niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 73



**** Cztery miesiące później ****

- Marlena, ja nie dam rady - oświadczyłam kolejny raz, wstając z łóżka i podchodząc do przyjaciółki.
    Dziewczyna ma ze mną urwanie głowy od samego rana. Ba, mogę spokojnie powiedzieć, że od wczoraj.
Chodzę, jak na szpilkach, stres mnie zjadł, a gdzie tam jeszcze do końca dnia...
- Przesadzasz kochanie - objęła mnie ramionami, przytulając do siebie. Ona za to tryskała radością. W końcu dożyła dnia, w którym jej najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż.
- Zobacz, zobacz jak mi się ręce trzęsą! - wyrwałam się jej i pokazałam na wyraźnie dygoczące dłonie, które za nic nie chciały przestać. Ta tylko zaśmiała się i ponownie do siebie przygarnęła moje ciało.
- Jest dziesiąta rano. Wszystko jest przygotowane, tylko czeka na to, żebyś założyła suknię i pojechała do kościoła. Do tego jeszcze jest trochę czasu. Postaraj się tym nie przejmować, okej? Chodź na śniadanie, poza tym trzeba nakarmić naszą małą kruszynkę, zapomniałaś? - skąd ona ma ten spokój?
- Ciekawe, jak to będzie, gdy ty będziesz brać ślub!
- Oh, uwierz, będę gorszą panikarą od ciebie - chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła z pokoju. Wchodząc do kuchni zobaczyłam mamę zabawiającą Alice.
- Nareszcie, myślałam, że nie zejdziecie dzisiaj! - mama wtrąciła swoje trzy grosze.
- Byłam tego bliska, mamo - powiedziałam zgodnie z prawdą.
    Podeszłam do nosidełka i wyjęłam z niego małą, przytulając do siebie. Jak to możliwe, że to maleństwo odpędza ode mnie cały strach? Usiadłam z nią przy stole. Mama w tym czasie przygotowała mleko dla Al i podała mi je. Patrzyłam, jak mała pije przez smoczek i rozgląda się radośnie dookoła. Nic mnie tak nie cieszy, jak to, że jest szczęśliwa.
- Ciekawe co u chłopaków? Podobno Zayn z Niallem zrobili Louisowi taki wieczór kawalerski, że go nie zapomni do końca życia! - powiedziałam.
- Harry ma tu przyjechać z Zaynem dwie godziny przed, więc dowiesz się wszystkiego ze źródła - odpowiedziała Marlena.
    Od Harry'ego wiem tylko tyle, nie chciał mi nic powiedzieć, a ja nie dociekałam, by nie wyjść na zazdrosną. Chociaż i tak byłam. Myśl, że chłopaki wymyślili jakąś seksowną tancerkę z ubraniem, które więcej odkrywało, niż zakrywało, po prostu mnie przerażała. Nie mam już swojej figury sprzed ciąży i szczerze, przez tą myśl popadłam w kompleksy przeglądając się wtedy w lustrze...
 U mnie dziewczyny też się postarały, choć na pewno nie było tak szaleńczo, jak u panów. Było wino, muzyka, świetna zabawa. Byłyśmy w piątkę: ja, Mar, Diana, Soph i moja mama. Gadałyśmy o wszystkich i wszystkim, nie szczędząc sobie języka. Alice leżała sobie w łóżeczku specjalnie przyniesionym do salonu, doglądana przez nas wszystkie, a Nathan był przy Dianie.
- Zjedz coś - Marlena podsunęła mi talerz z kanapkami i szklanką herbaty pod nos.
- Nie mam ochoty - na samą myśl o jedzeniu, żołądek skręcał mi się w ciasny supeł. Przełożyłam Alice na lewe ramię i upiłam łyka gorzkiego napoju.
- Chyba nie chcesz zemdleć przed kościołem? - oburzona mama wstała, podeszła do mnie i zabrała małą, oświadczając: - Nie dostaniesz małej, dopóki nie zjesz kilku kanapek.
I poszła na górę. Świetnie. Świetne przekupstwo. Jęknęłam tylko i zabrałam się niechętnie za jedzenie. W ogóle mi nie smakowało.
- Weź się w garść. Za cztery godziny najważniejsza chwila w twoim życiu, a ty tu jęczysz? - usłyszałam głos Marlenki.
- Ja to po prostu przeżywam.
- To przestań! Przecież to wspaniałe! A jęczeć będziesz w nocy, tym się nie musisz martwić - zapewniła.
Nawet o tym nie pomyślałam... Moja głowa z bezsilności opadła na blat stołu.
- Wiem...
- No właśnie. Przestaw jakiś trybik w tej główce i widzę cię za chwilę u ciebie w sypialni zwartą i gotową na przygotowania!
    Dziewczyna wstała od stołu i również zniknęła na schodach prowadzących do góry. Eh, może faktycznie powinnam mniej się przejmować, a więcej cieszyć? W końcu wszystko było ćwiczone i dopięte na ostatni guzik.
Tak muszę zrobić - pomyślałam i włożyłam talerz do zmywarki razem z kubkiem po herbacie.


