niedziela, 20 września 2015

Rozdział 64

- Nie rozumiesz Louis. Ja nic nie pamiętam z tamtej nocy.
- Co?
- No... Film mi się urwał. Za dużo wypiłem. Jakaś laska się kręciła wokół mnie... Nic więcej nie pamiętam. Potem obudziłem się w jej łóżku, z głową w jej piersiach. Powiedziała, że jeszcze nikt jej tak nie...
- Dobra, oszczędź - powiedziałem. I co ja mam teraz zrobić? - Jak ty to dalej sobie wyobrażasz? - zapytałem, siadając obok niego na niewysokim murku.
- Nie wiem - westchnął. Schował twarz w dłoniach. - Nie wybaczy mi. Marlena mi nie wybaczy Louis. Kiedyś powiedziała, że nie wybacza zdrady. Spierdoliłem. Kurwa.
- Wybaczy ci, zobaczysz - próbowałem go jakoś pocieszyć, ale nie szło mi to za dobrze... Nawet mnie opuściła nadzieja.
- Harry, Louis, za dziesięć minut koncert, do garderoby idźcie - przed nami pojawił się Sam.
- Tak, jasne. Chodź Harry - pomogłem mu się podnieść i wróciliśmy na stadion.

*** Dwie godziny późnej ***

          Kurcze, mogłem pogadać z nim po koncercie. Przez te dwie godziny z nami było tylko jego ciało. Mylił się w swoich wzrotkach, nie śpiewał refrenów. Stał sobie czasem na boku i patrzył w przestrzeń. Po prostu chciał to jak najszybciej skończyć. Teraz zamknął się w swoim pokoju i nikogo nie wpuszcza.
- Harry, musimy już jechać dalej - wszedłem do pomieszczenia, dzięki zapasowym kluczom. Chłopak siedział na krześle, a nogi miał oparte o blat stołu i głowę zwieszoną.
- Tak, zaraz - mruknął tylko.
- Chodź, wszystkie rzeczy są w autobusie.
          Pomogłem mu wstać. Spojrzał na mnie czerwonymi oczami od płaczu. Jak go znam, Harry płakał cztery razy. Pierwszy raz, gdy przegraliśmy w X Factor, drugi w Ghanie, kolejny przez akcję z Paulem, kiedy się upił i teraz. Nie lubił okazywać słabości, uważał, że to łamie jego wizerunek.
          Udało mi się go wyprowadzić z pomieszczenia i dotarliśmy do busa. Dziś jedziemy razem z chłopakami. Gdy tylko nas zobaczyli, od razu posypały się pytania, co się stało. Harry usiadł, przetarł oczy i spojrzał na nich. Usiadłem obok Nialla, który zajadał jakąś kanapkę i autokar ruszył.
- Jak zwykle spieprzyłem - westchnął.
- E tam. Nie może być tak źle. Bywało przecież gorzej - powiedział niczego nieświadomy Liam.
- Popełniłem błąd życia - położył się na kanapie i zamknął oczy.
- Hazza, powiedz o co chodzi? Bardzo źle wyglądasz, martwimy się - powiedział zmartwiony Niall.
- Pamiętacie tą ostatnią noc, kiedy wróciłem do domu następnego dnia? - zapytał nadal z zamkniętymi oczami.
- No jasne.
- Delikatnie mówiąc, spędziłem tamtą noc z nieznajomą dziewczyną.
- Co? - Liam roześmiał się, jakby usłyszał dobry żart.
- Zabawne Harry - Niall również się zaśmiał, Zayn do nich dołączył.
- Ale ja nie żartuję chłopaki. Zdradziłem Marlenę, a ona się o tym dowiedziała.
- Harry... Błagam cię. Ty się nigdy nie nauczysz? Ile razy będziesz musiał cierpieć, żeby żucić to cholerne picie w cholerę? - zapytał Zayn. Harry spojrzał na niego, ale nic nie powiedział.
- Kiedy będziemy w New Jersey? -zapytał tylko.
- Za trzy godziny - powiedziałem. Harry wstał i poszedł do pomieszczenia, w którym są nasze ' łóżka '.
- Co za nieodpowiedzialny dzieciak! - powiedział Zayn.
- Zayn... Wszyscy popełniamy błędy - powiedziałem, chcąc przekonać samego siebie do tych słów.
- Ale się na nich uczymy i staramy ich już nie popełniać, a on co? - zapytał Liam. - Każdy jego związek kończy się przez to, że leci na inne dupy.
- Lubi się bawić, nie powinno nas to dziwić.  Jak się wkręci, szaleje bardziej od nas, nie ukrywajmy - powiedział Niall.
- Każdy z nas uważał, że dzięki Marlenie się zmieni. Liam, pamiętasz, jak chciałeś go wyciągnąć na ten kort do tenisa? Nie chciał pójść, bo wolał gadać z Mar na skypie. Mało takich akcji było?
-No tak, ale teraz co? Zachował się jak gówniarz - orzekł Liam. No ma rację. Nie będę Harry'ego tłumaczył, niech robi to sam. Sam nawarzył piwa, to niech go teraz sam wypije, ale nie wiem, czy da radę takiej ilości.
          Położyliśmy się spać po jakiejś godzinie, omawiając nasz kolejny przystanek na trasie.

