czwartek, 1 października 2015

Imagin całe 1D

- Dobrze, niech pani przyjdzie tak... Jutro o siedemnastej. Będą gotowe - zapewniłam starszą kobietę, rozmawiając z nią przez telefon.
- No dobrze. Cenę za wszystko ustalimy przy odbiorze?
- Tak tak.
- No to miłej pracy - powiedziała, śmiejąc się.
- Dziękuję.
    Kobieta rozłączyła się. Jestem cukiernikiem i przyjmuję zamówienia, które wykonuję w domu, bo na własną cukiernię jeszcze mnie nie stać. Westchnęłam, starając wszystko połączyć w jedną całość, by się nie pogubić. Mam zrobić dla pani Irene kilka ciast, na jej pięćdziesiąte urodziny. Najbardziej wzięłam pod uwagę tort, o którym wspomniała na samym początku, wychwalając moje zdolności i efekty, po ukończeniu wyrobu. Tort będzie średni, dla piętnastu osób. Pani Irene wspomniała o ciastach: miodowniku czy snikersie, pod warunkiem, że będzie z budyniem, a resztę zostawia mi. Postanowiłam zrobić jeszcze jakieś ciacho z galaretką i jakieś drobne ciasteczka z uwagi, że wśród gości będą też dzieci.
- Wróciłem! - w korytarzu rozległ się głos Louisa. Uśmiechnęłam się samoistnie na ten dźwięk i zeszłam ze stołka, by pójść do niego i przytulić go.
- Hej - złapał mnie w talii i musnął lekko moje usta na powitanie.
- Jak ma się mój skarb? - zapytał, gdy weszliśmy do kuchni.
- Świetnie - podałam mu odgrzany obiad i usiadłam naprzeciw niego. - Jak w pracy?
- Dostałem urlop, dwa tygodnie od jutra. Będziemy mogli sobie gdzieś pojechać - oznajmił.
- To wspaniale! - Louis pracuje w firmie ubezpieczeniowej, zajmującej się wszystkimi szkodami po wypadkach samochodowych itp.
- Ja Też się cieszę, skarbie. Tylko, że dostałam kolejne zamówienie i...
- Będziesz musiała z naszej kuchni zrobić zakład produkcyjny? - wszedł mi w słowo.
- Tak.
- Okej. Dużo tego masz? - zapytał, a ja podałam mu kartkę, na której miałam wszystko zapisane. - Tylko? - zapytał,  czytając ją.
- W sumie to jest dużo... Sam tort zajmie mi trochę czasu, bo chcę, żeby jej się podobał i smakował. W końcu tylko raz ma się pięćdziesiąt lat!
- Ale z chłopakami szybko się uwiniemy - powiedział z błyskiem w oku.
- ' Uwiniemy '? - zapytałam zdziwiona.
- No tak. Przyjdzie Liam, Harry i Niall. Pomożemy ci ze wszystkim - powiedział z uśmiechem.
- O nie nie nie nie. Nie chcę ich w kuchni. Ostanim razem musiałam robić ptysie jeszcze raz, bo Niall wszystkie zjadł.
- On je lubi, co poradzisz, skoro twoje słodkości są takie pyszne? - bronił blondasa Louis, komplementując mnie tym samym.
- Dobra. Ale jeśli znowu mi czegoś braknie, to ostatni raz mi pomagali - zastrzegłam.
- Dobra - zgodził się.

    I tak oto trzy godziny później, w kuchni roznosił się gwar męskich rozmów i śmiechu.
- No to zaczynamy! - przerwałam im te męskie rozmowy i wkroczyłam z w duchni w fartuszku.
- Od czego? - zapytał Niall, zajadając się jakimiś chrupkani.
- Więc tak... Harry - powiedziałam do najwyższego chłopaka, który miał na sobie śmieszny fartuch Louisa we wzór męskiej, nagiej klaty. - Ty weźmiesz i wybijesz mi do tej wysokiej miski osiem jajek i wsypiesz trochę cukru i zaczniesz ubijać - chłopak z powagą pokiwał głową na znak zgody i zabrał się do roboty. Następnie powiedziałam Liamowi i Niallowi co mają robić.
- A mnie uwzględniłaś? - usłyszałam głos Louisa przy moim lewym uchu. Objął mnie w talii i przycisnął do swojego torsu.
- Oczywiście. Ale nie w tej chwili.

