niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 25

Podjechaliśmy pod ogromny obiekt. Dopiero teraz się skapnęłam, że jesteśmy na stadionie. Louis prowadząc mnie przy sobie, przywitał się z ochroną i weszliśmy do szatni. Skąd wiem, że do szatni? Było napisane.
-Tomlinson!- usłyszałam jakiś męski głos a po chwili przed nami pojawił się dość wysoki, dobrze zbudowany i przystojny chłopak w mniej więcej wieku Lou.
-Cześć stary- powiedział Louis i przywitali się po męsku.
-A co To za ślicznotka?- nieznajomy zilustrował mnie wzrokiem z góry na dół dwa razy.
-To moja dziewczyna- chłopak objął mnie znacząco, przyciągając do siebie. -Ewa- wyciągnęłam do niego rękę w geście przywitania.
-Rocky- ujął moją dłoń i ucałował jej wierzch. Ah, jaki gentelmen!
-Dobra Rocky, przyszliśmy tu na mecz a nie na twoje podrywanie mojej dziewczyny- Louis odsunął mnie od niego.
-Więc chodź się przebrać- powiedział do niego ten cały Rocky ale nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Poczekaj tu na mnie, ok?- zwrócił się do mnie Louis, na co pokiwałam głową na zgodę. Pocałował mnie przelotnie w usta i poszedł za swoim kolegą. Zorientowałam jakąś ławeczkę i na niej postanowiłam poczekać na mojego księcia.
Rocky. Pff! On mnie ewidentnie podrywał! Dobrze, że Louis jakoś zareagował, bo pewnie na pocałowaniu dłoni by się nie skończyło...
Po kilku minutach drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się w nich pierwszy Louis w swoich tradycyjnych barwach.
Wstałam a ten wziął mnie za rękę i szliśmy tak przez korytarz. Szczerze, to nawet zapomniałam o tym, że jest z nami Rocky, póki się nie odezwał. Do mnie.
-Skąd jesteś?
-Po co ci to wiedzieć?- wszyscy którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem wylewna do spowiadania się nieznajomym.
-A tak. Ciekawy jestem.
-Nie chce mi się z tobą gadać- aż mi się śmiać zachciało z samej siebie jak to powiedziałam. Ale Louis się niw chamował. Śmiał się w najlepsze.
-Rany, co ci szkodzi powiedzieć?- ja pierdole, jaki on jest upierdliwy i nachalny! Louis, zrób coś!
-Rocky, daj już spokój, tak?
-Dobra, dobra- mruknął tamten.
-Kto jeszcze z nami gra?- zmienił temat mój piłkarz.
-Thomson, Freddy, Alec i George.
-Aha, to będzie fajnie.
-A co ja będę tutaj robić?- wtrąciłam się.
-Będziesz mi kibicować- odpowiedział Louis.
-Okej.
Wyszliśmy na boisko. Louis odprowadził mnie na trybuny i na odchodne jeszcze powiedział:
-Trzymaj kciuki.
-Trzymam trzymam- pocałował mnie namiętnie. Spojrzał mi jeszcze w oczy i pobiegł do drużyny. Usiadłam gdzieś na miejscu wysoko, by mieć lepszy widok. Rozejrzałam się po obiekcie. Rajuśku, ogromne miejsce. Szczerze, nigdy nie byłam na żadnym stadionie. Nawet na narodowym w Warszawie. Niedaleko mnie zobaczyłam kilka dziewczyn. Piszczały, tylko nie wiem na co. Na to, że był tu Louis Tomlinson, czy na to, że było tu dwunastu przystojnych facetów... Okej.
Mecz się zaczął. 
Do tej pory wiem, że zieloni czyli drużyna szczeliła cztery bramki z czego Louis trzy a czerwoni dwa. Tyle wiem.
-Przepraszam?- usłyszałam za sobą głos dziewczyny. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę w mniej więcej moim wieku.
-Tak?
-Mogę... Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?- aż mnie zatkało. No serio. Ze mną? A kim ja jestem?
-Yyy... Jasne- dziewczyna usiadła obok mnie na krzesełku i po chwili pstryknęła trzy fotki.
-Dzięki, jestem Mercy- wyciągnęła do mnie dłoń, którą po chwili chwyciłam.
-Ewa.
-Wiem- a jakże. -Lubię ciebie i Louisa. Świetnie do siebie pasujecie i w ogóle- powiedziała z uśmiechem.
-Dzięki.
-Powiedz mi, naprawdę go kochasz czy tylko udajecie.- zapytała cicho.
-Jasne, że go kocham.
-A to dobrze. Macie moje błogosławieństwo.
Zaśmiałam się z jej słów a ona zaraz po mnie.
-Sama tu jesteś?- zapytałam gdy się już uspokoiłyśmy.
-Tak... Wolę sama tu być. Wtedy mogę pokazywać co czuję. Na pierwszy koncert przyjechałam z mamą cztery lata temu. Musiałam być poważna i w ogóle przez co omnęło mnie kilka atrakcji po koncercie... Ale teraz jeżdżę sama.
-No to fajnie.
-Kiedy skończą grać?- spojrzała na boisko.
-Sama nie wiem..-Mogę z tobą poczekać na Louisa? Chcłabym zrobić z nim zdjęcie i w ogóle...
-Jasne.

Tak oto przegadałyśmy jeszcze pół godziny. Mercy okazała się bardzo fajną dziewczyną. Gracze zdążyli wejść do szatni i się przebrać. Ja z Mercy postanowiłyśmy poczekać na Louisa na korzytarzu, w tym samym miejscu gdzie ja czekałam na niego jakieś dwie godziny temu. Oczywiście nie obyło się bez pytania ochrony kim jest Mercy i co ona robi na terenie dla ' nieupoważnionych ' powiedziałam, że to moja siostra. Przepuścili nas.
-Idzie- szepnęła do mnie podekscytowana, gdy zza rogu pojawił się Louis.
-Tylko spokojnie- odpowiedziałam.
-Już jestem- powiedział do mnie. Podszedł do nas i spojrzał przez moment na dziewczynę. Ta wystąpiła krok do przodu i zapytała:
-Mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Jasne- posłał jej ten zajebisty uśmiech od którego to zawsze mięknie mi serce i kolana. Chłopak objął ją a ja stanęłam sobie gdzieś z boku, żeby im nie przeszkadzać.
-Ewa chodź- zawołała mnie. Podeszłam do niej z jednej strony i po chwili zdjęcia były gotowe. -Mogę jeszcze autograf?
- Możesz- wziął od niej marker i podpisał koszulkę na której dziewczyna miała podpisy reszty chłopaków. Pełen szacun dla niej.
-Dzięki bardzo!- przytuliła go a potem mnie, po czym żegnając się z nami poszła do wyjścia.
-To było coś- nadal staliśmy w tym samym miejscu.
-Szkoda tylko, że nie wszystkie fanki są takie jak ta- powiedział. Przerzucił prawe ramię przez moje barki i w ten oto sposób idziemy do wyjścia.
-Teraz do domu?- zapytałam.
-Tak.
-Wiesz co ci powiem?- spojrzałam na niego.
-Świetnie strzelasz gole- lekko się uśmiechnęłam.
-Nie tylko to umiem robić świetnie.

**Oczami Harryego**

( Może w tym momencie to zbędna perspektywa, ale na przyszłość przydatna )


Wszedłem do domu. W sumie teraz albo nigdy. Nawet trochę żałuję, że po drodze nie znalazłem jakiejś pełnej butelki alkoholu. Poszłoby łatwej. Ale nie mogę się teraz wycofać, coś sobie obiecałem i to zrobię.
Zdjąłem płaszcz i buty po czym wszedkem do kuchni, bo tam właśnie spodziewałem się mojego skarba.
-Marl-Marlena? Możem porozmawiać?- zobaczyłem ją stojącą przy otwartej lodówce. Po chwili mocno ją zatrzasnęła. Aż drgnąłem.
-Oczywiście. My nawet musimy- przeszła do salonu i usiadła na kanapie a ja stanąłem przed nią. Najqyżej szybciej dostanę w pysk. -Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?
-Ale...- przeraziłem się i to po całości. Stałem tam jak jakiś posąg i nie wiedziałem co zrobić. Skąd ona wie? Ewa jej pewnie powiedziała. -Skąd wiesz? Ewa ci powiedziała?
-A i owszem. Musiałyśmy się z telewizji dowiedzieć?!
-Ale... Ja chciałem ci powiedzieć... Tylko to samo tak wyszło. To tak szybko zleciało...- chyba zaczynam się plątać.
-Szybko co?-zaśmiała się. -Zamierzaliście powiedzieć nam o tym na Mikołajki czy jako prezent pod choinkę?
-Marlena ja...
-Harry proszę cię. Nie wiem jakim cudem mogliście zapomnieć powiedzieć nam, że jutro jest gala i promocja płyty?!- powiedziała na jednym wydechu.
-Co?- zdziwiłem się. To o płytę jej chodzi! Boże kamień z serca.
-Co co?
-Przepraszam, że ci nie powiedziałem o tym. Ale jest ważniejsza sprawa niż płyta, piosenka i jakaś gala- usiadłem i złapałem ją za ręce by spojrzała na mnie.
-Harry, czemu ty tak na mnie patrzysz?
-Bo... Widzisz kochanie...- zacząłem.-Jest taka sytuacja, że byłem teraz u Paula.
-No i?
-Onpowiedziałżemuszęmiećinnądziewczynęaciebiezostawić- powiedziałem szybko. Może nie zrozumiała co powiedziałem?
Wyrwała dłonie z moich i wstała. 
A jednak zrozumiała...
-Co?
-Musimy się rozstać- przełknąłem głośno ślinę.
-Wiem, co powiedziałeś. Ale... Dlaczego?
Spojrzałem na nią i w jej oczach widziałem ból i majaczące łzy. Wstałem i przytuliłem ją mocno. Ona równie mocno objęła mnie w pasie.
-Według niego nasz związek jest za długi jak na mnie i po prostu muszę mieć inną, wiesz?- przetarłem jej mokre policzki patrząc jej w oczy. Sam pociągnąłem nosem.
-Kiedy?
-Za dwa tygodnie.
-Tylko dwa... Damy radę...- powiedziała, spojrzałem na nią znów. Łzy lały jej się strumieniami po policzkach. A mnie zamajaczyły w oczach.
-Nie płacz- potarłem jej ramiona a potem ją przytulilem. W odpowiedzi pociągnęła nosem i wtuliła się we mnie. -Bo ja też będę płakał- odsunąłem ją od siebie na moment by na nią spojrzeć. Uśmiechała się lekko na moje słowa. -No już cii... Wiesz co?
-Hm?- znów się we mnie wtuliła. Dobry znak.
-Zapamiętajny te dwa tygodnie jak najlepiej, co?
-Czyli?- spojrzała na mnie  zaciekawiona.
-Spędźmy je razem.



******
No to mamy to!!
Jest kolejny rozdział.
Już nie wiem co mam pisać w tej notce pod rozdziałem... W końcu dojdzie do tego, że nic nie napiszę...;-)
Ale jedno wam powiem co zawsze w jakiś sposób będę wam mówić.
Kocham was za to że ze mną jesteście, za komentarze, których nie jest dużo a dają takiego KOPA!
Aż chce mi się usiąść i coś napisać.
Gdy czasem mam chwilę zwątpienia to wchodzę sobie tutaj, czytam komentarze pod rozdziałami i od razu jest lepiej!

Dziękuję za 103 wejścia dziś! Świetny wynik.

Całuśne całusy dla was przesyłam!
<3

5 komentarzy:

  1. Boski
    Ale fajnie że dzisiaj pojawiły się dwa ❤❤
    Hazzuś ty się tak szybko nie poddawaj

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku dodałaś dziś dwa
    Rozpieszczasz nas dziewczyno
    Genialny
    Podoba mi się nastawienie Hazzy
    :D
    Mecz hehe cudowne
    A ta fanka hehe idealna
    Ściskam buziaki
    Mela:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie i ciebie za tyle rozdziałków ^^
    Jest wspaniały, idealny, nieziemski...Mogłabym się tak zachwycać w nieskończoność :D
    Czekam na kolejny :3
    Buziaczki :*
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdzial zajebiscie go piszesz zycze duzo wey i do nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  5. DUŻOOOOOOOOOOO WENY!!!! ZARĄBISTY ROZDZIAŁ! CZEKAM NA NEXTA! <3

    OdpowiedzUsuń