Dawno nie było nic o Liamie, to jest teraz okazja!
Imagin jest trochę dziwny, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu<3
- Słuchajcie... - patrzyłem na szefa kątem oka, jak domaga się naszej uwagi, ale jakoś słabo mu to wychodzi. - Cholera jasna! - krzyknął i ucichliśmy. Niestety, naszym słabym punktem jest to, że zbyt często na siebie warczymy. Ja i Louis. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami, ale i tak pracujemy razem w policji, jako partnerzy. Nawet się lubimy. Czasami. - Jestem waszym przełożonym, do cholery! Macie mnie w dupie, a ja nie zamierzam czegoś takiego tolerować na moim posterunku!
- Przepraszamy - wydukaliśmy ciche przeprosiny. Lukey jak się wkurwi, to nie ma zmiłuj.
- No. Sprawa polega na tym, że któryś z was, nie wiem który z was na to pójdzie, ale musicie...
- Powiedz o co chodzi, a nie rozdrabniamy się na części - przerwał wypowiedź Louis. Lubię go, ale czasem jest tak bardzo wkurwiający, że ja dziękuję, za takiego partnera.
- Ktoś musi się poświęcić - westchnął i opadł ciężko na swój czarny, szefowiski fotel.
- Za co tym razem? - zapytał Louis i przeczesał dłonią, swoje włosy postawione maksymalnie postawione do góry.
- Słuchajcie mnie. Mamy świadka tego napadu na bank. Chce być anonimowa i jeden z was ma ją chronić.
- A co ma poświęcenie z tym wspólnego? - zapytałem, lekko już zgłupiały.
- To dziewczyna? - cały Tommo. Tylko jedno mu w głowie...
- Informuję was, że dziewczyna ma być pod dozorem któregoś z was cały czas. Ani na moment nie możecie jej samej zostawić, bo już dwa razy chcieli ją sprzątnąć - w tym momencie Lukey położył przed nami zdjęcie dziewczyny.
Uśmiechnięta brunetka z włosami przypiętymi czarnymi wsuwkami, lekko sięgające do szyi. Prosta grzywka, nie za długa. Brwi były idealne, niczym brwi modelek. Duże, roześmiane brązowe oczy spoglądały na mnie z fotografii. Mały, zgrabny, zadarty nosek. Miała małe czarne kolczyki w uszach, w kształcie kuleczek. Na zdjęciu było jeszcze widać jej naszyjnik. Złote malutkie serduszko na rzemyku.
- Ładna - stwierdziłem w myślach, żeby nie podpaść szefowi. Lukey ma uczulenie, jak słyszy od któregoś z nas, z oddziału, że jakaś dziewczyna mu się podoba. I to jeszcze świadek...
- Po akcji będzie moja - westchnął Louis, mając gdzieś to, że właśnie wkurwił tym Lukey'a.
- Po akcji, moja, to będzie twoja pensja, jak coś pójdzie nie tak, rozumiesz? - popatrzył na niego groźnie, czym zamknął usta Louisowi. - No. Do roboty. Najpóźniej dziś wieczorem chcę wiedzieć co wymyśliliście. Żegnam - prawą dłonią pokazał na drzwi. Zrozumieliśmy go bez słów. Szybko wyszliśmy z jego gabinetu, ostrożnie zamykając drzwi.
- I jak poszło? - zapytała Nessie, sekretarka Lukey'a.
Nessie to dwudziestoletnia niska szatynka z długimi, prostymi włosami, które zawsze nosi rozpuszczone.
Codziennie nienagannie ubrana w ołówkową szarą lub czarną spódnicę, białą koszulę i dopasowaną marynarkę. Lukey zabronił jej nosić mundur, bo stwierdził, że jest tylko sekretarką i nie będzie zmuszona używać broni palnej czy kajdanek. Ale my z chłopakami twierdzimy, że on po prostu chce na nią popatrzeć. Dziewczyna jest zgrabna i ma wszystko na miejscu. A na dodatek wolna, więc były nawet domysły, że do niej startuje, ale sam nam to wybił z głowy.
- Mogło być lepiej, Ness - westchnął Louis, opierając się o jej biurko, centralnie patrząc jej w biust.