    Pięć godzin późnej dochodziła pierwsza w nocy. Chłopcy nie poddawali się i z ochotą ( przynajmniej tak odczuwałam ) wykonywali moje kolejne wytyczne co do ich pomocy.
    W tym czasie biszkopt na tort upiekł się bez żadnych szkód, w idealnych proporcjach, Liam zrobił krem, którym go przełożyliśmy, Niall schował go do lodówki. Potem zajęliśmy się ciastem z galaretką. Niall zażądał, bym zrobiła mu takie samo, więc obiecałam, że jak wszystko skończymy, to na pewno zrobię. Teraz Harrym, cały ubrudzony w mące, którą miał nawet we włosach, bo chłopcy w pewnym momencie nie mogli obejść się bez walki i rzucali w siebie mąką, przez co nawet i ja dostałam. Teraz każdy już spokojnie robi swoje, a oon wałkuje ciasto miodowe na snikersa ( wyobraźcie sobie ten widok ).
- Dobra, Louis misiaczku, chcesz nadal mi pomóc? - zawołam do niego, nadal będąc w kuchni.
- Tak tak - wpadł do pomieszczenia, przecierając oczy.
- Louis, mogłeś powiedzieć, że będziesz spał, nie budziłabym cię - powiedziałam, patrząc na to.
- Ale chcę ci pomóc, a poza tym, uwielbiam ciebie w kuchni, jesteś wtedy taka seksowna - powiedział, a Liam zbeształ go wzrokiem, potem dodał:
- Tylko jej nie przeleć na tym stole.
- To nawet nie jest taki zły pomysł - stwierdził i spojrzał na mnie chytrze.
- Hej hej, spokój. Teraz praca, może potem przyjemności. Louis, weź wygnieć to ciasto w tej niebieskiej miseczce, będzie na ciasteczka.
    Chłopak wykonywał moje polecenie. Patrzyłam chwilę na to, jak jego mięśnie napinają się wpływem jego każdego ruchu. To tak bardzo cudowny widok.
- Dobra, Niall. Ty weź i oboje z Lou z tego ciasta, formujcie takie małe kuleczki i obtoczcie je w tych wiórkach kokosowych i orzechach.
    Posłuchali mnie i po dziesięciu minutach małe ciasteczka piekły się już w piecyku.
   Po następnej godzinie poinstruowałam Hazzę, jak ma zrobić snikersa. I powiem szczerze, zrobił to lepiej ode mnie! Ma chłopak zdolności.
    Gdy oni już wszystko zrobili i ciasta chodziły się w lodówce, ja zajęłam się tortem. Boki były obłożone płatkami migdałów. Na samej górze, na brzegach, zrobiłam fantazyjny wzorek kremem z kakao. Do tego dwie róże, w kolorze delikatnego różu. Jedna czerwona wisienka, plaserki pomarańczy i kiwi ułożone na krztałt piór, znalazły się w kremie. Rozpuszczoną czekoladą zrobiłam napis ' sto lat Irene ' i byłam zadowolona z ciasta. 
- Skończone - powiedziałam i ponownie tort znalazł się w lodówce. Poszłam do salonu, gdzie siedzieli chłopcy. Zastałam tam całą czwórkę śpiącą na kanapie, przytulony jeden do drugiego. Przykryłam ich kocem i wróciłam do kuchni. Posprzątałam wszystko i postanowiłam wziąć prysznic i iść spać.
    Obudziłam się o drugiej po południu. Ogarnęłam się i zeszłam na dół i zastałam tam chłopaków w kuchni.
- Hej wam.
- Hej (t.i).
- Jak się macie?
- Jakoś. Spać mi się chce - mruknął Niall.
- Widzę. Chciałam wam bardzo podziękować z całą pomoc. Bez was siedziałabym z tym pewnie dłużej - uścisnęłam każdego po kolei, mocno, chcąc im najlepiej podziękować.
- Nie ma za co. Zawsze możesz na nas liczyć. Hej, nauczysz mnie tych ciasteczek? Może będzie z tego dobry podryw? - zapytał Harry, śmiejąc się.
- Jasne, ale nie dziś. Innym razem - obiecałam mu i usiadłam przy stole, obok  narzeczonego.
- Zjadaj, Niall zostawił specjalnie dla ciebie - powiedział Louis.
- Nialler, kochany jesteś! - przytuliłam blondynka jeszcze raz.
- No wiem - powiedział nieskromnie.



******
Taki tam sobie luźny imagin. Mam nadzieję, że jest jako taki do przegryzienia ;)
<3

5 komentarzy:

  1. Genialny !
    Ja nwm co w nim brakuje jest taki fajny.
    Kurcze zgłodniałam jak zaczełam czytac o tych pysznych ciastach...
    Tez chce...
    No po prostu genialny kochana!♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, ej, ej...Jak mogłaś napisać u mnie, że to jakiś niewypał -.-
    Mi się tam podoba <3 Taki, prosty, łatwy, luźny i bezproblemowy, bardzo przyjemny do czytania :3
    Niedługo u mnie pojawi się nowy post ;)
    Zapraszam <3 Jej, mam ochotę na zamówienie, ale nie chcę Cię zbyt męczyć :/ Nie wiem co robić :( pff...
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajowski :D
    Taki luz bluz (wybacz mi za to co napiszę, ale jakoś mi się nasunęło powiedzonko mojej babci :D) i w dupie patataj :D
    Ale tak jak w pierwszym komentarzu. Zgłodniałam. Nie wiem czy to wynika z ósmej rano, w co wątpię bo to jeszcze nie moja pora na jedzenie, ale z tego opisu co miało być na te urodzinki. :) Snikers.... Mogłabym nie jeść, ale żreć to ciasto tygodniami i by mi się nie znudziło :D
    Bardzo fajny imagin <3
    Pozdrowionka ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty!
    Od razu mi się spodobał ^^
    Cudowny, że aż brak mi słów :*
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny, luźny :) fajnie się czytało :)
    Czekam na kolejny rozdziały/imaginy.
    Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń