niedziela, 11 października 2015

Rozdział 67

*** Oczami Marleny ***

    Wyszłam z sali Diany jak najszybciej. Nie mogłam dłużej tam z nim być. Jak tylko go zobaczyłam, zamarłam na moment. Nie wiedziałam, czy zostać czy od razu wyjść... Nikt na szczęście tego nie widział. Od chwili przekroczenia przeze mnie progu jej sali, czułam na sobie jego wzrok. Dlatego wyszłam. Nie chciałam być z nim w jednym pomieszczeniu, to dla mnie za dużo. Za wcześnie. Moja podświadomość ciągle podsuwa mi te okropne sceny z tego porno. Nie mogę się ich wyzbyć z głowy, nie mogę zapomnieć.
     Siedząc teraz na łóżku, nie mogę uwierzyć, jak bardzo Harry mnie zmienił. Rok temu nie płakałabym po nim jak głupia nastolatka. Po prostu zakończyłabym naszą znajomość prosto i wyraźnie.
    Ale to właśnie Harry Styles. Najpierw cię w sobie rozkocha, naobiecuje gruszek na wierzbie, a potem pójdzie do łóżka z pierwszą lepszą.
    Pozwalałam mu prawie na wszystko w naszym związku. Mogę powiedzieć, że na różne takie ' podniety ' też, nie byłam " nietykalska ". Ale jemu i tak było mało, więc skorzystał z okazji. Powinnam przewidzieć coś takiego. Już na początku. To facet, jego obietnice nie są do końca obietnicami. Powinnam liczyć się z tym, że tej obietnicy nie dotrzyma, że mnie zdradzi. I nie ma tu mojej winy. Alkohol zrobił wszystko. 