- Louis, chodź tam ze mną. Błagam - Harry od kilku minut chce wyciągnąć mnie do jakiegoś baru.
- Żebyś znowu się uchlał jak menel?
-  Nie i dlatego pójdziesz ze mną i mnie przypilnujesz, żebym nie wypił za dużo.
          Westchnąłem, ale się zgodziłem i po kilku minutach Rowan wiózł nas do jakiegoś klubu. Wedle życzenia Stylesa. Okej, trzeba się jakoś na to przygotować.

- Wiesz, co ci powiem LouLou? - zapytał na w pół pijany już Harry. Jesteśmy tu dwie godziny, a on pije shot za shotem. A ja piję jedno piwo.
- Co?
- Tylko ty się ode mnie nie odwróciłeś - mruknął i przechylił kieliszek, wlewając w siebie alkohol.
- Chłopaki się od ciebie nie odwrócili - powiedziałem. Ten tylko coś mruknął i położył głowę na stole.
- Louis - powiedział po kilku minutach, w których byłem pewny, że zasnął.
- Co?
- Ja pamiętam - powiedział całkiem trzeźwy i spojrzał na mnie.
- Co pamiętasz?  - zapytałem zdziwiony. Co on, omamy jakieś ma, czy co od tej wódki?
- Jak wtedy było... Z Stevie.
- Stevie?
- Z nią zdradziłem Mar. Skłamałem, mówiąc, że tego nie pamiętam...
- Mów.
- Przyszedłem do tego baru i wypiłem trochę. Po jakimś czasie zaczęła się kręcić ta cała Stevie. No była ładna. Miała wszystko na miejscu, nawet w dużych ilościach - zaśmiał się. - Zapytała czy mam ochotę się zabawić. Na początku odmówiłem, mówiąc, że mam narzeczoną, ale ona powiedziała, że widocznie nie ma  jej tutaj, bo zainteresowałem się nią. Wypiłem jeszcze kieliszek Szkockiej i zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. W nim się obudziłem. Zapytała, czy nie chciałbym uwiecznić naszego seksu. Zapytałem co ma na myśli, a ona pokazała mi kamerę. Zgodziłem się i po wszystkim wrzuciła go na YouTube, resztę już znasz.
          Patrzyłem na niego zszokowany, z otwartymi ustami, nie wiedząc zupełnie, co powiedzieć. Harry i seks video? Jak bardzo musiał być pijany, by zrobić coś takiego?
- Louis powiedz coś - mruknął i poprosił kolejnego shota.
- Ale nie wiem co - powiedziałem szczerze.
- Cokolwiek.
- Harry... Brak mi słów. Jak mogłeś zrobić coś takiego? Naćpałeś się czegoś przy okazji?
- Nie... Nie myślałem wtedy.
- Nie myślałem? Harry proszę cię! Zachowałeś się, jakby nic cię nie obchodziło! Ile ty masz lat?!
- Louis... Błagam cię. Nie zachowuj się, jak moja matka - jęknął przeciągle.
- Harry, jak mam się zachowywać inaczej, kiedy ty nie potrafisz nawet iść do baru spokojnie, żeby czegoś nie odwalić.
-  Boże, Louis... Widzisz jakąś szansę na to, że Marlena mi wybaczy?
- Na pewno, jak jej powiesz o seks taśmie i o tym, że się sam na nią zgodziłeś, to wpadnie ci w ramiona! - krzyknąłem z sarkazmem. Byłem na niego naprawdę wściekły.
- Przepraszam...
- Przepraszam?! Przepraszam należy się Marlenie, nie mnie - wstałem od stolika i przecisnąłem się przez tańczące ciała, by wydostać się na powietrze. Musiałem ochłonąć, bo inaczej Katie, makijażystka, musiałaby nałożyć mu kilo czegoś, po czym nie byłoby mu widać jego obitej twarzy.
          Usiadłem na schodach i westchnąłem. Zupełnie nie wiem, co mam robić. Harry zapewne będzie chciał lecieć do Londynu, ale nie wiem, czy to mu w czymś pomoże. Nie wiem też, czy mówić o tym Ewie, czy zostawić to Harry'emu, jeśli dostanie się do ich domu...
- O, jesteś - przy mnie pojawił się ten lokowaty kretyn.
- Właśnie miałem się zbierać - wstałem z zimnego betonu i od tak, ruszyłem w stronę hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Nie było daleko kilka minut spacerkiem.
- Poczekaj na mnie - Harry dobiegł do mnie, o mało się nie przywracając, ale to szczegół. Może by w końcu cokolwiek do niego dotarło?
- Co zamierzasz? -przerwałem ciszę, która trwa kilka chwil.
- Pojadę tam i spróbuję porozmawiać.
- Wiesz, że masz małe szanse? Najpierw będziesz musiał poradzić sobie z dwiema ciężarnymi dziewczynami, które nie będą cię mile gościć, a potem z Marleną, która na pewno ucieszy się na twój widok - powiedziałem, wkładając dłonie do kieszeni moich czarnych spodni dresowych.
- Wiem, ale będę próbował dotąd, aż zgodzi się ze mną porozmawiać.
-No i co jej powiesz? " Hej kochanie, tak zdradziłem cię i nagraliśmy to, ale żałuję, wybaczysz mi?". Tak jej powiesz?
- Louis... Jesteś chamski. Ja wiem, że źle zrobiłem, nie cofnę czasu, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym to zrobić! Pozostała mi tylko nadzieja, że Mar znowu mi zaufa, bo kumpli już straciłem! - wyprzedził mnie, idąc trochę szybciej.
- Harry, zaczekaj! - zatrzymałem go, szarpnięciem za rękaw. - Nie straciłeś nas, Harry. My tylko chcemy ci uświadomić, że powinieneś brać odpowiedzialność za swoje czyny. Teraz masz szansę, pokazać, że dorosłeś do tego, by walczyć o ukochaną, więc to kurwa zrób, okej?
- Okej - chłopak przytulił mnie mocno i po chwili odsunął się ode mnie i powiedział: - Dziękuję.
- Zawsze do usług.
           Do hotelu wróciliśmy już w lepszych humorach. Wziąłem odprężający prysznic i poszedłem spać.
           Jak się dowiedziałem następnego dnia na obiedzie, Harry wrócił do Londynu. Wiadomo, że do Marleny, ale nie wiem, co z tego wyjdzie...