- No dobra, teraz idź się wykąp i odpręż, bo jesteś strasznie spięta - Marlena wygoniła mnie do łazienki, uprzednio starając się rozmasować moje barki. Na marne.
    Zrobiłam tak, jak chciała i po chwili woda lała się do wanny. Dresy zrzuciłam i weszłam do wody. Nalałam trochę zapachu waniliowego, który odprężał mnie, ale zdecydowanie lepiej robił to Louis. Mój kochany... Nigdy nie myślałam, że będzie dane przeżyć z nim tak wspaniałe chwile, a teraz, za kilka krótkich godzin powiemy sobie tak przy ołtarzu. Przez te cztery miesiące nie za wiele uległo w życiu nas wszystkich.
    Nie wiem, czy to mówiłam, ale Marlena ponownie przyjęła pierścionek od Harry'ego. Niestety musiał kupić nowy, bo dziewczyna poprzedniego nie mogła znaleźć w czeluściach swojego pokoju. Ostatnio byli na kolejnych wakacjach i wrócili na święta. Marlena jest taka szczęśliwa, tryska pozytywną energią, że czasem sama jej zazdroszczę... Ja niestety nie mam czasu na odpoczynek i dopiero dziś tak naprawdę się ' zabawię '.
  Widać Harry korzysta z uroków wolnego czasu i dobrze się z tym ma razem z dziewczyną. Jak każdy z całej piątki. Był moment, w którym tylko ja z Lou byliśmy w Londynie. Reszta rozjechała się w świat, ale teraz są ze swoimi rodzinami.
    Diana i Zayn... Oni to już w ogóle inna bajka. Zachowują się, jak dwójka zakochanych nastolatków, ciąge są razem, gruchają sobie, nie opuszczają się na krok, a Zayn jest tak w nią wpatrzony, że napisał dla niej piosenkę. Dziewczyna o tym nie wie, prosił o utrzymanie tego w tajemnicy, by mógł stworzyć do tego muzykę. Po prostu przeżywają zakochanie. Nathan ma już pięć miesięcy, uroczy z niego bobas. Rośnie jak na drożdżach, dając swojej mamie wiele radości.
    Liam i Sophia mieli kryzys. Było tak źle, że postanowili na chwilę odpocząć od siebie jakoś pod koniec października. Ale nie dali rady bez siebie i dwa tygodnie późnej znowu byli razem. Oni na razie nie planują żadnego ślubu, cieszą się sobą i wolnym czasem spędzonym z rodziną.
    Niall. Po rozstaniu z Madeleine spotykał się z kimś. Z kilkoma dziewczynami dokładnie, ale to nie było nic na poważnie. Nie sądziłam, że zamieni się stronami z Harrym i zajmie jego miejsce podrywacza... Mam nadzieję, że chłopak w końcu znajdzie tą, która podbije jego kochane, ciepłe serducho.
- Ewa! Ile jeszcze będziesz tam siedzieć?! Minęła godzina! Utopiłaś się czy co? - do moich uszu dotrał donośny głos Marlenki zza drzwi.
- Już wychodzę, daj mi moment! - westchnęłam i wyszłam z wanny.
    Woda zdążyła już wystygnąć, a skóra dłoni zmarszczyć się. Wytarłam się ręcznikiem i owinęłam nim ciało. Włosy przetarłam drugim ręcznikiem i zawinęłam w turban.
- Okej, zrób ze mną, co chcesz - powiedziałam, wychodząc z łazienki i zamykając za sobą drzwi.
- Cudownie! - pisnęła i pociągnęła mnie na fotel przed lustro przy mojej skromnej toaletce.




********

Zapraszamwszystkich na drugi blog, gdzie wczoraj pojawił się kolejny rozdział!
https://niania-louistomlinson.blogspot.com/

Jest rozdział po tak długiej przerwie! Tęsknił ktoś? ;) Wybaczcie, że dziś tak krotko, ale za tydzień będzie dłuższy.
Zbliżamy się do końca, ale jeszcze tak nie dokładnie, będzie jeszcze kilka rozdziałów! (Nie wiem, ile dokładnie, nie chcę pisać na siłę, mam nadzieję, że to zrozumiecie ). Drugiej części nie będzie, wyszły by z tego flaki z olejem i znudziłoby się wam:*
Ale nie opuszczajcie jeszcze tego bloga! Postaram się dobrze zakończyć tego bloga...


Komentujemy kochani!
<3

4 komentarze:

  1. Narescie nowy rozdział!!!
    Tak się ciesze :)
    Rozdział jest przecudny kochanie taki słodki awhhh boże ja chce dużo rozdziałów, ale moge soboe tak gadać :(
    Nie mogę się doczekać kolejnego <3
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty kochana <3
    Tęskniłam :)
    Już bd kończyć? Szkoda :(
    Czekam na nn :*
    Zapraszam do bloga o Louis'ie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział, mimo że krótki ; )
    Bardzo mi się podoba ^.^
    Ahh... nie mogę tego przeżyć że niebawem się skończy :'((
    Mam nadzieje że zakończenie wyjdzie ci pięknie Kochana :3 W sumie jestem tego pewna :))
    Rozdział petarda :3
    Zapraszam do mnie :3
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że udało ci się znaleźć wenę na napisanie tego rozdziału <3
    Szkoda, że już bliżej do końca, niż dalej. :-(
    W końcu wielki dzień Ewy :)
    Jej mama. Jaki szantaż emocjonalny :D Nie zjesz, nie dotkniesz córki :D
    Czekam na kolejny i dużo weny, żeby cię nie opuściła :-*

    OdpowiedzUsuń