- On już taki jest. Sami mi to powiedzieliście dwa lata temu, teraz ja, powtarzam to wam - uśmiechała się do nas.
- Racja skarbie - Louis odgarnął jej kilka włosów, które wpadły jej do oczu.
- Loui, nie przeginaj. Wiesz, że są kamery, a ty nadal się go nie boisz? - zapytałem. Nadal się dziwię, że jest taki wyluzowany. Nie, żebym się bał Lukey'a. On jest czasami... Groźny. Nawet dla siebie.
- Nie. Nie zwolni mnie, bo dobrze wykonuję swoje zadania i jest ze mnie zadowolony. Gdzie on znajdzie drugiego mnie?
- Oby nigdzie - powiedziałem do siebie i wróciłem do swojego biurka, mieszczącego się w osobnej sali. Naszego szefa stać na to, by każdy jego policjant miał swoje biuro.
- I jak robimy? - do pokoju wpadł Louis, niosąc dwie kawy. Jedną postawił przede mną, a drugą przed sobą i zajął miejsce naprzeciw mnie. On natomiast, ma swój pokój obok mojego, ale woli przesiadywać u mnie.
- Nie wiem. Wymyśl coś, jesteś w tym dobry - posłałem mu jedno spojrzenie znad kilku kartek, które trzymałem w dłoni i wróciłem do ich przeglądania.
- No wiem, dlatego już mam pomysł! - klasnął niespodziewanie mocno dłońmi, przez co się wzdrygnąłem. Nie przepadam za tym jego odruchem. To takie wkurwiające.
- Do rzeczy - mruknąłem tylko.
- Zawiozę ją do siebie do mieszkania i będę z nią siedział, a przy okazji ją trochę poznam - oświadczył mi z wielkim uśmiechem.
-A mnie uwzględniłeś w swoim planie? Albo to, że możesz być potrzebny tutaj, w każdej chwili? - chciałem, żeby przestał tak się cieszyć. Mógłby czasem pomyśleć racjonalnie, a nie tylko o tym, jak wyrwać gorące dupy.
- Oczywiście! O tym też pomyślałem, drogi kolego. Jeśli po mnie zadzwonią, przyjedziesz ty. Tylko ręce przy sobie!
- Mówisz tak, jakby ona conajmniej była już twoją dziewczyną, a nie tylko ' podopieczną ' - zrobiłem cudzysłów przy ostatnim słowie. Nawet nie wiem, czy mogę ją tak nazwać.
- Jeszcze nie, ale niedługo! - wypił swoją kawę jednym tchem i wstał od stołu. - Idę do Lukey'a. Przedstawię mu nasz genialny plan! - I wyszedł, zostawiając mnie samego.
Co najlepsze Lukey nie miał nic przeciwko temu, co wymyślił Tommo. Mnie też ten plan się podobał. Zwłaszcza, ta opcja, w której Louis wraca na posterunek, a ja jadę do niej.
Co poradzę, jak dziewczyna mi się podoba? Wygląda na miłą, sympatyczną i wygadaną dziewczynę. Ale nie wiem, w jakim jest stanie po tym wszystkim.
Widziała, kto okradł największy bank w UK, do tego ci bandyci ją za to ścigają. Normalnie żyć nie umierać, jak to powiedział kiedyś mój kumpel Harry.
Nagle zadzwonił mój telefon służbowy, leżący na biurku.
- Tak?
- Do mnie Payne - usłyszałem tylko w słuchawce te słowa, wypowiedziane przez szefa i po chwili dźwięk rozłączenia. Zerwałem się z fotela i ruszyłem do jego gabinetu. Bez pukania wszedłem do środka. Louis i szef siedzieli spokojnie na swoich miejscach, naprzeciwko siebie.
- Co tam, szefie? - zapytałem, siadając kolejny raz dzisiejszego dnia, w tym samym miejscu, obok Lou.
- Zrobicie tak, jak wymyślił on - Lukey wskazał palcem na bruneta siedzącego obok mnie. - Tutaj macie jej wszystkie dane. Nie chciałem ich wcześniej mówić, ze względu na to, że chciała jak najdłużej zostać anonimowa.
- No dobra. Kiedy zaczynamy? - zapytałem, zabierając teczkę ze szklanego blatu.
- Jeszcze dzisiaj - odpowiedział, a my bez słowa, wyszliśmy z pokoju.
- To ja jadę po nią. Ty jakby co, to dzwoń i się zamienimy, ale lepiej, żebyś nie dzwonił - jego standardowa śpiewka. Przewróciłem tylko oczami i mruknąłem ' okej '.
Louis odjechał z parkingu swoim najnowszym modelem Range Rovera, a ja spowrotem powędrowałem na górę.
- Liam! - usłyszałem za sobą głos Nessie. Szła za mną spokojnie, w rękach niosąc kilka białych, obszernych teczek.
- Tak?
- Miałam to zrobić z Louisem, ale zniknął, a tylko ty znasz się na tych sprawach w tym oddziale, oprócz niego - uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
- Co tam masz?
I tak o to, zeszło mi trzy godziny nad ogromną stertą papierów. Podpalenia, kradzieże, włamania, a nawet zdarzyło się kilka samobójstw.
- Koniec - szepnęła wykończona dziewczyna, kładąc swoją głowę na blacie stołu. Przetarłem swoje zmęczone oczy.
- Zawsze to przerabiałaś z Lou? - zapytałem po chwili ciszy.
- Tak - uśmiechnęła się błogo, jakby właśnie coś miłego sobie przypomniała.
- Kochasz go? - zapytałem znienacka, całkiem dziwiąc tym dziewczynę.
- Co? Kogo?
- Louisa - to było oczywiste. Te jej ukradkowe spojrzenia na niego w czasie lunchu, czy gdy czeka w korytarzu przed biurem Lukey'a. Uśmieszki i gębokie zaczerwienienia, gdy chłopak tylko na nią spojrzał.
' Tak Lou '
' Dobrze Louis '
' Może kawy? '
' Nie za długo dzisiaj tutaj siedzisz? Jedź do domu, ja to ogarnę. '
Takie teksty od niej słyszałem, gdy tylko chłopak był obok niej. Nie wiem, czy on zdaje sobie z tego sprawę, ale dziewczyna za nim szaleje.
- Ja...
- Payne! Masz w tej chwili jechać do domu tego sukinsyna i zmienić się z nim. Aha, i łapy przy sobie, bo za jaja powieszę! - wrzasnął tylko i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wpatrywaliśmy się oboje z Ness osłupiali w drzwi, które jeszcze przed chwilą zamknęły się z hukiem. Ogarnąłem się i zebrałem z fotela czapkę z daszkiem, idealnie pasująca do mojego policyjnego munduru.
- Jadę - powiedziałem tylko i zostawiłem Ness samą w pomieszczeniu.
Zatrzymałem się przed blokiem, w którym mieszka Louis. Chłopak siedział na masce swojego auta.
- Coś tam znowu zrobił Tomlinson? - zapytałem wzdychając przeciągle. Mam już dość tych jego ciągłych wybryków. Zachowuje się jak dzieciak. Rozpuszczony dzieciak.
- A tam... - mruknął tylko, bawiąc się kluczykami.
- Co?
- No po prostu...
- Louis powiedz, nie mam czasu.
- No po prostu myślałem, że ona też chce.
- Co chce? Jaśniej - zacząłem się jeszcze bardziej denerwować, bo tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy.
- No myślałem, że ona też ma na mnie ochotę - wymamrotał w końcu.
- Boże Louis! Ja już nie wiem, co mam ci powiedzieć...
- Nic nie mów. Błagam. Lukey nagada się za ciebie. Idź do niej. Tu masz klucze, a ja wracam - powiedział tylko, podał mi klucze i wsiadł na miejsce kierowcy, po czym odjechał.
Westchnąłem po raz kolejny i z kluczami w ręku wszedłem na klatkę schodową. Mieszka pod dziesiątką, więc musiałem pokonać kilka schodków, a byłem tak wykończony, że ledwo trafiałem na stopnie. Jak tylko wejdę do domu, od razu idę spać. A dziewczyna niech się zajmie sobą.
Przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do środka. Dobrze, że byłem kilka razy u Louisa w domu, to wiem, gdzie co jest, bo inaczej od progu bym się zgubił. Już sam korytarz jest długi i zawiły, a co dopiero kuchnia i pokoje.
Ściany i sufit na korytarzu były wyłożone kamieniem ozdobnym. Na podłodze były położone brązowe, wpadające w rudy kolor, duże, kwadratowe płytki z różnymi wzorami.
Przeszedłem szybko do salonu, w poszukiwaniu dziewczyny. Zobaczyłem ją, leżącą na kanapie przed telewizorem. Było trochę ciemno, bo światło dawał ekran telewizora.
- Hej - odezwałem się, szturchając lekko dziewczynę za łydkę.
- Co...? - Otworzyła oczy, nieświadoma co się dzieje, ale gdy zobaczyła nad sobą moją postać, wystarszona podkuliła nogi i przysunęła się na sam koniec kanapy i podkurczyła nogi do siebie. - Idź sobie. Dlaczego jeszcze cię nie zabrali?! Czekają aż mnie w końcu zgwałcisz?!
- Hej, nie jestem Louisem. Przyszedłem za niego. On jest już daleko stąd.
Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie. Widziałem, jak powoli się uspokaja i wraca do normalnej pozycji siedzącej.
- On się do mnie dobierał! Myślałam, że jest fajny... - zaczęła mówić. Związała swoje włosy w małą kiteczkę. - Jest policjantem... Do cholery, myślałam, że wy też macie jakieś zasady...
Postanowiłem usiąść obok niej.
- Mamy, ale Louis odstaje od normy. Leci na wszystko, co się rusza i ma zgrabne nogi.
- Nie mam zgrabnych nóg- powiedziała cicho, patrząc na mnie.
- Musisz mieć, skoro zwrócił na ciebie uwagę - zaśmiałem się, czym zaraziłem dziewczynę. - Liam jestem - wyciągnąłem do niej dłoń.
- ( T. I ) - odpowiedziała i bez wahania uścisnęła moją dłoń.
- Ładne imię - powiedziałem, nadal trzymając jej delikatną i małą dłoń.
- Dziękuję.
- Jadłaś coś?
- Tak, nie jestem głodna.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jak pójdę spać? Jestem zmęczony - powiedziałem, gdy zacząłem ziewać co chwilę.
- Nie, nie. Jasne. Nic nie popsuję - powiedziała i uśmiechnęła się przy tym tak słodko, że aż sam się uśmiechnąłem.
- Jesteś słodka - powiedziałem jej,
Dziewczyna opuściła głowę i jestem pewny, że się zarumieniła.
Od tamtego dnia, minął miesiąc. Zawsze, gdy sobie przypominam, jak Louis opowiadał mi, co nagadał mu Lukey, to mi go szkoda. Nie jestem nawet w stanie przytoczyć tych słów. A Lou powiedział mi słowo w słowo.
- Boże, daj już z tym spokój Payne! - jęknął przeciągle i wziął łyk piwa. - Ciągle tylko o jednym. Jak katarynka.
Dziś są moje urodziny i postanowiłem je spędzić właśnie z nim. Sam jestem zdziwiony. Nie tak dawno sądziłem, że z nim nie da się nic zrobić, a jednak siedzimy tu dziś oboje i pijemy sobie alkohol.
A co z ( T.I. )?
Cóż... Po całej akcji... Kontakt się urwał. No nie tak do końca, bo kontaktowała się czasem z Louisem, jak zadzwonił i pytał jak się ma. Tak przynajmniej mi mówił. Nie wiem czy to prawda czy nie.
Szkoda tylko, że nie mogło nam wyjść. A może mogło? Po tym czasie zdałem sobie sprawę, że za nią tęsknię. Siedziałem z nią cały tydzień i poznaliśmy się bardzo dobrze. Lubiłem ją. Może nawet coś więcej poczułem.
- Będę się zbierał - głos Lou wybił mnie z moich rozmyślań.
- Co? Już? Dopiero zaczęliśmy pić! - zaprotestowałem.
Chłopak podniósł się z kanapy i powiedział:
- Miałem umowę, swojej części dotrzymałem. Świetnie było Li, za rok powtórka! - pożegnał się ze mną i wyszedł zostawiając mnie samego z piwem w ręku.
- Ale... - nadal to do mnie nie docierało. Ale z kim miał umowę? Kto? Nikt nie przychodzi mi do głowy.
Z westchnieniem podniosłem się z fotela i postanowiłem posprzątać. Na małym stoliku walały się puste butelki i puszki po piwie i winie, paczki po czipsach też się znalazły. Wszystko wrzuciłem do kosza na śmieci w kuchni. Zabrałem ścierkę i przetarłem trochę blat.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Zdziwiony poszedłem otworzyć i ku mojemu zdumieniu, moim oczom ukazała się ( T.I.) !
- (T.I.)? - zapytałem zdziwiony.
- Cześć Liam. Wszystkiego najlepszego - podała mi mały pakunek i cmoknęła w policzek, wchodząc do środka. No tak, nie lubi stać w jednym miejscu za długo.
- Dzięki, ale co tu robisz?
- No wiesz, masz dziś urodziny... - przyjrzałem się jej. Jej włosy były trochę dłuższe niż ostatnim razem. Ubrała się w obcisłą białą spódniczkę kieszonkami po bokach i bokserką w kolorze jasnej szarości i sanadłkami na średniej szpilce. W ręku trzymała małą torebeczkę.
I wyglądała ślicznie.
-... Więc dowiedziałam się od Lou, kiedy i gdzie no i jestem.
- Cieszę się, ale nie spodziewałem się tu ciebie...
- Wiem. Dlatego to niespodzianka urodzinowa Liam! - T.I uśmiechnęła się szeroko do mnie, a ja poszedłem bliżej niej i bez zbędnych słów, wpiłem się lekko w jej usta. Są delikatnie i miękkie. Pogłębiłem pocałunek, tocząc walkę naszymi językami. Dziewczyna ani przez chwilę nie zareagowała negatywnie. Oddaławała każdy pocałunek z wielką żarliwością.
- Tęskniłem za tobą mała -wyszeptałem na jedynym wydechu, szybko, zanim dziewczyna ponownie łączyła nasze usta. Pociągnęła mnie kanapę, nie wiem, skąd wiedziała, gdzie jest, ale dajmy temu spokój. Są ważniejsze rzeczy w tej chwili.
- Ja też - zaczęła rozpinać moją koszulę, ale ją zatrzymałem w połowie.
- Na pewno tego chcesz? - spojrzałem w jej oczy, szukając sprzeciwu, ale nie znalazłem nic, oprócz radosnych ogników, szalejących w jej źrenicach.
- Tak Liam. Od dawna chciałam ci powiedzieć... Że cię kocham. Że cię pragnę.
- Ja... Ja chyba też...
- Więc nie czekaj. Bierz mnie panie policjancie - wyszeptała mi do ucha, gdy zostawiłem jej malinkę na szyi, pod prawnym uchem. Uśmiechnąłem się na to, jak mnie nazwała i zabrałem się do działania.
*********************
No! Mamy imagin urodzinowy. Niestety opóźniony, bo jak zwykle Ewa się nie wyrobiła na czas...
Mam nadzieję, że się wam spodoba!
A teraz życzonka, dla naszego Daddy'ego!
Pierwsze co chciałam powiedzieć, to to, że jestem pod wrażeniem, jak brzmi twój głos w piosenkach. Nie wiem, może wcześniej nie zwracałam na niego uwagi, ale dopiero w Drag Me Down, odkryłam, że masz do cholery, nieziemsko brzmiący głos!
I dlatego, życzę ci, by twoje solówki były tak zajebiste jak te w waszym ostatnim singlu!
Oprócz tego, spełnienia najskrytszych i najgorętszych marzeń.:) Żebyś był dalej z Sophią, bo to świetna dziewczyna i widzę, jak bardzo wielkim uczuciem ją dażysz!
Życzę ci byś nigdy się nie zmieniał. Bądź taki, jaki jesteś i byłeś! Takiego cię kochamy. Chłopak z wielkim sercem, wyciągniętym na dłoni do fanek...
Życzę tobie i chłopakom, byście po przerwie wrócili do nas, gotowi, by podbijać świat nowymi piosenkami.
To chyba tyle, bo jak nie skończę to się rozpłaczę chyba...
No to mamy to.
Nie wiem jak to będzie z kolejnym rozdziałem. Może się pojawić 6 września, jeśli coś by się zmieniło, to będę was informować na blogu<3