Rodział dedykowany OneDirectionBlog z okazji jej urodzin. Przeraszam, że tak późno kochana!
***Następnego dnia***
Coś mnie łaskotało i za cholerę nie dawało spać. I to właśnie to mnie obudziło. Ale nie otworzyłam oczu. Potem poczułam coś mokrego na policzku, najpierw jednym potem drugim... Przyjemnie. Otworzyłam w końcu oczy, zobaczyłam nad sobą twarz Louisa, uśmiechającego się do mnie promiennie.
-Witaj kochanie- powiedział i znów mnie pocałował.
-Cześć- odpowiedziałam i przewiesiłam ręce przez jego szyję.- Chyba polubię takie powitania.
-Zrobiłem śniadanie- puściłam go a on postawił przede mną taę pełną jedzenia.
-Dziękuję, ale nie musiałeś...- zrobiłam się czerwona. Czy ja kiedykowiek przy nim nie będę czerwona?!
-Chciałem to zrobić dla mojego kochanie- onieśmielił mnie swoim zniewalającym uśmiechem.
-Louis...
-No co?
-Tak strasznie mnie peszysz tym swoim uśmiechem- powiedziałam i spojrzałam na tacę. Uhm, rogaliki. Wzięłam jednego do ust. Pyszne. -Pyszne- powiedziałam.
-Cieszę się, że ci smakuje. Faktycznie, dobre.
-A już myślałam, że sam zrobiłeś-z zaśmiałam się z nim.
-Ja? Nie mam takiego talentu- zaśmiał się.
Po śniadaniu chłopak wyszedł z pustą już tacą a ja postanowiłam się ubrać. Wyciągnęłam z szafy niebieskie legginsy w pawie piórka i białą bokserkę z jakimś napisem. Włosy wyprostowałam i rozpuściłam. Gdy w końcu uznałam, że jest dobrze, zeszłam na dół.
-O, jesteś już- przywitał mnie tymi właśnie słowami mój chłopak. Rany, ale to fajnie brzmi.
-Tak. Stało się coś?
-Paul dzwonił- czyli kłopoty...
-Co chciał?
-Musimy do niego jechać.
-"Musimy"?
-To znaczy ja z chłopakami. O tobie i Marlenie nic nie mówił.
-To chyba dobrze.
-Tak, dobrze- przytulił mnie, ale jego głos był zmartwiony. Ja na razie chyba nie mam o co się martwić, nie?
-Wiesz co?
-Co?
-Nie mówmy o nas chłopakom i nas, co?
-Dlaczego nie?- zapytał przyciągając mnie do siebie.
-Chcę się tobą nacieszyć w spokoju a oni by nam przeszkadzali. Powiemy im w stosownym czasie.
-Dobry pomysł, mądra główko- pocałował mnie w czubek głowy. -Ale muszę iść- puścił mnie a ja jego.
-Dobrze idź, a ja zrobię coś na obiad.
-Okej- pocałowaliśmy się jeszcze i chłopak poszedł na to spotkanie.cm
***Siedem godzin później***
Zdąrzyłam zrobić obiad, posprzątałam prawie cały dom, no bo na resztę nie mam już ochoty, obejrzałam tv a Louisa jeszcze nie ma. Dzwoniłam do niego kilkanaście razy jak nie kilkadziesiąt, ale nie odbiera.
Tak długo załatwiają z Paulem jakąś sprawę?!
-Jestem!- usłyszałam zamykanie drzwi, rzucenie kluczy na półkę obok drzwi. Podeszłam do niego i mocno się wtuliłam, przez co nie pozwoliłam mu się rozebrać z kurtki. Zaśmiał się i też mnie przytulił.-Ja też tęskniłem.
-Co wy tam tyke czasu robiliście?- pierwsze pytanie.
-Jak to tyle czasu? To która jest godzina?
-Dochodzi dwudziesta- puściłam go by mógł zdjąć kurtkę i buty.
-O rany ale zleciało. Nawet nie wiem kiedy.
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy przed włączonym telewizorem, ale nie oglądaliśmy go. Patrzeliśmy tylko na siebie.
-Co tam robiliście?
-Omawialiśmy różne sprawy związane z trasą, wiesz, gdzie jedziemy, na ile, koncerty i w ogóle. Dlatego tak długo mnie nie było. Przepraszam, że nie powiedziałem ci kiedy wrócę- cmoknął mnie w nos.
-No dobrze, wybaczam. Głodny?
-Jak wilk- wstaliśmy i poszliśmu do kuchni, gdzie podałam mu spaghetti. Sama też zjadłam trochę. -Um... Pyszne- posłodził mi komplementem na temat kolacji.
-Dziekuję.
***Miesiąc później***
Louis od kilkunastu dni jest jakiś dziwny. Pewnie myśli, że ja nic nie widzę, ale to nie prawda. Jakby chłopakowi żyć się odechciało. Za każdym razem gdy go o to pytam, zbywa mnie bólem głowy.
Co drugi praktycznie dzień, wychodził po śniadaniu, mówiąc, że idzie do studia. Wracał wieczorem albo i w nocy lub rano. Nawet nie słyszałam jak wracał.
Raz specjalnie czekałam aż przyjdzie. Wrócił wtedy o 4 nad ranem kompletnie pijany. Zawracał się od ściany do ściany jak ostatni menel i poszedł spać.
Nie wiem, co dzieje się z moim wiecznie radosnym Lou.
-Marlena?- postanowiłam w końcu do niej zadzwoniclć. Dawno z nią nie rozmawiałam.
-Co tam Ewciu?
-Pójdziemy gdzieś? Dawno nie rozmawiałyśmy i w ogóle.
-Jasne. Może za godzinę w kawiarni na rogu. Wiesz gdzie?
-Okej,jasne.
Przygotowana do wyjścia napisałam Lou kartkę, że wrócę późno bo jestemw pracy i wwyszłam.
Nawet nie wiem czy przeczyta tą kartkę. Pewnie pójdzie od razu spać. Westchnęłam i po jeszcze kilku minutach spaceru, znalazłam się w cześniej wspomnianej kawiarni.
-Hej- przywitałyśmy się całusem w policzek i usiadłyśmy przy stoliku.
-Okej, od razu mówię, że o 13 idę do pracy.
-Dobra, ogarniemy się do tego czasu. Opowiadaj.
-Mam problem z Lou- powiedziałam bez żadnych ceregieli.
-Co się stało?
-Ostatnio dziwnie się zachowuje. Chodzi struty, mało je i w ogóle a jak pytam czy coś się stało on po prostu zbywa mnie bólem głowy.
-Kiedy to się zaczęło?- jej ton się zmienił. Z wesołego w smutny.
-Jakoś miesiąc temu. Miał wtedy spotkanie z chłopakami u Paula, pamiętasz? Od tego czasu właśnie tak się zachowuje. Na dodatek dwa razy, jak nie więcej, przyszedł do domu pijany- ta sytuacja jeszcze gorzej wygląda jak się ją opowiada, niż gdy się w niej jest.
-Powiem ci... U mnie jest dokładnie to samo.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Harry. On robi dokładnie to samo. Znaczy, tak samo się zachowuje. Wiesz, tamtego dnia co wyprowadziłaś się do Louisa, zostaliśmy parą- dziewczyna uśmiechnęła się na to wspomnienie. Już wiem, dlaczego była raka szcześluwa w opowiadaniu Lou.- W ogóle było tak super romantycznue i w ogóle... Zabierał mnie na randki... Ale po tym cholernym spotkaniu coś się popsuło. Oczywiście, Harry nadal utrzymuje, że mnie kocha, ale ja nie widzę tego błysku w jego oczach. Bardzo się o niego boję- w jej oczach był strach. Czuła dokładnie to samo co ja.
-Co z tym robimy?-zapytałam.
-Ja... Ja nie wiem. Cholera, boję się, że coś złego dzieje się z moim Harrym a ja o tym nie wiem.
-A pozostali chłopcy?
-Oni... Oni... Chyba z nimi okej. No bynajmniej przy mnie się normaknie zachwują.
-Ja bym poczekała- powiedziałam. Jeszcze kilka dni, może się ustatkują.
-Myślę, że to na razie musi wystarczyć.
-Dobra, to wiemy na czym stoimy.
-Cholera! Już 12:40! Muszę lecieć do roboty.- zerwałam się z krzesełka.
-Dobra,leć- zaśmiała się dziewczyna.
-Damy radę?
-Damy radę.
Pożegnałyśmy się i prawie biegiem poszłam do pacy. 12:58- zdążyłam.
-Cześć Ewa przywitała mnie Stacy od progu.
-Hej Stacy. Co tam nowego?
-A na razie nic. Szefowej jeszcze nie ma.
-Dobra.
Weszłam na zaplecze i sięgnęłam pi fartuszek. Gdy byłam w połowie wycuągania go, na podłogę wypadła biała koperta.
Była podpisana " Dla Ewy" ładnym pismem Louisa. Oh, jego pusmo poznam wszędzie. Uśmiechnęłam sięi usiadłam na krzesełku obok szafki, by zobaczyć co to jest.
Wyciągnęłam z koperty dwa bilety lotnicze, ale nue sprawdzałam dokąd. Bardziej interesowała mnie biała kartka ułożona na pół. Otworzyłam ją i przeczytałam:
"Wiem,że przez ostatni czas zachowywałem się jak ostatni dupek. Dopiero zaczęliśmy być razem a ja już Cię olewam. Możesz być na mnie zła, wściekła. Wiem też, że próbujesz dotrzeć do mnie. Na razie nie mogę powiedzieć ci, wytłumaczyć fakt mojego zachowania.
Chcę się tobą nscieszyć z dala od Londynu i tego wszystkiego, więc zapraszam cię na krótkie, wakacje. Jedziemy do Paryża. Wiem, że to oklepane miejsce dla zakochanych, ale wiem też, że nie byłaś w tym pięknym kraju.
W kopercie są dwa bilety na jutro. Jak wrócisz do domu, spakuj ubrania na tydzień.
Kocham cię, twój Lou"
Aż mi się łzy zebrały. Serio. Tak pięknie napisał i jeszcze ta wycieczka! Zawsze chciałam pojechać do Paryża.
I nigdy nie pomyślałam, że mnie olewa.
-Ewa,chodź już!- usłyszałam głos Stacy, wołający mnie do klientów zapewne. Pozbierałam wszystko i schowałam w swojej szafce. Założyłam fartuszek i poszłam do dziewczyny.
-Już jestem- stanęłam za ladą i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Dziś będzie długi dzień.
************
A więc oto druga część!
Co myślicie??
Myślę,że teraz sytuacja jeszcze bardziej się rozkręci...
Czytajcie i komentujcie skarby wy moje!
<3
Jest mega!!!! Awwww to takie słodkie i smutne troszkę za razem. Ciekawe co się dzieje. Nie mogę się doczekać!!!
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńJejku! Dziękuję za dedykację <3 Rozdział jest super! Kocham to opowiadanie <3 Jestem ciekawa co tak trapi Tomlinson'a, ale mam nadzieję że to nic poważnego. Ich miłość właśnie rozkwita i oby było dobrze i wszystko się ułożyło...Wierzę ^^ Jest śliczny :3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ,jak zawsze kochana
OdpowiedzUsuńJadą do Paryża ,jej cieszę się jak głupia
Ciekawe co wymyśli Lou i dlaczego z Harrym się tak zachowywał
Mmm strasznie mnie to ciekawi
Czekam na nexcik
Ściskam Mela :**
Boskie <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3
Zapraszam do siebie
http://louis-ff-one-direction-xx.blogspot.com/
Kobieto ty żyjesz tam?? XD w takim monecie zakończyłaś, a ja tu...tęsknie... XD.
OdpowiedzUsuńDopiero przeczytałam wszystkie rozdziały. Super :*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nn...
<3
Mrs. Malik