*** Oczami Ewy ***

          Stałam rano nad kuchenką i przygotowywałam śniadanie. Mama wyszła do pracy, znalazła zatrudnienie, jako przedawca w księgarni, gdzieś w cenrtum. Diana siedziała przy stole i zajadała się suszonymi owocami, które czasem jej podbierałam.
- Jak myślisz, jak ona się czuje? - zapytała mnie, gdy na stole pojawił się talerz z tradycyjnymi kanapkami, tosty z serem i parówki.
- Nie wiem. Nigdy aż tak nie przeżywała zdrady. Gdy się dowiedziała, że jakiś ją zdradził, znajdowała go tylko po to, by dać mu w twarz i powiedzieć z kamienną twarzą, że to koniec. Ona go kocha na poważnie, a tu nagle takie coś...
- Racja.
- Cześć wam - do kuchni weszła Marlena. Usiadła przy stole, obok Diany i zaczęła jeść śniadanie. - Co wam? - zapytała, gdy jadła kolejną kanapkę, a my obie patrzyłyśmy na nią zdziwione.
- Mar... Dobrze się czujesz? -zapytała przejęta Diana.
- Owszem - upiła łyk herbaty i dodała: - Jeśli macie zacząć ten wczorajszy temat, to nawet nie próbujcie. To koniec. Nie ma co tłumaczyć. Wszystko dobrze.
          Po jej słowach totalnie mnie zatkało. Udaje twardą, chociaż wiem, że długo tak nie pociągnie. Nie da sobie bez niego rady. Są dla siebie, jak powietrze.
- Idę na miasto, załatwić jedną sprawę. Będę na obiad. Pa! - zabrała jeszcze tosta i wzięła coś z korytarza, po czym usłyszałyśmy trzask zamykanych drzwi i jej nie było.
- Ewa... Ja się o nią boję. Jak ona...
- Znam ją. Nie robi nic głupiego. Ostatecznie szalonego, ale nie głupiego.
- Styles ma wpierdol, już ja się o to postaram.
-Dołączam się - zachichotałam i zaczęłam jeść.

