środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 76

    Ocknęłam się jakiś czas potem. Pierwsze co poczułam, to zapach zgnilizny i pleśni. Głowa bolała mnie tak mocnom jakbym miała migrenę, co u mnie rzadko się zdarza. Zdecydowałam się otworzyć oczy. Było ciemno, niewiele widziałam, tylko jakieś zarysy przedmiotów. Siedziałam na krześle, ręce w nadgarstkach zostały związane mocno sznurkiem, który wbijał się w skórę. Usłyszałam jakiś szmer, przez co cicho pisnęłam.
- Ewa? - usłyszałam czyjś szept.
- Louis? - no bo kto inny mógł tu ze mną być?
- Tak.
- Gdzie my jesteśmy? To chyba nie jest jakaś głupia zabawa weselna, którą wymyślił Niall, prawda? - zapytałam drżącym głosem, choć wiem, że nie.
- Nie. Po wypiciu szampana straciliśmy oboje przytomność. Ktoś to zaplanował i dosypał do kieliszków coś by nas porwać - jego słowa spotęgowały strach, który był we mnie.
- Co?! Ale jak? Przecież było tylu ochorniarzy! Sam mówiłeś, że nic nie zakłóci naszego spokoju... - ostatnie zdanie wypowiedziałam żałośnie. Jęknęłam i opuściłam głowę w dół.
- Tak, ale on to miał dobrze zaplanowane. Nie martw się, znajdą nas - próbował mnie pocieszyć, ale marnie mu to wyszło.
- Louis, a co z naszą córeczką?- wystraszyłam się. Jeśli coś jej zrobił, to własnoręcznie go zabiję.
- Ostatni raz widziałem ją z moją mamą, jak wsiadali z Danielem do jego samochodu, jestem pewny, że nic jej nie jest.
    Nagle usłyszeliśmy, jak ktoś przekręca zamek w drzwiach. Po chwili po pomieszczeniu rozchodzi się błysk światła i poraża mnie ono. Gdy odzyskuję ostrość widzenia, nie mogę uwierzyć w to, co widzę. A raczej kogo.
- Witaj kochanie, dawno się nie widzieliśmy - wróciło każde wspomnienie i uderzyło ze zdwojoną siłą. Wszystko.
- To ty?! Czego chcesz?! - zapytałam krzycząc. Byłam przerażona jego obecnością i tym, że może ponownie mnie skrzywdzić. Albo Louisa.
- Jak to czego? Ciebie już miałem, to przyda mi się kasa twojego faceta na nowy start - podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam jego oddech. Czułam obrzydzenie do jego osoby.
- Ewa, o czym wy rozmawiacie? - usłyszałam zdezorientowanie w  pytaniu Louisa. No tak, przeszłam na polski i chłopak nic nie rozumie.
- O właśnie. To twój mąż, prawda? - przeszedł obok, mnie śmiejąc się głośno i stając tyłem. Czyli Lou jest za mną. Odwróciłam głowę w bok, jak tylko mogłam i zobaczyłam kawałek jego ręki w czarnej marynarce.
- Zostaw go! - krzyknęłam, bo byłam pewna, że mój były chłopak byłby zdolny go skrzywdzić.
- Oj nie martw się tak skarbie - przyszedł ponownie do mnie, śmiejąc się. Ponownie nachylił się ku mnie, dotykając dłonią policzka. Odwróciłam głowę w bok. - Nie mam zamiaru nic wam zrobić. No chyba, że zasłużycie.
- Ewa, co on mówi?
- Wypuść nas, dostaniesz pieniądze.
- O nie nie nie. Posiedzicie tu sobie troszkę. Przykro, że z waszego wesela nici. No cóż, może kiedyś to naprawicie?
    Z tymi słowami wyszedł, zostawiając zapalone światło. Popatrzyłam po sobie. Nadal byłam w sukni ślubnej, brudnej już na końcach materiału. Fryzura nadal nie była naruszona, co świadczyło o tym, że nic nie odstawało.
- Ewa, kim on jest? Czego chciał nasz kierowca? - usłyszałam pytanie Lou.
-  Kierwca? On był naszym kierowcą?! To Mateusz.
- Ten skurwiel?!
- Tak... - chyba zaczynam być bliska płaczu. Nie, Ewa. Ogarnij się, nie ma czegoś takiego, jak słabość w tym momencie.
- Niech ja tylko się stąd uwolnię. Zabiję go - oznajmił, szarpiąc za sznurek, do którego byłam przywiązana ja.
- Louis, to nic nie da. Daj spokój - westchnęłam tylko.
- Co nic nie da?! Musi zapłacić za to, co zrobił - powiedział oburzony.
- Nie odwiążesz tego sznurka. Jest dobrze zawiązany. On się na tym zna.
- Oj kochanie. Ty mnie chyba nie znasz. Jak byłem w wieku Daisy i Pheobe, każdy supeł był mój - mówiąc to, zaczął szarpać dłońmi na prawo i lewo, aż udało mu się chwycić za końce. Jakimś cudem chwilę potem masowałam nadgarstki, próbując odgonić ból w nich.
- Jak się stąd wydostaniemy? - zapytałam, podchodząc do drzwi. Szarpnęłam za klamkę. Zamknięte.
- Krata w oknie. Kurwa - usłyszałam, jak wzdycha tylko i uderza dłonią w ścianę. Podeszłam szybko do niego, na ile pozwalała mi suknia i szpilki, po czym objęłam go lekko.
- Spokojnie. Dobrze, że jesteśmy w tym razem chociaż - westchnęłam, kładąc głowę na jego torsie.
- Racja. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby mi ciebie zabrał.
- Ja też - objął mnie mocno w talii i pocałował we włosy. - To miał być masz piękny ślub - westchnął, nadal mnie obejmując.
- Jeszcze...
- Tak, jeszcze to będzie najlepszy dzień w twoim życiu, kochanie - obiecał.
- Wierzę ci - odpowiedziałam, wiedząc, że Louis zrobi wszystko, by tak się stało.
- Ciekawe, ile tu jesteśmy - zauważył. Przekręciłam głowę, by spojrzeć w okno i powiedzieć:
- Pewnie będzie koło siódmej - ciemność, która zapadła mogła być już od godziny lub dwóch.
- Trzy godziny...
- Nadrobimy to - wtrąciłam się,  wiedząc, że powie coś takiego.
- Tak. Zimno ci - oświdczył, gdy poczuł, jak ciarki przechodzą przez moje plecy i ręce. Od razu zdjął swoją marynarkę i okrył mnie nią.
- Dziękuję.

