Pierwszego dnia u rodziców było trochę sztywno. A raczej to ja sprawiałam, że tak było. Jedynym moim ratunkiem wtedy była Inez, nasza gosposia.
- Daj im szansę Marlenko, oni naprawdę się zmienili. Jak tylko dowiedzieli się o dziecku, byli całkiem inni - przyszła do mnie pierwszego wieczora po moim przyjeździe, ciekawa wszystkiego. Z radością opowiedziałam jej wszystko jak najbardziej skrótowo.- No właśnie, Inez. Jak dowiedzieli się o dziecku. Gdyby nie to, pewnie nic by się nie zmieniło.
- Pewnie masz rację...
Mama pozwoliła mi zająć się pod okiem Inez, małą. Ona jest urocza. Ma ciemne włoski, duże niebieskie oczka i uśmiecha się do mnie radośnie za każdym razem. Siedziałam z nią w salonie i trzymałam na kolanach, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Usłyszałam, jak mówi, że otworzy i potem szczęk otwieranych zamków w drzwiach.
- Tak?
- Hello.
Słysząc to słowo, ten głos, serce zaczęło mi szybciej bić, ale odgoniłam myśl, że to on. Dopiero gdy wszedł do domu i zaprowadzony przez gosposię do salonu, stanął przede mną, wiedziałam, że to on.
Nie wiedziałam, jak mam się zachować, co zrobić. Objęłam dziewczynkę mocniej i wstałam, stając przed nim.
- Hej Marlena - powiedział spokojnie.
- Cześć Harry - odpowiedziałam ledwo słyszalnie. - Inez! - zawołałam kobietę. Oddałam jej małą, by mieć wolne ręce.
- Marlena, kto przyszedł?! - do salonu weszła mama. O Boże, już po mnie. Podeszła do mnie i stając obok mnie, przywitała się z Harrym, uprzednio pytając mnie, czy to on.
- Proszę, to dla ciebie. Marlena, porozmawiajmy - wręczył mi bukiet pięknych czerwonych róż i złożył dłonie jak do modlitwy i patrzył błagalnie.
- No dobrze, chodź.
Ruszyłam pierwsza do swojego pokoju, a on za mną. Weszłam, a on zamknął drzwi. Podeszłam do okna i wpatrzona w krajobraz za oknem, zapytałam:
-Po co przyjechałeś? Powiedziałam ci, żebyś dał mi spokój!
- Dałem ci trzy dni. Trzy pieprzone dni! Nie mogę tak dłużej. Ja cię kocham. Wiem, że zrobiłem źle i że trudno ci to wybaczyć, ale spróbujmy jeszcze raz, od początku - poczułam jego obecność za swoimi plecami. Biło od niego ciepło.
- Jeszcze raz? Żebyś znowu mnie skrzywdził? - odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam nieprzerwanie w jego zielone oczy.
- Nie! Już nigdy tego nie zrobię. Nigdy cię już nie skrzywdzę - powiedział i jego lewa dłoń pojawiła się na mojej talii, przyciągając do siebie, zaraz po tym dołączyła druga.
Westchnęłam i oparłam głowę o jego tors. Słyszałam, jak mocno bije mu serce. Tęskniłam za jego dotykiem.
- Dobrze - wypuściłam powietrze, które nie wiem kiedy zalegało w moich płucach, chcąc wydostać się z nich.
- To znaczy tak? Spróbujemy? -zapytał uradowany.
- Tak.
Odsunął mnie od siebie i powoli sam zbliżył się i złączył nasze usta, lekko je ze sobą stykając.
- Dziękuję - szepnął mi na ucho, gdy przytulił mnie.
Brakowało mi tego, a świadomość, że mu nie wybaczę, jeszcze bardziej yo potęgowała.
- Proszę cię Harry, nie zniszcz tego - spojrzałam na niego smutnymi oczami.
- Oczywiście. Nigdy nie będziesz już przeze mnie płakać. No chyba, że ze szczęścia -uśmiechnął się i ponownie zamknął w swoich wielkich ramionach.
- Kiedy wracasz? - zapytałam, nadal w niego wtulona.
- Wracam z tobą.
- Ale ja tu zostaję tydzień - powiedziałam. - A ty masz trasę.
- Wiem. Ale powiedziałem, że nie wrócę bez ciebie.
- Oh... No dobrze. Możesz tutaj nocować. Ze mną, może być? - pokazałam na swój pokój.
- Gdziekolwiek, byle z tobą - cmoknął mnie w czoło.
Usłyszeliśmy nagle pukanie do drzwi. Odsunęliśmy się od siebiw na kilka centymetrów. W drzwiach pojawiła się głowa mojej mamy.
- Obiad już jest. Zapraszam -powiedziała po angielsku, uśmiechając się do Harry'ego. Podziękowaliśmy i po kilku minutach zeszliśmy na dół.
Przy stole siedział już ojciec, a my z Harry'm krzesełko dalej. Gdybym widziała, w co przerodzi się ten obiad, to przysięgam, że schowała bym go pod łóżkiem, a nie wciągała na obiad.
