Przy Niallu tak właśnie się czuję. On potrafi zająć moje myśli tylko nim. Potrafię patrzeć na niego przez kilka minut. Dla innego to bez sensu, ale zapamiętuję jego rysy, by mógł być też w moich snach.
- Gdzie teraz skarbie? - jego głos wyrwał mnie z otchłani moich myśli.
- No nie wiem. Prowadź - powiedziałam i chłopak przyprowadził mnie pod gmach banku.
- Będziemy zwiedzać bank? - zapytałam, uśmiechając się, bo wiedziałam, że nie jesteśmy tu rekreacyjnie.
- Nie. Muszę wziąć trochę pieniędzy, bo mój portfel jest pusty, a trzeba jeszcze zrobić zakupy na kolację - poinformował mnie i oboje znaleźliśmy się w środku sporego pomieszczenia.
Dookoła rozciągały się biurka z zielonymi blatami. Od ścian siedzieli sztywno wyprostowani pracownicy banku, a po drugiej ludzie chcący wypłacić pieniądze, lub założyć lokatę.
- Gdybyś pozwolił mi zapłacić za swoje...
- Zapamiętaj. Zawsze, gdy jesteśmy oboje na zakupach, ja płacę. Jasne? - zapytał, patrząc przenikliwie w moje oczy.
- Okej - odpowiedziałam. Chłopak tylko skinął głową i chwyciwszy mnie za dłoń, pociągnął w stronę jednego wolnego biurka.
- W czym mogę pomóc?
Niall nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż nagle usłyszeliśmy wystrzał broni, a potem do banku wpadło kilku mężczyzn w czarnych spodniach, kartkach i kominiarkach na głowach.
- Na ziemię i ani jednego ruchu. To napad - usłyszeliśmy głos jednego z nich. Wszyscy jak na zawołanie zaczęli rzucać się na podłgę. Jakaś kobieta zapłakała gdzieś za mną. Spojrzałam tam kątem oka. Ten sam, który mówił przed chwilą, podszedł do niej i strzelił. W momencie wystrzału zamknęłam oczy, by nie widzieć tego. Przeraziłam się. Poczułam dłoń Nialla, jak chwyta moją i ściska pocieszająco. Spojrzałam na niego. Też się bał, choć chciał to ukryć.
- Ty, lala. Dawaj klucze i hasło do sejfu - podszedł do niej inny i przystawił postolet do czoła. Dziewczyna zadrżała, ale od razu podała mu klucze i hasło.
Cała banda z wielkimi torbami dopadła do wielkiego metalowego zaworu, za którym były ogromne ilości gotówki.
Na zewnątrz usłyszeliśmy dźwięki syreny policyjnej i prawdopodobnie karetki. Jeden z tych bandziorów, który nas pilnował, wyszedł do nas na środek i warknął:
- Kto zadzwonił na psy?! Kto chce zdechnąć do kurwy?! - zaczął się rozglądać.
Jego spojrzeniem padło na jednego z pracowników banku, który kulił się przed nim ze strachu. Gdy oprawca podszedł do niego tak blisko, że czubkiem buta dotknął jego nogi, starszy mężczyzna, zaskomlał ze strachu. Wiem, co się zaraz stanie. No i stało się. Po chwili usłyszeliśmy kolejny wystrzał z broni. Nie patrzyłam. Łkałam cichutko, ledwo sama to słysząc. Niall starał się mnie objąć, ale mu to nie wychodziło. Gdy nikt nie patrzył podnieśliśmy się do siadu i schowaliśmy za biurkiem, z którego był dobry widok na drzwi wyjściowe.
-Dobra, zwijamy się! - usłyszeliśmy i ci bandyci wyszli z sejfu z pełnymi po brzegi torbami z pieniędzmi.
Nagle kolejny z nich, odwrócił się przy wyjściu w naszą stronę i wycelował.
-To za twoje pierdolone jęczenie! - strzelił do jakieś starszej pani która zapewne była klientem. Potem jego długa spluwa celowała we mnie i zanim zdążyłam pomyśleć co się dzieje, poczułam rozrywający ból w nodze.
- A to za to, że jesteś śliczna, lala - i tak po prostu uciekli.
Słyszałam jeszcze głos Nialla wołający moje imię, a potem zapadła tylko ciemność.
Obudziłam się jakiś czas potem w białej sali. Coś pikało obok mojej głowy. Spojrzałam tam. Monitor. Spojrzałam po sobie. Leżałam pod jakąś zieloną kołdrą, a na klatce piersiowej miałam przyczepione jakieś kołka, od których dochodziły jakieś kabelki.
- Zuza, dzięki Bogu! - usłyszałam głos Nialla. Zobaczyłam go nad sobą.
-Niall? Ale czemu ja jestem w szpitalu?
- Postrzelił cię jeden z tych, co obrabowali bank, pamiętasz? - wraz z momentem, jak to mówił, wszystko wróciło. Postrzelił mnie w nogę!
- Niall, co z moją nogą? - zapytałam pewna najgorszego.
- Lekarze wyjęli kulę. Nic ci nie uszkodziła, więc będzie się powoli goić.
Odetchnęłam. Niall chwycił mnie za dloń i ucałował. Westchnął głeboko i zaczął mówić:
- Tak bardzo się bałem, że cię stracę, że nie przeżyjesz tam na tym stole. Lekarz, który cię operował, powiedział, że nagle zaczęłaś tak mocno krwawić z tej rany, że nie wiedzieli gdzie mają tamować, ale się udało.
- Niall, nie zostawiłabym cię tu samego. Kocham cię mój blondynku najdroższy - szepnęłam, a w moich oczach pojawiły się niewidoczne dla niego jeszcze łzy. Czułam je pod powiekami.
-Ja ciebie też kocham - podniosł się i nachylił nade mną, by złączyć nasze usta. - Hej, nie płacz - starł pojedynczą łzę spływającą po poim prawym policzku.
Tydzień później wypuścili mnie do domu. Niall pomół mi wysiąść, czyt. Niall po zaparkowaniu pod jego domem, otworzył drzwi pasażera i tak po prostu wzią mnie na ręce jak pannę młodą. Nadal mnie trzymając lewą ręką pod kolanami, prawą na plecach, jakiś sposobem otworzył drzwi. Zamknęłam je chociaż za nim. Wniósł mnie salonu i położył delikatnie na czernej, skórzanej kanapie w salonie.
- Dziękuję Nialler.
- Mam okazję cię trochę ponosić - zaśmiał się. Ma rację, nie lubię tego całego noszenia na rękach przez chłopaka. Mam nogi, to sama pójdę. Nawet raz czy dwa się o to pokłóciliśmy, ale to było nic, więc równie szybko nam przeszło. Nawet odmówił od lekarza kul, dzięki którym mógłbym się poruszać swobodnie. Teraz jestem zdana na niego.
- Jeszcze ci się znudzi - powiedzałam, śmiejąc się i poprawiając na kanapie, żeby było mi wygodniej.
- Nigdy. A teraz sobie odpocznij - podszedł do mniez wielkim puchowym kocem i okrył mnie nim. - A pójdę zrobić romantyczny obiad.
- Romantyczny obiad? - zapytałam ciekawa.
- Tak, ale nic nie powiem. Leż spokojnie.
Tak oto spędziłam trzy godziny na kanapie. Zdążyłam obejrzeć powtórkę ' Kotki ' i jakiegoś jeszcze innego serialu. On nadal krzątał się w kuchni.
- Jak tam, Niall?
- Świetne, zaraz kończę - odkrzyknął trzeci raz to samo. Westchnęłam zdenerwowana, bo nie powiedział nic innego. - Okej, zapraszam do stołu - powiedział i kolejny raz wziął mnie na ręce, przeniósł do kuchni i usadził na wysokim barowym stołku z czarnym siedzeniem.
Na stole stały dwie palące się już czerwone świece, które dawały światło. Było też czerwone wino w kieliszkach i spaghetti.
- Wow, Niall. Zrobiłeś spaghetti? - zapytałam ucieszona. Do cholery, on je robi najlepsze. Niech się kryje spaghetti z wykwintnych restauracji i od mamy. On jest mistrzem!
-Wiem, że je uwielbiasz, nie mogłem sobie odmówić - powiedział uradowany, widząc mój uśmiech.
- Dziękuję - zaczęliśmy jeść, karmiąć siebie na zmianę.
Byliśmy w końcu cali brudni na twarzy, bo wygłupialiśmy się. Miało być romantycznie, ale z nim nie da się zjeść romantycznej kolacji. On potrafi zrobić romantyczny piknik w nocy, w blasku nocnych świateł, ale nie kolację.
Dla mnie nie musi być romantyczny. Ważne by był i akceptował mnie taką, jaka jestem.
*******
Proszę, imagin dla Zuzi.
Mam nadzieję, że się podoba:)
Lecę dalej!
Lel postrzelil ją bo była ładna? xd to już prędzej mógł postrzelil Nialla za to, że ma tak ładną dziewczynę
OdpowiedzUsuńAle ok wszystko dobrze się skończyło i bardzo pięknie <3
Świetny imagin :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMega! Imagin super <3
OdpowiedzUsuńDużo weny i powodzenia w dalszym pisaniu :3
Czekam na więcej <3
xoxo
Wow niezły pomysł!
OdpowiedzUsuńKocham takie tematy.
Świetnie to napisała; czyta się lekko i przyjemnie :)
Weny kochana <3
Wow niezły pomysł!
OdpowiedzUsuńKocham takie tematy.
Świetnie to napisała; czyta się lekko i przyjemnie :)
Weny kochana <3
Te ostatnie zdanie, powtarzam sobie codziennie rano, gdy wstaję *_*
OdpowiedzUsuńNo zajebisty rozdział! Kocham takie klimaty *_*
Już nie mogę doczekać się następnego :*
Kocham <3
Weny! *_*
Najpierw bardzo dziękuje ^^
OdpowiedzUsuńPo drugie jesteś najlepsza <3
Bardzo mi się podoba :)
Życzę weny i czekam na dalsze imaginy i rozdziały :D
A co do rozdziału, to też bardzo fajny :)