dalej. Gdybym widziała, w co przerodzi się ten obiad, to przysięgam, że schowała bym go pod łóżkiem, a nie wciągała na obiad.
- Czym się zajmujesz? - zapytał tata, zaraz po tym, jak Harry powiedział do niego, by mówił do niego po imieniu.
- Jestem piosenkarzem. Śpiewam w zespole.
    Ojciec pokiwał tylko na to głową i zjadł trochę makaronu. Spytał go chyba o wszystko. A co, a gdzie, ile, z kim. Domyślam się, że był po prostu ciekawy, ale nie leżało mi to, że wypytał go po prostu o wszystko.
    Po obiedzie poszliśmy na spacer, pokazałam Harry'emu uroki Polski. Byliśmy w parku, nad jeziorkiem, na dworcu itp. Oczywiście Harry miał na sobie stary rozciągnięty szary dres ojca, czarne okulary i szalik na ustach. Wyglądał zabawnie, ale na szczęście nikt nie skojarzył go z tym, że to właśnie Harry Styles.

    Wróciliśmy do domu prawie pod wieczór i już czekała na nas niespodzianka.
- Harry, twój telefon cały czas dzwoni - podałam mu go, nie patrząc, kto dzwoni.
- Dzięki. Halo? - odebrał. Słyszałam, jak po drugiej stronie Louis coś krzyczy do niego. Zdziwiłam się, bo przecież brunet jest spokojny, a raczej odstający od kłótni. - Poczekaj, powoli. Gdzie jesteś? Mamy przejechać? -tamten coś mu powiedział, na co Harry spojrzał na mnie. Zaczynam się bać... - Dobra, jutro będziemy.
- Co się stało?
- Ewa jest w szpitalu.
- Co? - zerwałam się łóżka.
- Podobno jakiś paps zapytał ją o coś, jak była na zakupach z Dianą i tak bardzo się przejąła tym, że zemdlała na środku drogi. Teraz jest w szpitalu.
- O Boże drogi. Muszę do niej jechać! - już miałam się pakować, ale jego ręce powstrzymały mnie.
- Jest teraz jakiś samolot do Londynu?
- Nie - bezsilnie oparłam się o jego tors. - Ona mnie potrzebuje Harry - jęknęłam, odwracając się do niego.
- Wiem. Pojedziemy jutro rano, kupimy bilety na najwcześniejszy samolot, dobra?
- Uhm - odpowiedziałam tylko i przytuliłam go. - Mówiłam ci już, że cię kocham?
- Chyba nie - udał zamyślonego.
- Bardzo bardzo mocno cię kocham.
- Ja ciebie też mój Aniele.




*******
Przepraszam, że rozdział taki lipny, ale nie mam jakoś na nie weny...
Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy i nie wiem, czy pojawi się za tydzień w niedzielę. Chyba przestanę na jakiś czas publikować, byście nie czytali takiego gówna. Skupię się na Ewie i Lou. Jeśli uda mi się coś fajnego napisać to oczywiście dam go wam.
Mam nadzieję, że będziecie dzielnie czekać.
Na niani też macie rozdział, zapraszam!

8 komentarzy:

  1. Jaki lipny?! Kochanie nie wiesz co mówisz ;)
    Jest super... Akcja, słodycz hihi i ten zwrot akcji na końcu.
    No i Harry z Marleną; cudowny obrazek <3
    Weny życzę xx

    PS. Nie przestawaj publikować, bo znajdę Cię szybciej niż FBI hehe :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki lipny? Jaki lipny? On jest cudowny.
    Zabraniam ci tak mówić!
    W końcu Harry się ogarnął ! Brawooo ! Gratki dla niego xd.
    Boże biedna Ewa i biedny Lou co on musi przeżywać..
    Bidulek.
    Genialny rozdział ! <3
    Weny słońce do nn.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Lipny? Ja Ci zaraz dam :)
    Przeczytałam już wcześniej, ale na tel nie mogłam dodać komentarza *_*
    Wredny ten mój telefon, ale już pewnie go znasz :D
    Rozdział bardzo mi się podoba :)
    Szkoda mi Ewki i Louis'a, mam nadzieje, że już niedługo wszystko będzie u Nich w porządku :*
    Czekam na nn Kochanie i weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w nowym blogu jest już rozdział, zapraszam <3

      Usuń
    2. Nie wiedziałam jak Cię poinformować, więc napiszę tutaj :)
      W Nanny jest już rozdział, zapraszam <3

      Usuń
  4. Nie wiem, z której strony rozdział jest lipny. Ja nic nie zauważyłam <3
    W końcu... Harry i Mar znów razem ♡.♡ Cudownie.
    Teraz ta sielanka niech sobie trwa i niech nikt nie zbudzi tej harmonii, która zawitała do tej pary ^^
    Ewa. O.O Już się wystraszyłam, że rodzi, a tu coś znacznie gorszego. O.O
    Oby wszystko było w porządku :(
    Czekam nn rozdział. ^▽^

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale nie jest taki zły nie przesadzaj ;*
    Trzymam kciuki za przypływ weny dla Cb ;)
    Trzymaj się c;
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Ołemdzi mam zawał and i need nowy rozdział plis *.*
    Ja chce wiedzieć co ten paps jej powiedział

    OdpowiedzUsuń