- Czym się zajmujesz? - zapytał tata, zaraz po tym, jak Harry powiedział do niego, by mówił do niego po imieniu.
- Jestem piosenkarzem. Śpiewam w zespole.
Ojciec pokiwał tylko na to głową i zjadł trochę makaronu. Spytał go chyba o wszystko. A co, a gdzie, ile, z kim. Domyślam się, że był po prostu ciekawy, ale nie leżało mi to, że wypytał go po prostu o wszystko.
Po obiedzie poszliśmy na spacer, pokazałam Harry'emu uroki Polski. Byliśmy w parku, nad jeziorkiem, na dworcu itp. Oczywiście Harry miał na sobie stary rozciągnięty szary dres ojca, czarne okulary i szalik na ustach. Wyglądał zabawnie, ale na szczęście nikt nie skojarzył go z tym, że to właśnie Harry Styles.
Wróciliśmy do domu prawie pod wieczór i już czekała na nas niespodzianka.
- Harry, twój telefon cały czas dzwoni - podałam mu go, nie patrząc, kto dzwoni.
- Dzięki. Halo? - odebrał. Słyszałam, jak po drugiej stronie Louis coś krzyczy do niego. Zdziwiłam się, bo przecież brunet jest spokojny, a raczej odstający od kłótni. - Poczekaj, powoli. Gdzie jesteś? Mamy przejechać? -tamten coś mu powiedział, na co Harry spojrzał na mnie. Zaczynam się bać... - Dobra, jutro będziemy.
- Co się stało?
- Ewa jest w szpitalu.
- Co? - zerwałam się łóżka.
- Podobno jakiś paps zapytał ją o coś, jak była na zakupach z Dianą i tak bardzo się przejąła tym, że zemdlała na środku drogi. Teraz jest w szpitalu.
- O Boże drogi. Muszę do niej jechać! - już miałam się pakować, ale jego ręce powstrzymały mnie.
- Jest teraz jakiś samolot do Londynu?
- Nie - bezsilnie oparłam się o jego tors. - Ona mnie potrzebuje Harry - jęknęłam, odwracając się do niego.
- Wiem. Pojedziemy jutro rano, kupimy bilety na najwcześniejszy samolot, dobra?
- Uhm - odpowiedziałam tylko i przytuliłam go. - Mówiłam ci już, że cię kocham?
- Chyba nie - udał zamyślonego.
- Bardzo bardzo mocno cię kocham.
- Ja ciebie też mój Aniele.
*******
Przepraszam, że rozdział taki lipny, ale nie mam jakoś na nie weny...
Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy i nie wiem, czy pojawi się za tydzień w niedzielę. Chyba przestanę na jakiś czas publikować, byście nie czytali takiego gówna. Skupię się na Ewie i Lou. Jeśli uda mi się coś fajnego napisać to oczywiście dam go wam.
Mam nadzieję, że będziecie dzielnie czekać.
Na niani też macie rozdział, zapraszam!
Jaki lipny?! Kochanie nie wiesz co mówisz ;)
OdpowiedzUsuńJest super... Akcja, słodycz hihi i ten zwrot akcji na końcu.
No i Harry z Marleną; cudowny obrazek <3
Weny życzę xx
PS. Nie przestawaj publikować, bo znajdę Cię szybciej niż FBI hehe :*
Jaki lipny? Jaki lipny? On jest cudowny.
OdpowiedzUsuńZabraniam ci tak mówić!
W końcu Harry się ogarnął ! Brawooo ! Gratki dla niego xd.
Boże biedna Ewa i biedny Lou co on musi przeżywać..
Bidulek.
Genialny rozdział ! <3
Weny słońce do nn.
Buziaczki :*
Lipny? Ja Ci zaraz dam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wcześniej, ale na tel nie mogłam dodać komentarza *_*
Wredny ten mój telefon, ale już pewnie go znasz :D
Rozdział bardzo mi się podoba :)
Szkoda mi Ewki i Louis'a, mam nadzieje, że już niedługo wszystko będzie u Nich w porządku :*
Czekam na nn Kochanie i weny! <3
U mnie w nowym blogu jest już rozdział, zapraszam <3
UsuńNie wiedziałam jak Cię poinformować, więc napiszę tutaj :)
UsuńW Nanny jest już rozdział, zapraszam <3
Nie wiem, z której strony rozdział jest lipny. Ja nic nie zauważyłam <3
OdpowiedzUsuńW końcu... Harry i Mar znów razem ♡.♡ Cudownie.
Teraz ta sielanka niech sobie trwa i niech nikt nie zbudzi tej harmonii, która zawitała do tej pary ^^
Ewa. O.O Już się wystraszyłam, że rodzi, a tu coś znacznie gorszego. O.O
Oby wszystko było w porządku :(
Czekam nn rozdział. ^▽^
Wcale nie jest taki zły nie przesadzaj ;*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za przypływ weny dla Cb ;)
Trzymaj się c;
xoxo
Ołemdzi mam zawał and i need nowy rozdział plis *.*
OdpowiedzUsuńJa chce wiedzieć co ten paps jej powiedział