**** Wieczorem ****

- Co byście zjadły, dziewczynki? - zapytała moja mama, wchodząc do salonu i siadając obok mnie na kanapie.
- No nie wiem... Diana? - spojrzałam na blondynkę, która siedziała obok mnie, czytając książkę.
- Naleśniki bym zjadła - odpowiedziała z uśmiechem.
- Okej. Mogą być naleśniki - zgodziłam się.
- A Marlena?
- Na pewno zje - odpowiedziałam. Mama tylko kiwnęła głową na zgodę i poszła do kuchni.
- Co zjem? - wspomniana dziewczyna weszła do salonu i usiadła na fotelu na przeciw nas.
- Naleśniki - powiedziała Diana. Podniosła się, ale zaraz usiadła spowrotem, cicho jęcząc.
- Co ci jest? - zapytałam ją. Wszystkie na raz, znalazłyśmy się przy niej.
- Tylko trochę zabolało. Nawet nie za bardzo. Coś jak ukłucie - powiedziała. - Wszystko okej - popatrzyła po nas. - No nie róbcie ze mnie ofiary! - odsunęłyśmy się od niej, bo jeszcze może nam przyłożyć.
- Okej, spokojnie - powiedziała Marlena, unosząc dłonie w obronnym geście.
- Dzięki.
          Mama ponownie wróciła do kuchni, a ja do oglądania tv. Nagle w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Już miałam się podnosić, kiedy Marlena mnie uprzedziła.
- Ja pójdę. Pewnie to znowu jakieś ulotki - podniosła się z siedzenia i poszła otworzyć. Po otwarciu przez nią drzwi nastąpiła chwila ciszy, a potem głośne uderzenie czegoś o coś ( dla mnie niezidentyfikowany odgłos ) i krzyk dziewczyny.


******
Wow, udało mi się, choć rozdziału miało nie być. Jutro i w środę mam bardzo, bardzo ważne egzaminy, więc się uczę. Mam tylko nadzieję, że wszystkie trzy zaliczę, inaczej to będzie moja życiowa porażka: '(

Ps. Zamówienie dla Oliwi powinno pojawić się do końca tygodnia, jeśli wszystko będzie okej. Pamiętam o nim, po prostu nie dam rady zrobić wszystkiego na raz: )


Trzymajcie kciuki skarby!<3

5 komentarzy:

  1. Wow! Nie spodziewałam się tego po Harry'm! :o Przyznam, że nie jestem z niego zadowolona :/
    Rozdział fajny ;)
    Nie mogę doczekać się kolejnego :3
    Powodzenia na egzaminach <3
    Zapraszam do siebie: onedirectionlittlesweetangel.blogspot.com na rozdział i imagify :D
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowow
    Kochana odpowiem ci tu na twój komentarz tak tęskniłam za tobą, a ty za mną? xxd
    Boże Harry tak bym ci kopa dała, że sobie nie wyobrażasz no kapciem po twoim pustym łbie ...
    Coraz bardziej mnie denerwujesz mam nadzieje, że Ewa Diana i szczególność Marlena da ci taki wpierdol, że głowa mała .
    No genialny rozdział kochana czekam na kolejny.
    PS: Powodzenia na egzaminach kochana na pewno zdasz trzymam kciuki ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Harry nie zrobił tego na trzeźwego! Co jak co, ale kocha Mar i na trzeźwo napewno by tak nie postąpił.
    Chłopaki jak zwykle służą pomocą... Dobrze, że Lou się zajął "dużym dzieckiem", bo inaczej, strzelam, że byłaby powtórka z rozrywki...
    Ciekawi mnie co miała do załatwienia Marlena O_O
    I ta intrygująca końcówka.... Nie wiem czemu, ale to chyba jeszcze nie była pora na Styles'a....
    Czekam na kolejny rozdział i powodzenia na egzaminach :-* Jestem pewna, że zdasz i żadnej porażki nie będzie :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia na egzaminach <3
    Trzymam kciuki :*
    A rozdział jak zwykle cudowny i już nie mogę doczekać się następnego :*
    Jestem ciekawa dalszej akcji :*
    Louis jak zwykle pomocny jak i pozostali chłopcy :)
    Czy Marlena coś kombinuje? o.O
    U mnie już rozdział, zapraszam <3
    http://hero-liampayne-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń