U Diany mały zdążył złapać swój pierwszy katarek, ale szybko mu przeszło. Diana jest świetną mamą. Jak tyko przeżyła swój pierwszy tydzień jako mama, stwierdziła, że teraz już na pewno da sobie radę. Byłam szczęśliwa widząc ją radosną. Cieszyłam się z jej szczęścia. Myślę, że teraz jej się ułoży i będzie szczęśliwa.
Co u Marlenki?
Nie zapomnę momentu, gdy nasi faceci mieli już odjeżdżać, a ona za nic nie chciała puścić swojego. Przyjechał nawet Sam i zapytał, jak moje zdrowie. Może się wydawać, że Mar zachowała się dziecinnie, nie chcąc wypuścić loczka na samolot. Ale mnie to nie dziwi. Minął już rok, a ona jest nadal w nim zakochana, nawet nie wiem, czy nie bardziej. W każdym razie, Harry musiał obiecać i przysięgać na wszystko, czego nie powiedziała, że jej nie zdradzi. Cóż, ja i bez tego jestem pewna, że kolejny raz takiej głupoty nie popełni.
Nie wiem, jak chłopaki to zrobili, ale od dwóch dni przebywają aktualnie w Londynie. Jak bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam Louisa z walizkami przed domem! Wytłumaczył, że połączyli kilka koncertów, gdyż ogranizatorzy kilku stadionów, na których chłopcy dawali koncerty, dopiero niedawno skapnęli się, że ich koncert nie może się odbyć, bo są inne atrakcje do pokazania.
Ok, bez komentarza.
Tak właśnie w ten oto sposób staram się nie przejmować bólem brzucha i tym, że nasza córka żąda przyjścia na świat! Nie, to nie ból, to coś o wiele gorszego, coś jak rozywanie.
- Już zaraz będziemy kochanie, wytrzymaj jeszcze! - od pół godziny Louis chciał przekonać maleństwo, żeby jednak poczekała, aż dojedziemy do szpitala i jak na razie nie wychodzi mu to za dobrze. Ba! Mała ma go głęboko w poważaniu.
- Louis do cholery, zrób że coś! - wydałam się na niego, bo to jego bezsensowne gadanie coraz bardziej mnie denerwuje.
- No dobrze, przepraszam! Steven, kiedy będziemy w tym szpitalu?!
- Już za momencik szefie - odpowiedział mu kierowca, a ja skupiłam się na tym, by oddychać w jednym rytmie, ale nie wychodziło mi to dobrze, bo bóle były częste.
Louis pomógł mi wysiąść z samochodu. Zawołał jakąś pielęgniarkę, która przyszła z wózkiem. Louis usadził mnie na nim i powiedział o co chodzi. Ta szybko zabrała mnie na jakiś oddział i zabroniła Lou wstępu.
- Dobrze, powiedz mi, co ile masz skurcze?
*** Oczami Louisa ***
- Gdzie ona jest?! - od progu szpitalnego korytarza, słychać wrzeszczącą Marlenę, która biegnie w moją stronę. - Gdzie ona jest?! - dopadła do mnie z tym pytaniem.
- W tamtej sali - pokazałem na drzwi za sobą. - Ale na razie nikt nie może wchodzić.
- Dawno przyjechaliście? - zapytał Harry, zjawiając się zaraz przy swojej narzeczonej.
- Godzinę temu. A wy?
- Nie wiem, zaraz po wylądowaniu przejechaliśmy tutaj - powiedziała dziewczyna i usiadła na krześle obok mnie.
- Jakieś dwudzieścia minut temu - odpowiedział Harry, opierając się się o ścianę, spoglądając na Mar.
Następnego dnia po ostatnim koncercie, Harry zabrał Marlenę na wakacje. No, byli tam przeszło trzy tygodnie. Widać, że świetnie się bawili. Ona opalona, on wypoczęty! Aż ciekawy jestem co oni zrobią ze sobą przez ten rok!
Ale wracając. Z sali w której przebywała Ewa, wyszła jakaś młoda pani doktor.
- I co z nią?
- Państwo są rodziną? - zapytała.
- To jej mąż - powiedziała od razu Mar.
- Dobrze. No więc, pacjentka jest przygotowana do porodu. Myślę, że zacznie się on w każdym momencie.
- Dobrze, mogę do niej wejść? - zapytałem do razu, jak kobieta skończyła.
- Tak tak, proszę bardzo.
Wszedłem do pokoju. Moja ukochana leżała na łóżku i trzymała dłonie na jej dużym bezuchu. Oddychała już normalnie.
- Hej - powiedziałem i usiadłem przy niej na łóżku. Złapała mnie za obie ręce i odetchnęła.
- Dobrze, że cię wpuściła... - jęknęła cicho, ale dokończyła. - Inaczej sama bym po ciebie poszła.
- Spokojnie - uśmiechnąłem się i pogłaskałem jej spoconą, śliczną twarz.
- Boję się - szepnęła, poważniejąc.
- Poradzisz sobie - szepnąłem, pochylając się nad nią i skradając jej jednego całusa. - Wiem, że dasz radę. Urodzisz śliczną córeczkę, wiesz?
- Louis - przytuliła się do mnie, ale zaraz moje uszy usłyszały jej głośny krzyk i zaraz powiedziała do mnie: - Louis, idź po jakąś pielęgniarkę. Zaraz się zacznie! - zobaczyłem jeszcze, jak gryzie poduszkę z bólu i wybiegam z jej sali.
******
Jest! Nareszcie.
Wybaczcie, że tak późno, ale nie miałam w ogóle głowy do pisania. W tygodniu brak czasu, praca w sobotę, no i dopiero dziś się jakoś za to zabrałam.
Mam nadzieję, że jest jakikolwiek spójny.
Kocham was!
AAAAAAAAAAA!!!?
OdpowiedzUsuńEwa rodzi nareście !
Louis trzymaj się xd
Ewa musi sobie poradzić jestem z nią
Harry i Marlena są tacy słodcy awwh ❤❤❤
Boże tak szybo mi zleciał ten rozdział czuje niedosyt xd
Mam nadzieje, że kolejny będzię niedługo .
Kocham buziaczki kochana ❤
Weny❤
Wow! Ewa rodzi :D ale superooowo! C: nareszcie tak btw ;) nie mogłam doczekać się tego momentu i cieszę się niezmiernie, że nadszedł :3
OdpowiedzUsuńRozdział jak najbardziej spójny Kochana ;*
Piękny ;-)
Życzę Ci powodzenia w dalszym, weny i więcej wolnego czasu pracusiu ukochany ;)
Zapraszam do mnie na imagin =^.^= ♡
xoxo
Taki krótki...
OdpowiedzUsuńAle Ewa rodzi!!! O rany. Nie wierzę w to. Nareszcie będą mieli maleństwo *.*
Czekam na kolejny xx
Aaaaa! Ewcia rodzi :)
OdpowiedzUsuńSuper :*
Weny Kochanie i do nn <3
Jak fajniutko ♡.♡
OdpowiedzUsuńNasza Ewunia rodzi. No, czegóż chcieć więcej na ten moment :)
Harry bez żadnych dziwnych akcji na ten moment. Cud, ale przyjemny.
Jestem taka ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale. Tak bardzo.... :)
Ślę ci bardzo dużo weny ♡💖 :-*
OMG mam fangirla! Ewa rodzi ^^ Mała ładna po rodzicach bd, na stówę xd
OdpowiedzUsuńCóż się więcej wypowiadać, rozdział jak zawsze zajebisty ^^
Gdybyś się nudziła zapraszam do mnie ♥
http://para-na-niby.blogspot.com/
Love yaaa♥
Ewa rodzi :) Maleństwo pewnie będzie piękne po rodzicach :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Czekam na kolejny <3