*** Oczami Harry'ego ***

- Coś długo ich nie ma - odezwała się moja narzeczona.
     Spojrzałem na zegarek z przyzwyczajenia. Wskazywał godzinę siódmą czterdzieści wieczorem. Nie wiem, gdzie oni przepadli. Przecież ta głupia sesja nie trwałaby tyle czasu! Profesjonalny fotograf zrobiłby to w godzinę. Zabawa weselna trwa w najlepsze, myzyka gra, alkohol leje się litrami. Super, ja nic nie wypiłem. Będę dziś najtrzeźwiejszą osobą na tej sali, dopóki oni nie wrócą.
- Nawet nie mają telefonów.
- Halo? - gdy zadzwonił telefon Marleny, szybko odebrała, marszcząc brwi, widząc numer na ekranie telefonu.
- Kto to? - zapytałem, łapiąc ją za dłoń.
    Nie odpowiedziała mi, tylko wstała szybko z krzesełka i odeszła w najdalszy kąt sali, zapewne, by lepiej usłyszeć swojego rozmówcę. Nie poszedłem za nią, dałem moment by w spokoju z tym kimś porozmawiała, ale obserwowałem jej postać. Przez chwilę słuchała, a potem zaczęła mocno gestylulować i wyraźnie krzyczeć, lecz nic nie słyszałem.
W końcu skończyła rozmowę i wróciła do mnie. Nie podobało mi się to, że idąc, ledwo trzymała się na nogach. Wstałem i pomogłem jej usiąść. Zaczęła się trząść, nic nie mówiła, tylko tępo patrzyła w zastawiony jedzeniem stół.
- No powiedz że coś wreszcie. Co się stało? - nie wytrzymałem ciszy z jej strony.
- Oni...
- Jacy oni? O kim mówisz? Masz, napij się - zmartwiony wyraźnym przerażeniem dziewczyny, wręczyłem jej szklankę wody, stojącej przy moim talerzyku.
- E... Ewa i Louis zostali porwani - powiedziała.



****
Czy ktoś spodziewał się czegoś takiego?:0
A czy ktoś spodziewał się, lub nie, że Mateusz w ogóle będzie miał jakiś udział w ich histori?

Przyznan szczerze, że waszych poprzednich komów nie czytałam, ale nadrobię je w krótkim czasie;)
Kocham, pozdrawiam i do następnego!
<3

6 komentarzy:

  1. Cooo !?
    Mateusz?! Dobra teaz mnie zaskoczyłaś i to bardzo niespodziewałam się go, prawde powiedziec zapomniałam o nim. Xd
    Nwm czy dostałaś wiadomosc ode mnie że chciałam wczoraj,ale dobrze, że jest dziś. Jezu zajebie tego Mateuszka ....
    Jestem bardzo ciekawa co siępotoczy dalej .
    Weny słonwczko i do nn
    Buziaczki kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. What the fuck?!
    Przysięgam ci, że jestem w olbrzymim szoku terytorialnym. O.O
    W życiu bym nie pomyślała, że może to być jej były!
    Co za dziad z niego!!!!
    Podpisuję się pod komentarz wyżej i też mam ochotę go zajebać!!!!
    Jak tak można ja się pytam?!?!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Tego się nie spodziewałam :)
    Cudowny rozdział :*
    Czekam na nn i weny <3
    W Be Different jest rozdział zapraszam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w ogole zapomniałam ze taki ktos istnieje xd
    On jest chory psychicznie czy co?
    Jejku rozdzial jest mega mega mega i juz nie moge sie doczekac kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń