sobota, 9 stycznia 2016

Epilog

*** Oczami Diany ***




  Tak wiele się zmieniło przez tyle lat... Osiemnaście lat. Tyle lat ma mój najukochańszy synek. Wyrósł na cudownego chłopaka, dobrze go z Zaynem wychowaliśmy. Jestem dumna. Nie, żeby był przyczepiony do mojej spódnicy! Jest samodzielny, no i wyprowadził się z domu jakiś miesiąc temu, z czym nie mogłam się pogodzić, ale mamy jeszcze Nadię. Trzy lata młodszą, śliczną mulatkę, wrodzoną w naszych rodziców. Jedyne co ma po nas, to kolor włosów Zayna i moje niebieskie oczy. Dziwna kombinacja, ale jest jedyna w swoim rodzaju, co czyni ją jeszcze bardziej naszą. Dopiero trzy lata po ślubie ( który swoją drogą był cudowny! ), Nadia się pojawiła. Przez pewnien czas bałam się, że w ogóle nie będę mogła mieć już dzieci, bo nie udawało nam się, a to by mnie chyba zabiło.
- Nad czym tak rozmyślamy? - Głos Zayna sprowadził mnie spowrotem do naszej sypialni. Zamknął za sobą drzwi i spokojnym krokiem podszedł do mnie, siadając na łóżku przy mojej osobie i obejmując ramieniem. Spojrzałam na niego. Nie zmienił się za bardzo. Lekko się postarzał, w końcu ma te czterdzieści lat, ale nadrabia wszystko radością i chęcią do życia. Rzadko się przy nim nudzę. Mimo, że pracuje w swojej wytwórni płytowej, ile tylko może, to i tak znajdzie czas dla nas. To szalone, ale Zayn dobrze czuje się w takim układzie, a ja nie narzekam, bo mam ukochanego co noc w naszym łóżku.
- Właśnie zastanawiałam się nad ostatnimi latami.
- To były bardzo ciekawe lata, nieprawdaż? - Mrugnął do mnie, po czym przybliżył się i złączył nasze usta razem. To zabawne, ale ciągle nie mam dość jego pocałunków. - Jesteśmy razem osiemnaście lat, od siedemnastu jako małżeństwo. Mamy dwoje dzieci. Nie ma nad czym rozmyślać. Trzeba pomyśleć nad urodzinami Nadii. Ona ma już piętnaście lat! Zaraz zacznie uciekać z domu! -Jego ton przyprawił mnie o chichot. Tylko Zayn potrafi mnie rozbawić byle czym.
- Nie zacznie. Rozumie panujące zasady i nie sadzę, że chciałby spotkać się z twoim karcącym wzrokiem. Znowu.
- Jakiś szacunek, w końcu musi do mnie mieć - zaśmiał się, choć to prawda.
    Jak przypomnę sobie, gdy wróciła do domu z jakiejś imprezy... Nie to, że ma zabronione czy coś. Po prostu wróciła pijana i pod wpływem narkotyków. Boże, gdy Zayn zobaczył ją w takim stanie, strasznie się zdenerwował. Żeby nie powiedzieć wkurwił, choć to lepiej pasuje. Myślałam, że rozniesie dom, ale nie bałam się go. Nigdy nie dał mi powodu do tego, że byłby w stanie skrzywdzić mnie, choć nie raz wyprowadziłam go z równowagi.
- O czym myślisz? - Zagaił.
- O nocy, kiedy wróciła naćpana i pijana do domu.
- O tak. Dostała następnego dnia lekcję do końca życia.
- Prawie na kolanach cię błagała o wybaczenie. - Pokręciłam głową z uśmiechem.
    Tak właśnie było. Siedzieliśmy we trójkę przy stole, gdy zeszła po schodach, by napić się wody, jak się potem okazało. Atmosfera była ciężka, ale nie tylko ze strony Zayna no i trochę mojej, naruszyła nasze zaufanie do niej. To nie mogło obejść się bez echa.
    Weszła do kuchni, znalazła schłodzoną wodę w lodówce i upiła trochę, nie patrząc na nas. Potem dosiadła się do stołu, gdy chciała wziąć sobie coś do jedzenia, Zayn zabrał jej wszystko, po co sięgnęła. Nie to, że chciał ją głodzić. Prowokował ją, a ona złapała się.
- Czemu wszystko mi zabierasz, tato? - zapytała, chcąc odebrać od niego talerz z kanapkami.
- Masz nam coś może do powiedzenia? - zapytał ją, patrząc na mnie.
- Co mam wam powiedzieć?
- A choćby przepraszam i słowa wyjaśnienia, dlaczego wróciłaś do domu napruta niczym ćpun i pijak?
    No i zaczęło się tłumaczenie. Zayn nie przyjmował go do wiadomości, a Nathan gdzieś się ulotnił, zanim cokolwiek się zaczęło. Sam miał rozmowę z mulatem poprzedniego dnia na ten temat, po powrocie jego siostry. On też nie był święty i swoje za uszami miał. Koniec końców, udał jej się udobruchać wymagającego ojca, choć on ma ją cały czas na oku.
- Myślisz, że nie będzie brać?
- Nie bądź naiwna kochanie. Na pewno nie przepuści okazji, ale zrobi wszystko, żebyśmy się o tym nie dowiedzieli. Oby tylko się nie uzależniła, czy coś...
- Nadia nie jest głupia. Wie, czym się kończą takie akcje.
- No dobrze, wystarczy tych tematów. Zabieram moją żonę do restauracji. Dzisiaj świętujemy! - Oświadczył, w mgnieniu oka podnosząc mnie jak pannę młodą i obracając się dookoła kilka razy. Śmiałam się, wtulona w jego szyję.
- Co świętujemy?
- Naszą rocznicę żono - wyjaśnił. - Zawsze zapominasz. Ale ja jestem od tego, by o tym pamiętać. - Złączył nasze usta. - Ubierz coś seksownego - mruknął w moją szyję, obejmując mnie w talii i przyciągając mocno do swojego ciała. Uwielbiam czuć jego bliskość.
- Oczywiście - obiecałam, mając w głowie kreację na dzisiejszy wieczór.


**** Oczami Marleny ****



- Ja już nie dam rady!
- Kochanie dasz, wierzę w ciebie! - Wystraszony Harry trzymał mnie mocno za dłoń. Pewnie miażdżył mi kości, ale nie czułam go, bo coś innego było ważniejsze. A raczej ktoś. Razy trzy.

    Piętnaście lat temu, urodziłam, po dziesięciu najcięższych godzinach życia, trójkę bliźniąt. Tak! Troje bliźniaków! Jak to bywa, gdy podejrzewałam, że jestem w ciąży, poszliśmy do lekarza. Oczywiście pani doktor potwierdziła moje przypuszczenie, ale gdy dodała, ilu potomków dorobił się Styles, zemdlałam. Nie mogli mnie docucić, ale gdy się to udało, nie mogły dotrzeć do mnie słowa specjalisty. Od razu pojawiły się myśli, jak sobie poradzimy z tyloma obowiązkami i czy dzieci będą zdrowe. Zamarwiałam się tym praktycznie przez cały okres ciąży, aż wreszcie lekarka kazała leżeć i o niczym złym nie myśleć, bo to może źle wpłynąć na maleństwa. Przyznam, podziałało. Gdy widziałam dumnego loczka, trzymającego jedno maleństwo z dumą na twarzy, wiedziałam, że opłacało się pocierpieć te kilkanaście godzin i zobaczyć taki widok. Gdybym miała więcej siły, zrobiłabym zdjęcie, ale po prostu czułam się bez życia.

    Teraz sytuacja wygląda tak: bliźniaki Daisy, Nelly i Richard mają już po piętnaście lat. Mają jeszcze młodszego brata Damiana, który ma lat dziesięć. Dogadują się jak to rodzeństwo. Jedno drugiemu przyleje, płacz, a potem zaraz się godzą i porównują gry, albo modę. Już nawet z Harrym na to nie reagujemy.
    Harry po zakończeniu One Direction zajął się pisaniem. Pisze dla siebie lub innych artystów.  Wydał trzy płyty, które są po prostu cudowne, to trzeba usłyszeć, żeby się przekonać, bo słowami się tego nie opisze. Jego wygląd uległ trochę zmianie. Skrócił włosy. Ma takie, jak mniej więcej na początkach zespołu no i lekko siwiejące przy skórze głowy, lecz nie widoczne za bardzo. Ślub wzięliśmy po dwóch latach bycia razem. Udało mi się powstrzymać jego zapędy seksualne do ślubu! Sama w to nie wierzyłam, a jednak. Co najważniejsze, nie zdradził mnie. Do dzisiaj przeprasza mnie za tamto.  Nawet się o to pokłóciliśmy. Cały czas tylko przepraszam i przepraszam, a ja chciałam zapomnieć. Ale jest wszystko dobrze i generalnie kłócimy się o kolor ścian do pokoi, niż o coś poważniejszego. Cieszę się, że jego fani mnie zaakceptowali i dorośli by zrozumieć, że nie odejdę od niego i kocham go najmocniej.
     Ja jestem współwłaścicielką cukierni, którą prowadzimy z Ewą. Tak! Udało jej się spełnić w końcu to marzenie. Zawsze myślała o tym, by mieć taką małą cukierenkę na rogu z kilkoma stolikami i klientami. Na szczęście wszystko idzie po naszej myśli. Udało mi się poprawić stosunki z rodzicami, a to głównie dzięki Harry'emu. On namawiał mnie na spotkania, rodzice poznali swoje wnuki, no i cieszą się, że są dziadkami. Moja siostra została porządnie wychowana, tak jak ja nie byłam, ale to już temat zamknięty.
Jesteśmy szczęśliwi w szóstkę.

**** Oczami Ewy ****




- Nie rozumiesz, że nie możesz?! - uniosłam się kolejny raz dzisiejszego dnia, który się nawet dobrze nie zaczął.
     Alice tego ranka weszła do kuchni i od razu zaczęła się awanturować. Dobrze, że Amy, nasza młodsza córka jest w szkole i nie musi tego wszystkiego wysłuchiwać. Amy to przeciwieństwo Alice. Mimo swoich szesnastu lat, jest poukładana i wie, czego w życiu chce. Jest pod tym względem podobna do mnie, choć z wyglądu mało mnie przypomina.
- Przestań mi w końcu rozkazywać! Skończyłam osiemnaście lat tydzień temu. A poza tym, Daniel mi się oświadczył. - Stała na przeciw mnie z szerokim uśmiechem, który był oryginalną kopią Louisa. Słysząc ostatnie zdanie i widząc pierścionek na jej palcu, ręce mi opadły. Usiadłam z wrażenia na krześle przy stole w kuchni, chowając twarz w dłoniach. - Nie mogę...
- Co to za krzyki? - W kuchni, jak zbawienie, pojawił się mój mąż.  Pochylił się nade mną i pocałował, jak miał w zwyczaju, w głowę. To samo zrobił u Alice. - No? Słucham. - Patrzał raz na mnie, raz na nią.
- Mama mi nie pozwala....
- Ona chce u niego zamieszkać - weszłam jej w słowo.
- U kogo?
- U Daniela -  Westchnęłam, bo wiedziałam, że przegrałam. Louis stanie po jej stronie, bo lubi chłopaka. O przepraszam, jej narzeczonego.
- Nawet nie ma mowy. - Oniemiałam, gdy to usłyszałam. Kolejny raz mnie zdziwił. Nie ma dnia, by mnie nie zaskoczył. Za to go kocham.
- Co?! - jej rozczarowanie postawą ojca było widać na kilometr.
- I przeproś mamę, za podnoszenie na nią głosu. To śmieszne, że muszę ci o tym przypominać, a jesteś na tyle duża, by to rozumieć. Powinnaś brać przykład z Nathana.
- To zwykły maminsynek! Dajcie mi spokój, do cholery! - Uciekła z kuchni, zapewne kierując się do swojego pokoju. Biedny Nathan. Źle ulokował swoje uczucia i cierpi na nieodwzajemnioną miłość do mojej starszej córki. To dziwne, że wszyscy o tym wiedzą, a Alice nie.
- Wyrażaj się! - Mężczyzna krzyknął jeszcze za nią i usiadł przy mnie, przygarniając do siebie.
- Ona mi zaraz na głowę wlezie! - powiedziałam cicho, wtulona w jego szyję.
- Tak się nie stanie.
- Czemu nagle zmieniłeś zdanie co do tego Daniela? - zapytałam, o to, co mnie ciekawiło.
- Generalnie to od początku go nie trawiłem. Ale nic nie mówiłem, bo widziałem, jak nasza mała córeczka cieszy się, no to co miałem zrobić?
- Oh... Okej.
- No. - Moja twarz wylądowała w jego dłoniach. Spojrzałam w jego tak samo niebieskie i iskrzące się oczy, jak wtedy, gdy spotkaliśmy się w kościele, by złożyć przysięgę małżeńską.
Widać już było pojedyncze zmarszczki na jego twarzy, ale żadna z nich nie ujmowała mu w wyglądzie. - Nawet nie waż mi się tu płakać - zastrzegł, gdy mój podbródek lekko się zatrząsł.
- Nie zamierzam - posłałam mu delikatny uśmiech.
- No raczej. Musisz jeszcze ogarnąć załogę w barze - tymi słowami zmotywował mnie do działania.
     Nie mówiłam wam, ale udało się! Po czterech latach od urodzenia Alice, stwierdziłam, że muszę zmienić coś w swoim życiu. Było w nim za dużo monotonii i otworzyłyśmy z Marleną cukiernię. Jestem z niej taka dumna! Na początku wiadomo, dobrze nie było, ale teraz zaopatrujemy kilka cukierni na terenie Londynu w swoje wyroby i świetnie nam to idzie, dzięki świetnym pracownikom. Dzielimy się z Mar obowiązkami. Ja jestem tą dobrą szefową, a Marlenka tą złą. Jest w tym najlepsza!
- Racja - odpowiedziałam. Po chwili zabraliśmy się za śniadanie.

    Po skończonym posiłku posprzątałam i z zamiarem wyjścia z domu do pracy, założyłam kurtkę. Sprawdziłam w torbie, czy mam potrzebne papiery, które mam załatwić na dziś, prąd, przelać pieniądze za zaległy towar.
- Mamo? - Usłyszałam sprawcę mojego zdwnerwowania, schodzącą po schodach.
- Tak? - zapytałam ją, nadal sprawdzając coś w papierach.
- Przepraszam - zatrzymałam się i spojrzałam na nią.
- Za co?
- Za to, że na ciebie nakrzyczałam. Nie tak mnie wychowaliście z tatą. Chyba powinnam brać przykład z Amy, albo Nathana - podeszła i przytuliła się do mnie mocno, jak wtedy, gdy złamała sobie rękę w nadgarstku, w zabawie w chowanego, kiedy miała pięć lat. Skarciłam ją za to, że nie uważała na siebie i wtedy mnie przeprosiła i przytuliła. Nie zapłakała wtedy ani razu, choć widziałam, jak bardzo ma na to ochotę. Jest czasem dumna. Oddałam uścisk, całując ją w jej zadbane włosy.
- Dobrze, że ojciec nie musiał cię lać, żebyś zrozumiała - zaśmiałam się.  Zawsze ją tym straszyliśmy i zawsze działało.
- Tak.
- Dobrze, uciekam, bo mam kilka spraw w cukierni.
- Daniel mi się nie oświadczył.
- Co? - znowu się zatrzymałam i spojrzałam na nią zdziwiona.
- Skłamałam, chcąc zobaczyć waszą reakcję.
- No i co? Prawidłowa czy nie? - byłam zła, że sobie ze mnie, z nas zakpiła, a ja wtedy odchodziłam od zmysłów.
- Tak. Zerwałam z nim wczoraj.
- Przykro mi kochanie - potarłam jej ramię, posyłając uśmiech.
- Mi nie. To był dupek. Zdradzał mnie.
- Skoro tak, to masz rację. - Moja duża, czarna torba, znalazła się na prawym ramieniu, chwyciwszy klucze w rękę, powiedziałam jeszcze: - Pogadamy jak wrócę, okej?
- Okej. Poczekam na moją siostrzyczkę. - Usiadła na schodach i podparła podbródek rękoma. - Ale najpierw pogadam z Nathanem.



    Liam nadal jest z Sophią. Wzięli ślub trzy lata po naszym. Mają syna Jamesa, który przypomina trochę Li i trochę Soph. Nie jestem w stanie powiedzieć, do kogo bardziej. Na ten moment dobrze im się układa, choć, jak wszędzie mieli swoje wzloty i upadki.
    Niall. On to wieczny kawaler. Był w kilku związkach, nawet raz zrobiło się poważnie, bo oświadczył się jednej, ale dziewczyna zrezygnowała, nie wiemy do końca, jak to z nimi było i dlaczego po kilku dniach od zaręczyn z nim zerwała, ale załamał się. Potrzebował roku, by się pozbierać... Ale mu się to w końcu udało dzięki naszej pomocy i wyszedł na prostą.
    Gdy spotykamy się wszyscy w jednym domu, to mam wrażenie, że to wszystko zaraz zniknie i pojawią się napisy końcowe, że to tylko film, moje wyobrażenie, które jest piękne. Jest nas tak dużo! Osiemnaście osób! Ale wtedy czuję ramiona na Louisa na moich biodrach, jego wargi na mojej szyi i wiem, że to wszystko działo się i dzieje naprawdę.






" Miłość cierpliwa jest,
Łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy, 
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. 
Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 
Po części bowiem tylko poznajemy, 
po części prorokujemy."



*************
Dodałam dziś epilog, bo po prostu nie mogłam się już doczekać, aby go wam dać!

Wow.
Nie wiem, co powiedzieć.

Jestem dumna, że udało mi się napisać to ff tak jak jest ono w tej chwili. Że jest tak zaczęte i tak skończone. I cholera, smutno mi. Boże, ja dorosłam z tymi bohaterami!
:'(
Jakoś trudno mi w tej chwili uwierzyć, że to epilog, że więcej rozdziału nie będzie...


Jestem dumna tej historii. Naprawdę dumna.

Autopromocja

Ale jest jeszcze Niania i Sprzedana, więc nie zniknę z bloggera. A jeśli chcecie przeczytać coś jeszcze, to zapraszam na Wattpad, szukajcie mnie pod nazwą EvaTommo19, mam tam pięć książek w tym No Control, Niania i Sprzedana.

Koniec autopromocji.



Czas na podziękowania!!!

W pierwszej kolejności z całego serca dziękuję WAM. Bez waszych kochanych osóbek nie byłoby tego ff. Gdy już nadszedł ten moment, to powiem wam, że chciałam rzucić w cholerę tego bloga przy dziesiątym rozdziale. Wiedziałam, że nie piszę na tyle dobrze, by ktoś się tym zainteresował. Nikt nie komentował, a miałam wrażenie, że publikuję dla siebie, choć chciałam się dzielić tym, co piszę. Ale pojawiły się kochane, życzliwe osóbki, chciałabym was wszystkich wyściskać mocno i podziękować... I tak oto jesteśmy tutaj. Pisząc jakieś kawałki w notesie, nie sądziłam, że wyjdzie coś z tego, a tu proszę.



Dziękuję, że razem stworzyliśmy razem tą historię!

<3

5 komentarzy:

  1. Jemu najpiękniejszy epilog! Dobrze, że wszystko szczęśliwie skończyło :)
    Jeju no będę tęsknić za tym opowiadaniem .
    Dobrze, że jest niania o Sprzeda (w której mam spore zaległości, ale je nadrobie )
    Te opowiadanie na prawdę było genialne, ale co dobre kiedyś musi się skończyć.
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znów się popłakałam :')
    Piękny epilog :'))
    Aż brak mi słów :'))
    Jestem tu niemal od początku ;') - tyle wspomnień :)
    Dlaczego wszystko się kończy? :'( Ale jeżeli chodzi o to opowiadanie, to cieszę się, że kończy się ono właśnie w tak cudowny sposób :))
    Uwielbiam tą historię i będę zaglądać tu nawet po tym epilogu, ponieważ jestem tak cholernie do niego przywiązana i przyzwyczajona, że nie umiem tak po prostu go opuścić :'))
    Dziękuję Ci za wszystko Kochana ;)
    Na szczęście, jest jeszcze kilka twoich blogów i mogę wciąż czytać twoją twórczość C: , którą uwielbiam ^.^
    To ff na zawsze pozostanie w moim serduszku c':
    O tutaj →→→ ♡
    Nie żegnam się, bo boję się i nie cierpię pożegnań, więc zwyczajnie mówię - do następnego rozdziału :')))
    Tradycyjnie i prosto z serca →→→ powodzenia w dalszym i dużo weny kochana :'))))
    Buziaki :)
    Kocham Cię jak siostrę ♥♥♥
    Trzymaj się :')
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak strasznie mam ochotę płakać :( Nie potrafię teraz sobie wyobrazić, że to już koniec...
    Serio, nadal w to nie wierzę.
    Bardzo Ci dziękuję za to, że napisałaś to ff, że wytrwałaś do końca i tak wspaniale oddawałaś uczucia bohaterów. Do tej pory nie widziałam tak dobrego ff.
    Będę czytać Twoje blogi, bo są naprawdę cudowne.
    Nie wiem czemu to zabrzmiało, jak pożegnanie, ale przecież się nie żegnam heh.
    Powodzenia kochana, dużo weny i wytrwałości w następnych opowiadaniach xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje oczy wypełniły się łzami i mam wielką ochotę płakać.
    To ff było perfekcyjne pod każdym względem. Zaczęłam je czytać rok temu i tu nagle koniec. Zleciało to niemiłosiernie szybko.
    Opisałaś wszystko z takim wyprzedzeniem w przód, że czytało się to dziwnie, ale mega przyjemnie. :')
    Naprawdę chce mi się płakać.
    Twoje ff są cudowne i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na rozdziały.
    Powodzenia w dalszym pisaniu i ogromnych złóż weny, żeby nigdy cię nie opuściła <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, gdzie nie zajrzę tam już epilog
    To było coś, super zakończenie :*

    OdpowiedzUsuń