- Marlena! Jesteśmy już! - słyszałam z dołu wołanie Ewy.
    Zeszłam do nich. Gdy dziewczyna spojrzała na mnie, nic nie powiedziała, tylko po prostu przytuliła. Wtuliłam się w nią i rozryczałam. Znowu. Jestem taka słaba.
- Chodź - weszłyśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na łóżku. Otarłam policzki z łez i westchnęłam, by się uspokoić.
- Nie pytaj dlaczego wyszłam.
- Wiem, dlaczego wyszłaś. Nie miałam zamiaru nawet. Chcę tylko posiedzieć z tobą.
- Zobacz co on ze mną zrobił. Zobacz. Zniszczył mnie.
- Co? - zapytała zdziwiona. - Jak to cię zniszczył?
- Ile razy ja ryczałam przez faceta, co?
- No... - widziałam, jak przez chwilę się zastanawia, ale nic potem nie mówi.
- No właśnie. Ani razu.
- Marlena, kochasz go. Cierpisz, bo zrobił coś niewybaczalnego. Ale go kochasz.
- Co z tego? Nie mogę na niego patrzeć. Jak zamknę oczy widzę... To. Boże, wariuję. Albo już zwariowałam.
- Nie martw się, nie zwariowałaś.
    Chciałam coś jeszcze dodać, ale przerwał mi dzwoniący telefon. Myślałam, że to Harry, ale nie, to nie on. To moja mama. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciółkę, nie wiedząc czy odebrać.
- Odbierz. Ja pójdę zrobić coś na obiad.
    Dziewczyna wstała z łóżka i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę na ekranie.
- Halo?
- Witaj córeczko - usłyszałam po drugiej stronie dawno nie słyszany przeze mnie głos mamy.
- Świetny moment sobie wybrałaś, nie ma co - warknęłam lekko zła. Jak nie Harry, to ona!
- Jesteś zajęta? To może zadzwonię późnej...
- Nie! To znaczy nie jestem zajęta - westchnęłam, by się uspokoić.
- Co tam u ciebie? Jak się masz, jesteś zdrowa?
- Tak, jest okej. A u was? - zapytałam z grzeczności.
- Też dobrze. Masz siostrzyczkę.
- Faj... Co? Jaką siostrzyczkę? - zdziwiłam się.
- Eliza. Nie pamiętasz? Dzwoniłam do ciebie... Dość dawno temu i powiedziałam, że jestem w ciąży - wraz z tymi słowami, przypomniałam sobie wtedy tą sytuację.
- No tak, pamiętam. J... Jak się ma? Zapisałaś ją na balet? - powiedziałam kpiąco.
- Marlena, ona ma cztery miesiące, co ty wygadujesz? - oburzyła się. Przewróciłam oczami na jej słowa.
- Nie ważne.
- Może odwiedzisz nas, małą i Inez? Gosposia za tobą tęskni.
- A ty? A ojciec? Tęsknicie za mną? - zapytałam. Wiem, że Inez za mną tęskni. Była dla mnie jak matka. Uważałam ją za nią.
- Oczywiście! Jesteś naszą malutką, kochaną Marlenką!
- Nie... Nie wiem. Zastanowię się.
- Eh... No dobrze. My tutaj na ciebie czekamy, pamiętaj.
- Pa.
- Na razie! - rozłączyłam się. W ogóle zapomniałam o tym, że matka była w ciąży! Nie wiem, co myśleć.
    Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Skierowałam się na dół, skąd dochodziły do mnie głosy Ewy i jej mamy, no i zapach czegoś dobrego.
- Co dobrego zrobiłaś? - zapytałam, wchodząc do pomieszczenia. Mama dziewczyny stała przy kuchence, a ona sama siedziała przy stole.
- Zapiekanki domowej roboty będą. Mama ich pilnuje. Ja się trochę źle poczułam.
- Co? Coś nie tak?
- Nie, tylko słabo mi się zrobiło. To z tych emocji - machnęła ręką i poprawiła się na krześle.
- Ale już okej? - dopytałam.
- Tak, już dobrze. Nie martw się tak o mnie - poklepała mnie lekko po dłoni, śmiejąc się.
- To cię śmieszy? A jakby coś ci się stało? Nie przeżyłabym bez ciebie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Ewa jest jedyną osobą, która mimo wszystko nie zostawiła mnie.
- Przepraszam no. Ja bez ciebie nie dałabym sobie rady - wstałam i przytuliłam ją. - No już. Starczy. A teraz opowiadaj. O czym rozmawiałyście.
- W sumie to niewiele do niej mówiłam. Chciałam być milsza, ale mi nie wyszło. Wiem tylko, że mam czteromiesięczną siostrzyczkę.
- Tak. Widziałam ją, przesłodkie maleństwo - wtrąciła się pani Marzena.
- Aha. No i zapytała, czy nie chciałabym przyjechać do Polski.
- Co ty na to? - zapytała Ewa.
- Powiedziałam, że się zastanowię.
- Myślę, że powinnaś pojechać. Chociaż na kilka dni. Może wasze relacje choć trochę by się poprawiły - powiedziała. Boże,  czemu ona zawsze ma rację? No tak, to moja przyjaciółka, musi ją mieć.
- Myślisz? - popatrzyłam na nią niepewnie.
- Jasne!
- No dobrze. Pojadę. Kilka dni wystarczy. Najwyżej wrócę pokłócona z całym światem.
- E tam. Nie myśl tak! Będzie dobrze, tylko nie daj się ponieść emocjom i nie wyskakuj od razu z krytyką, bo za daleko to nie pójdziesz w ten sposób.
- Dzięki, mój ty psychologu. Jesteś kochana - przytuliłam ją.
- Staram się.
- Gotowe! - Pani Marzena postawiła na stole drewnianą tacę a na niej kilka zapiekanek i ketchup. Dobre.

*** Oczami Ewy ***

    Dwa dni później Marlena wyleciała do Polski. W tym samym dniu do domu wróciła Diana z małym Nathanem. On jest taki słodziutki!
    Moja mama pomaga jej się ogarnąć a tym wszystkim, a i ja też się uczę, by nie powiedziała, że nawet dziecka nie umiem przewinąć, czy coś. Dobrze, że ją tu mamy.
- Hej - powiedziałam cicho, po wejściu do pokoju Diany. Dziewczyna spojrzała na mnie przez moment i wróciła do patrzenia na synka.
- Hej.
    Podeszłam do niej i również spojrzałam na małego. Spał sobie słodko w łóżeczku ustawionym pod oknem.
- Jest śliczny. Podobny do ciebie - powiedziałam po chwili.
- I do Paula. Ma jego nosek i brwi. Włoski też będzie miał ciemne, a ja przecież jestem blondynką - powiedziała smutno.
- Może tak. Nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć. Ale na pewno wychowasz go na dobrego człowieka.
- Mam nadzieję.
    Odwróciła się i usiadła na łóżku. Podążyłam za nią.
- Jak tam z Mar?
- Pojechała do rodziców, nie mówiła, kiedy wróci.
- Dobrze, jej to zrobi. Mówiłaś Harry'emu?
- Nie. Powiem mu, jak przyjdzie. Nie chcę, żeby za nią pojechał, czy coś. Muszą to sami załatwić. Jakoś.
- Zayn mówił mi wczoraj, że ich koncert ledwi się udał, bo Harry ciągle mylił zwrotki w piosenkach i nic się nie odzywał.
- Kiepsko z nim. Może obejrzymy dzisiejszą relację? - zapytałam. - Jestem w ogóle ciekawa ich trasy.
- Okej. O której jest?
- Naszego czasu i pierwszej trzydzieści w nocy.
- Dobra i tak nie będę mogła spać, więc idę na to.
- Okej.

- I co myślisz? - zapytałam, zamykając laptopa.
- Jeszcze go takiego nie widziałam. Wygląda gorzej niż siedem nieszczęść.
- Tak. Chłopak naprawdę ją kocha i widzę, że żałuje - powiedziałam, opierając brodę o dłoń.
- Co nie zmienia faktu, że ją zdradził.
- Ale żałuje. Mam nadzieję, że dotrze to do Marleny.
- Też mam taką nadzieję, ale idę do siebie.  Dobranoc.
- Dobranoc.
    Ja miałam zamiar coś jeszcze zjeść. Tak też w miseczce wylądowało trochę płatków śniadaniowych, które po prostu zaczęłam chrupać. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu, oznajmujący, że ktoś dzwni.
- Halo? - odebrałam.
- Cześć Ewa - po drugiej stronie usłyszałam dokonale znany mi głos Harry'ego.
- No co tam Harry?
- Mogę cię o coś zapytać?
- O wszystko - odpowiedziałam.
- Czemu nie śpisz?
- I to jest to pytanie? - zaśmiałam się.
- Nie, nie.
- Po prostu nie mogę spać. O co chodzi?
- Myślisz, że Mar mi wybaczy?
- Ja...
- Odpowiedz mi.
- Musisz dać jej trochę czasu. Ona musi to sobie sama poukładać w głowie.
- Ale powiedziała, że jeśli się nie odezwie po tygodniu to...
- Nie wiem Harry. Chciałabym ci powiedzieć, że na pewno zaraz do ciebie wróci, ale nie mogę, bo nie wiem, czy tak będzie. Musisz czekać.
- Oh... No dobra. Myślałem, że dasz mi jakąś nadzieję...
- Nie chcę tego robić. Ona sama z tobą porozmawia. W swoim czasie, tylko musisz dać jej spokój.
- Okej.
- Będzie dobrze Hazz. Nie bądź taki smutny, co? Widziałam dzisiejszą relację.
- Nie potrafię. Ciągle myślę o tym co mi powiedziała - westchnął.
- Dasz radę. Na koncertach bądź dla fanów. Oni cię potrzebują, pomyśl sobie co czuli, gdy cię takiego wiedzieli - powiedziałam.
- Może masz rację. Dobra, kończę, bo Louis patrzy na mnie spod oka...
- Jest tam gdzieś? Dasz mi go?
-Jasne.
- Cześć kochanie - usłyszałam jego głos po drugiej stronie.
- Hej Louis.
- Czemu nie śpisz? U was jest druga w nocy!
- Oglądałam wasz koncert i teraz nie mogę zasnąć. Nie denerwuj się - powiedziałam spokojnie.
- No dobra. Mam świetną wiadomość.
- Jaką? - zapytałam ciekawa. Wzięłam do ust kilka płatków.
- Trasa jest skrócona. I dlatego będę w domu już w październiku.
- Dlaczego tak?
- Na koncerty w Listopadzie poszło mało biletów i stwierdzono, że połączą niektóre z tymi w październiku.
- Wow, to świetnie! - ucieszyłam się. Tylo dwa miesiące jeszcze.
- I niedługo będziemy razem. I naszą malutką.
- Czekamy na ciebie.
- Muszę kończyć. Pa kochanie.
- Cześć.


******
Taki jakiś ten rozdział. Może dlatego, zespół pisany na szybko. Ale mam nadzieję, że jest w jakimś stopniu okej.
<3

13 komentarzy:

  1. Jest w bardzo dużym stopniu okej. :)
    Nie rozumiem jednego. Dlaczego Harry nie wydzwania, nie pisze do Mar? Tak, wiem. Powiedziała, że da mu znać po tygodniu, ale jeśli mu na niej zależy, co ewidentnie widać to czemu teraz nie jest, (może zabrzmi to głupio), ale nachalny dla ich dobra?
    Fajnie, że Lou będzie szybciej w domu. *-* Razem z Ewunią będą słodko sobie siedzieć z kubkiem ciepłej herbatki :)
    Rozdział extra i czekam na kolejny ♡ :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego...
      W sumie to nie wiemy czy do niej nie wydzwania. Nie powiedziała że tak, ani nie zaprzeczyła. Dowiemy się w następnym rozdziale.
      Dzięki: )<3

      Usuń
  2. Okej... No spoko... W sumie... Tyle tylko, że co?!
    Marlena w Polsce załamana, tamten na koncertach załamany! Wszędzie dzieci! O.o
    Chryste dużo tego :D
    Ale im więcej, tym ciekawiej ^.^
    Supi rozdział ♡
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :3
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. A jak Ewka urodzi jak Marleny nie będzie i ona to ominie i w ogóle :/
    Czo ten Harry
    Mam nadzieje ze się pogodza :)
    Super rozdział :*
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie martw się, urodzi:)
    Nie wiem.
    Ja też mam nadzieję
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny ten rozdział *_*
    Wow! Szalejesz Kochana :*
    Właśnie co z tum Harry'm? Hah xD
    Czekam na nn i weny! <3
    U mnie u Lou też będzie dzisiaj rozdział, więc wpadnij :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział kochana!♥
    Ten rozdział nie jest okej ... jest genialny, niesamowity.!
    Boże Marlena pojechała do Polski...
    Ten załamany na koncertach ta załamana w Polsce siedzi.
    Jeszcze dzieci omg .
    Duzzzo tego .
    Jezu ja tak czekam na narodziny dziecka Ewy I Lou boze !
    Genialny rozdział.
    Harry ja cie błagam zadzwoń do Marleny to rozkaz, a nie proźba ....!
    Buziaczki .;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo tych dzieci, co?:)
      Już niedługo!
      A jeśli Harry nie zadzwoni, tylko zrobi coś całkiem innego?
      <3

      Usuń
  7. Harry mnie wkurza no... Najpierw zdradza, a teraz? Nie dogodzisz mu.
    W ogóle jest tak mało Louisa heh
    Coś czuję, że Ewa urodzi przed jego przyjazdem.
    A on wjedzie do szpitala na białym koniu i tak dalej... Okej, moja wyobraźnia dzisiaj szaleje.
    Czekam na więcej kochana xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, mam nadzieję, że Mar i Hazza się pogodzą! Jak najszybciej następny!!!

    OdpowiedzUsuń